Wybitnych ludzi jest w Polsce mało. A już tak zasłużonych dla kraju jak twórca Programu Powszechnej Prywatyzacji może trzech.
Kto w Polsce mógłby powiedzieć: „Nie przeproszę za transformację, bo przy wszystkich błędach udała nam się bardziej niż w innych krajach”? Odpowiedź za 0 punktów brzmi: Janusz Lewandowski. Jeszcze mógłby być Leszek Balcerowicz (za 0,005 punktu). Lewandowski udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej” i okazuje się, że to największy dobroczyńca Polaków w ostatnim 40-leciu. Nie było w ekipach rządzących Polską na początku lat 90. człowieka tak czułego na biedę, krzywdę ludzką i nierówności. I tak pryncypialnego w zwalczaniu przekrętów. Normalnie można się popłakać ze wzruszenia. I wdzięczności.
Wyłącznie z powodu skromności i dobrego wychowania Janusz Lewandowski nie wspomniał o swoim największym dziele, wręcz epokowym. Za które Polacy powinni być mu wdzięczni przez jakieś 793 lata. To ten skromny i wrażliwy człowiek, obecnie eurodeputowany KO, był patronem największego sukcesu w powojennej historii Polski, czyli tzw. Programu Powszechnej Prywatyzacji. Tylko zawistnicy, którzy nigdy nie chcieli nic dobrego zrobić dla współobywateli, mogą dzieło życia Janusza Lewandowskiego nazywać największym przekrętem 40-lecia.
Program PPP realizowano od grudnia 1994 r. do 1998 r., ale wymyślił go (genialnie) nasz wielki człowiek. Program objął 512 państwowych firm, których aktywa wniesiono do 15 Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Absolutnie nie jest prawdą, że program okazał się największym oszustwem w historii III RP, bo majątek ponad pół tysiąca firm stał się przedmiotem złodziejstwa, korupcji i oszustw na wielką skalę. Gdyby tak miało być, ktoś przecież rozliczyłby Lewandowskiego ze zmarnowania nawet 10 proc. ówczesnego majątku narodowego oraz likwidacji setek tysięcy miejsc pracy.
Gdyby wielki Lewandowski w czymkolwiek zawinił, nie zostałby w Brukseli komisarzem ds. budżetu, a następnie jednym z najważniejszych rozgrywających PO w instytucjach UE. To jemu przypisuje się koordynowanie akcji dobroczynnego donoszenia na Polskę (za łamanie wszystkiego, nawet niełamliwego). To on ma zasługi w inspirowaniu frakcji Europejskiej Partii Ludowej do słusznych działań przeciwko Polsce. To ten wrażliwy człowiek pomagał ówczesnemu wiceprzewodniczącemu Komisji Europejskiej Fransowi Timmermansowi w zbawiennej kampanii przeciwko Polsce.
To wizjoner Janusz Lewandowski 14 grudnia 2016 r., na dwa dni przed wolnościową blokadą Sejmu, powiedział na konferencji w Brukseli: „Polacy oczekują, że demokratyczny świat i Parlament Europejski nie pozostaną obojętni wobec tego, co się dzieje w Polsce. (…) Parlament Europejski jest w gorączce wyborczej. Patrzy na Aleppo, a powinien patrzeć na ulice Warszawy”. Porównanie Warszawy z mordowanym i rujnowanym syryjskim miastem nie przekroczyło żadnych granic, a było tylko zwróceniem uwagi na skalę nieprawości w tak ukochanym przez Lewandowskiego kraju.
Wróćmy do zasług skromnego weterana prywatyzacji, czyli przestawiania Polski z głowy na nogi i z powrotem. Otóż okazuje się, że „środowisko gdańskich liberałów studiowało wcześniej różne wzorce zmian własnościowych w różnych krajach” i stąd Janusz Lewandowski wiedział, że „żaden z nich nie pasuje do Polski”. Nastudiowali się, a potem wzięli gotowca przywiezionego w teczce z Waszyngtonu przez Jeffreya Sachsa i Davida Liptona. Jeszcze komunistom od premiera Mieczysława Rakowskiego przywiezionego. A pośrednikiem był agent wywiadu PRL w Waszyngtonie o pseudonimie Aleks.
Akuszerem planu zbawienia Polski (jako laboratorium przed zbawieniem Związku Sowieckiego) i opiekunem Jeffreya Sachsa był niezawodny (do dziś) przyjaciel Polski – George Soros. On miał wcześniej własny plan, podobny do tego przywiezionego przez Sachsa i Liptona, a lansowany u „przyjaciela” Bronisława Geremka. Ale ostatecznie postawił na ten z teczki dwóch panów, reprezentujących głównie Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Oni przecież przekonali do swego pomysłu samego Adama Michnika. Dlatego zaraz skrobnął artykuł „Wasz prezydent, nasz premier”, żeby „nasz premier” mógł plan realizować. Niestety o wspaniałym Sorosu, Michniku i równie wspaniałych Sachsie oraz Liptonie Janusz Lewandowski nie wspomina. Zapewne ze skromności.
Lewandowski z Balcerowiczem musieli być pod wrażeniem, skoro Sachs miał ledwie 35 lat i na koncie wielki sukces w Boliwii, czyli kompletną klapę reform rynkowych w tym kraju. W Polsce klapa nie groziła, bo był Lewandowski. I Balcerowicz. I Geremek. I Kuroń. I Michnik. Wspomina za to bohater narodowy Lewandowski, że „czysto komercyjna prywatyzacja nie jest możliwa w kraju, w którym zwycięski prezydent Wałęsa obiecał rodakom 100 milionów”. Ale on wiedział, jak „znaleźć sposób na to, by poradzić sobie z ogromną skalą zmian własnościowych w kraju, w którym brakuje kapitału, ale są nierealistyczne oczekiwania”.
Pomogła wielka społeczna wrażliwość Janusza Lewandowskiego. Wszak to on miał „poczucie historycznej odpowiedzialności, bo kraj wypełniony był nie tylko nadzieją, ale też lękiem”. To on przeżywał dramat widząc „zalęknionych ludzi, niepewnych jutra”. To on „nie chciał wyrządzać szkody jakimkolwiek miastom i regionom”. To on „wbrew wszystkim stereotypom był patronem najbardziej socjalnej prywatyzacji w naszej części Europy”. To on nie robił „prywatyzacji zza biurka”. Jeździł „po Polsce i spotykał się z ludźmi”. I nieprawdą jest, że potem wszystkich tych ludzi oszukał, setki tysięcy wpędził w biedę. On chciał wyłącznie ich dobra i to zrealizował.
Przecież „odrodzenie prywatnej własności w najbardziej uzwiązkowionym kraju w naszej części Europy” nie było fiu bździu. Tym bardziej że „w 1991 r. Polska nie cieszyła się zaufaniem zagranicznych inwestorów”, a „siła związku zawodowego wprowadzała dodatkowy wymiar negocjacyjny, który był kosztowny dla potencjalnego inwestora”. Ale się udało. A takie firmy jak Polkolor Piaseczno musiały upaść, gdyż tylko „wyglądały na nowoczesne, ale w sensie finansowym były bankrutami”. A takie jak Zakłady Papierniczo-Celulozowe w Kwidzynie musiały zostać sprzedane za marną część ich wartości. Były wprawdzie za późnej komuny najnowocześniejsze w Europie (miały najnowsze technologie ze świata, co kosztowało nawet miliard dolarów), ale nie miały kasy, a miały kredyty. Dlatego trzeba było je sprzedać okazyjnie International Paper Corporation za 200 mln dolarów. Za co Lewandowski został honorowym obywatelem miasta, czyli nieźle ludziom zamieszano w głowach.
Żali się Janusz Lewandowski, że „Polacy jakoś nie mogą się pogodzić z własnym sukcesem”, bo wprawdzie „padały firmy państwowe, które traciły swoje rynki”, ale wszystko szło do przodu. Jak w wypadku PGR-ów, ale przecież „żadne państwo naszego regionu nie znalazło dobrego rozwiązania dla kołchozów”. Tym bardziej że „w ludziach z PGR-ów tkwiło coś, co można nazwać wyuczoną bezradnością”. Byli bezradni, to jak mogli odnieść sukces, a nawet przetrwać. Po prostu byli rozleniwieni przez komunę, gdzie „zakład pełnił funkcje socjalne: gwarantował żłobki, przedszkola i wczasy pracownicze”. A tak być nie powinno. Ale nowe weszło i nawet „na ziemiach dawnych PGR-ów wyrosły zdrowe przedsiębiorstwa, które tym się różnią od typowego rodzinnego gospodarstwa, że produkują na rynek i na eksport”. Po kiego diabła więc teraz rząd Mateusza Morawieckiego chce wdrażać specjalne programy dla terenów po PGR, skoro jest tak dobrze?
Wszystko szło znakomicie, ale przyszli szkodnicy z PiS i „pod pretekstem repolonizacji dokonuje się renacjonalizacja, która jest de facto kolonizacją sfery publicznej przez zastępy miernych, ale wiernych PiS. Rodzi się oligarchia, czyli Budapeszt w Warszawie. Miernota wypiera tych, którzy byliby w stanie stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom”. Takim jak Janusz Lewandowski, którym miernota mogłaby sznurówki prać, bo czyścić butów jest niegodna. Dziękujemy ci, Januszu Lewandowski. Bez takich ludzi Polacy za szybko by się wzbogacili, a potem wszystko przeżarli. A tak dostali zbawienną szkołę przetrwania. A że nie urządzili się tak jak Lewandowski, to zrozumiałe. Wybitnych ludzi jest mało. A już tak zasłużonych dla Polski może trzech.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/535488-janusz-lewandowski-uratowal-polske-opowiedzial-o-tym-w-gw