Niestety, Panie Marszałku, teraz przynajmniej pięć pokoleń Grodzkich będzie musiało żyć z tym wstydem, jaki zafundował Rzeczpospolitej Pan Marszałek.
Polacy na niemieckiej służbie
W naszej historii nieraz Polacy łasili się do Niemców, a to by dostać 30 gram dżemu więcej w 1940 roku, a to żeby nie dostać rózgą po rękach w Bismarckowej szkole, albo też licząc na koneksje poprzez oddawanie swoich dziewcząt za żonę berlińskiego dworaka. Ale żeby tak chwilę poświecić twarzą w „Sueddeutsche Zeitung”, dostać tu i tam jakieś cytowanie, dostać rolę opluwacza własnej historii?
CZYTAJ TAKŻE: Żale Grodzkiego w sprawie Veta są fatalne dla Polski
Bo Pan, Panie Profesorze Grodzki, nie może już się wykręcić gładkim słówkiem, że Pan tylko PiS opluwał, albo że tylko „PiSowską” Polskę, bo ze swoją historyczną ignorancją uderzył Pan w setki lat polskiej historii. Mówienie Niemcom, że Polska upadła przez „Liberum Veto”, było kiedyś obowiązkiem skundlonej szlachty Rzeczpospolitej, która na dworze Fryderyka II Wielkiego albo jego potomków dopraszała się o jakąś pensyjkę, zwolnienie z podatków, albo kilka mórg ziemi.
Za pieniądze w Polsce można wszystko zdziałać
- szydził z Polaków pruski monarcha, jeden z autorów I rozbioru Rzeczpospolitej. Zdumiałby się dzisiaj, bo przecież wywiadów w „Sueddeutsche Zeitung” udziela się za darmo - teraz więc polski parlamentarzysta na byle skinienie przybędzie uzasadniać konieczność zagranicznej „opieki” i zmyślać o polskich wadach narodowych - Hohenzollernowie nie śnili o takim scenariuszu.
Niemca zapewniać o marności polskiej
I trzeba tu wspomnieć, że proste łączenie Liberum Veto z rozbiorami było przeprowadzane zarówno przez owładnięte niemożnością polityczną środowisko galicyjskich historyków końca XIX wieku jak i PRLowską historiografią. Mówienie, że to ustrój Rzeczpospolitej był przyczyną upadku wynikało jednak wprost z pism carycy Katarzyny II, dokumentów Wiednia i Berlina, bo przecież trzeba było jakoś rozbiory uzasadnić - owym rzekomym „polnische wirtschaft”. Szkoda, Panie Marszałku, że Pan tego niemieckiego antypolskiego określenia nie użył w wywiadzie, albo całego wywiadu po niemiecku nie przeprowadził. Po co już się zasłaniać polskością, polszczyzną, obywatelstwem „tenkraju”?
Skoro już Pan Profesor pisze Berlinowi uzasadnienia do interwencji, to dodajmy, że zrównanie Liberum Veto z upadkiem Polski to licealne uproszczenie. Prawa jednomyślności używano sporadycznie w I połowie XVII wieku, do zerwania całości sejmu w 1652 roku, ale w trzy dekady później dochodziło do wielkich zwycięstw, które ratowały Europę. Fatalni Wettynowie rozwalali nam Polskę, a niejeden ich plan korzystny jedynie dla samej Saksonii, został przez owe Veto powtrzymany. Gdyby Veto miało moc w 1773 roku, to Tadeusz Rejtan uniemożliwiłby legalizację rozbiorów, więc nie jest tak, jak Pan Marszałek zapewnia, że VETO zawsze przynosiło Polsce szkody. Chyba że blokowanie rozbiorów uznaje Pan za zło…
Zdrajcy oligarchowie, kupowani przez obce mocarstwa, rozkradali i niszczyli Rzeczpospolitą. Kraj osłabiały elity oczerniający własny kraj za granicą w osobach Hieronima Radziejowskiego, Feliksa Potockiego, Adama Gurowskiego, Wandy Wasilewskiej - ładne grono sobie Pan Marszałek wybrał.
O planie Marshalla powtarza Pan Profesor podobnie kompromitujące uproszczenia. Ja wiem, że w TVNie tak mówili, ale pierwszemu senatorowi Rzeczpospolitej wypadałoby znać więcej historii niż z dyktanda dla półanalfabetów. Nie rząd komunistyczny w Polsce (i nie „nasz”, jak Pan pisze, bo Stalin go wybierał, nie Polacy) odrzucił plan Marshalla, a Moskwa. Wyszła teraz monumentalna, dobra praca Benna Steila o tymże powojennym planie gospodarczym, wynika z niej jasno, że owe amerykańskie wzmocnienie dla Europy było krokiem do stworzenia europejskiej wspólnoty opartej o więzi gospodarcze i wspólne wartości - czy widzi Pan Marszałek jak niewiele ma to wspólnego z obecnymi działaniami Unii Europejskiej? A jeszcze zaznaczmy, że opierała się planowi Marshalla sama Wielka Brytania, a przyjęła go wreszcie, w toku twardych rozmów, w wyniku których uwzględniono obawy Londynu.
Cytat Grodzkiego a cytaty z Targowicy
Musi Pan też wiedzieć, Panie Marszałku, jak wiele z Pańskich słów w tym wywiadzie, jest jako żywo wyjęta z pism Konfederacji Targowickiej. Pan się uskarża na „autorytarne metody” w Polsce, a symbole narodowej zdrady z Targowicy pisali do Katarzyny II o tyranii Konstytucji 3 maja. To od Seweryna Rzewuskiego, Szczęsnego Potockiego i Ksawerego Branickiego brał pan żywe cytaty i zapomniał postawić cudzysłowu, czy tę tradycję intelektualną zaczerpnął Pan z innych źródeł?
Pisali w 1792 roku Konfederaci Targowiccy:
wznosimy ręce nasze do was za tą wspólną ojczyzną, która ginie, a którą wy zachować możecie. (…) Pomnijcie, źe gdzie się sadowi tyranja, tam na czas zwlec zgon swój można, ale go nie umknąć. Później lub prędzej wszystko, co tchnie wolnością, pod ciężarem despotyzmu upaść musi”
Grodzki akt zdrady powtarza współczesnym językiem:
Przyglądano się z wyrozumiałością demontażowi praworządności w Polsce i na Węgrzech z nadzieją, że się opamiętają. Ale czas pokazał, że nasila się tendencja w stronę autorytarnych rządów
Zatem reformowanie kraju to tyrania, despotyzm, autorytaryzm. Zaprawdę znana to bajka w księgach zdrady narodowej.
Panie Marszałku! Słuchało się czasem tych oskarżeń o zdradę, porównywania Waszych działań do Targowicy, jak na być może jakąś przesadę. Poniekąd okazało się to prawdą - jak będziecie tak spieszyć do sąsiadów ze szkalowaniem własnego kraju, to Targowica przy Was zacznie wypadać nie tak znowu najgorzej.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/530001-nazwac-targowica-to-malo-grodzki-w-niemieckiej-prasie