O ile określanie obecnych czasów orwellowskimi nie jest niczym odkrywczym, o tyle odnajdywanie w roku 2020 kolejnych zjawisk opisanych przez autora „1984” wskazuje na nowe widmo totalitaryzmu krążącego nad światem. Tak, totalitaryzmu.
Tylko w ostatnim tygodniu prezydent napotężniejszego państwa świata został tysiąckrotnie wrzucony do Orwellowskiej luki pamięci. Twitter do tego stopnia zdecydował się usunąć Donalda Trumpa z mainstreamu, że opatruje jego tweety uwagą, że „oficjalne źródła mówią, że to twierdzenie jest dyskusyjne”. Wiele z komunikatów się nie wyświetla, a nie wiemy czy niejawne algorytmy nie ograniczają zasięgów w jeszcze większym stopniu. Facebook zmienił status Donalda Trumpa w swojej sieci - z „prezydenta” na „kandydata politycznego” co po prostu nie jest prawdą - nawet jeśli obecne wyniki się potwierdzą, to do stycznia pozostaje on głową państwa północnoamerykańskiego, a nie jakimś tam politykiem. Wikipedia szaleje już od dawna - trudno o biogram konserwatywnego polityka lub myśliciela, gdzie subtelny podrozdział „Kontrowersje” nie zawierałby opisów naświetlanych przez pryzmat skrajnie lewicowego światopoglądu.
O polskich przypadkach blokowania kont, ograniczania zasięgów znaku Polski Walczącej, określania krytyki ruchów LGBT jako „mowy nienawiści” można by pisać w nieskończoność. O zagrożeniu naszej suwerenności cyfrowej rozmawiamy od lat, choć Polska w pojedynkę nie jest w stanie zrównoważyć potęgę kilkunastu adminów i programistów z Doliny Krzemowej. I tak oto doszło do powstania Orwellowskich „luk pamięci”, do których urzędnik Oceanii, Winston Smith, wrzucał te gazety i dokumenty, które zawierały wstydliwe, „nieprawilne”, nieaktualne z punktu widzenia władzy, informacje i opisy. Przy czym Smith oczywiście do rury z ciepłym powietrzem, zasysającej skrawki papieru, wrzucał ręcznie, mozolnie i stopniowo - tymczasem dziś wszystko odbywa się z prędkością światła - jedno kliknięcie w openspace korporacji zamyka dostęp do komunikatów Donalda Trumpa milionom ludzi na całym świecie. W dodatku media elektroniczne oddziałują na świadomość i podświadomość dużo skuteczniej niż jakiś tam druczek na papierze, a w dobie szumu informacyjnego i neuromarketingu współczesne „luki pamięci” tresują ludzi szybciej i sprawniej niż siermiężna machina totalitaryzmów roku „1984”. I jeszcze jedno - Winston Smith wprowadzał w cenzurę zgodnie z zasadami zero-jedynkowymi: prawda-fałsz. Facebook, Twitter i Wikipedia potrafią niuansować, stopniować wiarygodność, wywoływać dużo więcej emocji niż tylko „wierzę-nie wierzę”. W internetowej encyklopedii, Wikipedii, hasło dotyczące „Strajku kobiet” jest sześciokrotne dłuższe i ma sto razy więcej przypisów niż bitwa pod Kircholmem, zatem dwutygodniowe rozróby na ulicach polskich miast okazują się sześciokrotnie czy stukrotnie ważniejsze niż wielkie zwycięstwo nad Szwedami, wprowadzające do pola europejskich bitew znakomitą husarię. Trudno o bardziej groteskowy kontrast - genialny hetman Jan Karol Chodkiewicz i arcydzieło sztuki wojennej, jakim była husaria, w Orwellowskim świecie 2020 roku nie dorastają do pięt Marcie Lempart i LGBTowcom dewastującym kościoły i święte figury.
Pisarz nie opisał szczegółów wprowadzania trzech światowych totalitaryzmów zawartych w swojej powieści. Patrząc jednak na naszą rzeczywistość, można zgadywać, że były one wprowadzane przy aplauzie tamtejszych Tomaszów Lisów i Bartoszów Węglarczyków, którzy dziś nie mogą się nazachwycać cenzurowaniem obrońców tradycyjnie pojmowanej wolności. Tak przemija sława świata.
CZYTAJ TAKŻE:
Czy prawicowcy mogą wygrać z algorytmami cyfrowych molochów?
Jaką rolę naprawdę ma odegrać Rada Konsultacyjna? Podpowiedzi z angielskiej wikipedii
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527027-orwell-zapomniany-wynalazca-twittera-wikipedii-i-facebooka