W poniedziałek doszło do dwóch ataków na samochód należący do NIK, protestujący zachowywali się agresywnie wobec kierowcy, w aucie nie było prezesa Mariana Banasia - napisała w piątek na Facebooku Najwyższa Izba Kontroli, odnosząc się do doniesień „Gazety Wyborczej”, że kierowca NIK próbował staranować protestujących.
W piątek „Gazeta Wyborcza” podała, że skoda superb, której kierowca próbował w poniedziałek pobić, a potem przejechać demonstrantów w Warszawie, to służbowy pojazd prezesa NIK Mariana Banasia. Jak przekazano, nie wiadomo, czy prezes Najwyższej Izby Kontroli był w środku.
Według relacji podanych przez „GW”, podczas blokowania przez demonstrujących Wisłostrady jeden z kierowców najpierw próbował wjechać w siedzących na jezdni protestujących, a potem „rzucił się” na jedną z uczestniczek demonstracji.
Chwycił ją oburącz wokół jej tułowia, podniósł, rzucił na ziemię i zaczął ją wlec w kierunku tylnych drzwi swojego auta. (…) W tym momencie wszyscy chłopcy rzucili się na niego i próbowali go od niej oderwać
— czytamy w dzienniku.
Po południu Izba opisała przebieg zdarzenia z perspektywy kierowcy.
Atak na samochód
W poniedziałek doszło do dwóch ataków na samochód należący do NIK. Około godziny 17:30 samochód utknął w tłumie w okolicach Tamki. Została dwukrotnie wezwana policja. Policja udzieliła asysty. Następnie około godziny 18 na Wisłostradzie tłum kolejny raz zablokował i zaatakował samochód należący do Najwyższej Izby Kontroli
— napisano.
Wyjaśniono, że pracownik NIK kierujący pojazdem prosił protestujących, aby nie dokonywali uszkodzeń pojazdu i umożliwili mu dalszy przejazd.
Pomimo próśb - protestujący uniemożliwiali dalszy przejazd pojazdu, zachowywali się agresywnie względem pracownika Najwyższej Izby Kontroli, kierowali w jego stronę groźby pozbawienia życia i zdrowia oraz zagrozili zniszczeniem pojazdu
— relacjonuje NIK.
Według Izby, jej pracownik wychodząc z pojazdu kolejny raz prosił protestujących, aby pozwolili mu przejechać.
Został zaatakowany i podjął próbę odsunięcia osób od pojazdu. Osoby, które zostały utrwalone na materiale upublicznionym przez +Gazetę Wyborczą+, były bardzo agresywne, wulgarne i stwarzały bezpośrednie zagrożenia dla zdrowia i życia pracownika Najwyższej Izby Kontroli
— podała NIK.
Kierowca poczuł się zagrożony
Kierujący pojazdem poczuł się zagrożony. Bał się zarówno o swoje bezpieczeństwo, jak i bezpieczeństwo mienia, które zostało mu powierzone. Wsiadł do auta i uprzedzając, że rusza powoli, oddalił się z miejsca, gdzie został zatrzymany. Jeden z mężczyzn próbował jeszcze zablokować mu drogę, ale widząc, że samochód zaczyna się poruszać, w końcu przesunął się z toru jazdy. W samochodzie nie było prezesa NIK
— zapewniła Izba.
Jednocześnie poinformowała, że właściwe służby NIK zostały powiadomione o zdarzeniu.
Aktualnie analizują przebieg przedmiotowego zdarzenia i przygotowują zawiadomienie o możliwości popełnienia czynów karalnych na szkodę pracownika NIK. Co istotne – do wskazanych ataków doszło w momencie, gdy pracownik wykonywał czynności służbowe
— zaznaczono.
Od ubiegłego czwartku trwają wielotysięczne protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. TK stwierdził, że przepis zezwalający - na mocy ustawy z 1993 r. - na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.
mly/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524406-nik-doszlo-do-dwoch-atakow-na-samochod-izby