W rosyjskiej kulturze ludowej zwane były „domowikami” (Домовой), bo siedziały w domach, czasem pomogły coś posprzątać, ustrzec przed zniszczeniem, a czasem rozsypały ziarno, zrobiły dziurę w talerzu albo nadgryzły sznur od wiadra. Rzecz o krasnoludkach, gnomikach, domowikach, bardzo potrzebnych do usprawiedliwiania niepowodzeń, do tłumaczenia trudnych zjawisk, do straszenia albo rozbawiania prostego rosyjskiego ludu.
To dziwne, ale w kilku biurach instytucji państwa i w kilku redakcjach słyszałem całkiem poważnych urzędników i dziennikarzy, że gnomiki istnieją i robią całkiem dużo szkód w naszym kraju, wymieniali ich nawet z nazwiska. Na pytanie czemu ich się nie wskaże, moi rozmówcy twierdzili, że w XXI wieku trudno przyłapać gnomika na jego gnomikowatości, że trudne przepisy, płynna granica między byciem gnomikiem albo tylko wyznawcą gnomików, że łapaczy gnomików się wyśmiewa za spiskowe teorie, naiwność, szczucie i Bóg wie co za co jeszcze. No słowem: baśnie i legendy.
Gdyby w Polsce XXI wieku istniały gnomiki, a przecież wiemy, że to tylko baśniowa opowieść, na pewno psociłyby i tutaj. Już nie przestawianiem naczyń w kuchni czy płoszeniem kota z pieca - w XXI wieku gnomiki musiałyby także być nowoczesne. Może czasem jakimś okrzykiem przekonałyby rosyjskiego sąsiada, że w polskim domu mamy złe i agresywne zamiary (stary żart z ludowych wierzeń), może występowałyby w rosyjskiej telewizji, przepraszając widzów za to, że Dzierżyński był Polakiem, a mieszkańców polskiego domu straszyłyby amerykańskim wojskiem albo złymi ludźmi z Nowego Jorku, którzy przyjdą do nas i zabiorą nam kamienice. Śmiechu byłoby co niemiara.
Na pewno stworzyłyby własny ekosystem - mieszkałyby w urządzonych przez siebie uroczych zakamarkach, miałyby własną gazetę i własne portale internetowe. Miałyby własną wizję świata, opisywałyby idealną gnomikową ekonomię, gnomikowe prawa, miałyby własne gnomikowe slogany. Samotny gnomik niewiele napsoci w domu, rosyjskie wierzenia napominają o całej infrastrukturze gnomikowej rzeczywistości - hierarchii, nawykach, odruchach. Musi być jakiś papa-gnom, najdziwniejszy z nich wszystkich, nonszalancko zasypiający na oczach wszystkich, traktowany z pobłażaniem i uznaniem. Na pewno gnomiki zaprzyjaźniłyby się z wieloma domownikami, przekonały o swojej sympatyczności, albo przekonałyby, że nie są gnomikami. Przyłapane na niesfornym dowcipie, natychmiast by wszystkiemu zaprzeczały i wskazywały, że ktoś inny jest winny, a one miały dobre zamiary. Nigdy byśmy nie wiedzieli, co powoduje gnomikami: naiwność, złe intencje, przekonanie o własnej wyższości i wyjątkowości, a może chciwość lub inspiracja od gnomików z innych domów?
Trudno się w Polsce rozmawia o rosyjskich „gnomikach”, bo same gnomiki robią wtedy nadzwyczajny szum i histerię, aż ze ścian spadają garnki, a z internetu pełne oburzenia protesty. Pozostaje nam jedynie odnotować taką opowieść, z westchnieniem powtarzaną przez gawędziarzy i kronikarzy prastarych wierzeń.
ZOBACZ OSTRY SPÓR Z TOMASZEM SOMMEREM O JEGO DZIWNYM TWEECIE NA TEMAT GRODNA
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/515336-jak-rosyjskie-gnomiki-psoca-w-polskim-domu