„Chodzi nam o budowanie kapitału społecznego dla rozwijania przyjaznych relacji między Polską a Węgrami w przyszłości. O tym jednak w tekście Onetu nie znajdziemy ani słowa” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dyrektor Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka – dr hab. Maciej Szymanowski.
wPolityce.pl: Dwa dni temu portal Onet zamieścił krytyczny tekst Marcina Wyrwała na temat działalności Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka, którym Pan kieruje. Po lekturze tego materiału właściwie trudno się doszukać jakichkolwiek pozytywów działalności Pańskiej instytucji. W artykule możemy przeczytać, że „z 6 mln zł, jakie instytut dostał w 2019 r., 4,3 mln zł wydał na własne funkcjonowanie, a 1,6 mln na dofinansowanie projektów pogłębiających polsko-węgierską przyjaźń i współpracę”. Można więc odnieść wrażenie, że instytut zajmuje się sam sobą i obsługuje sam siebie, skoro niemal ¾ środków zużywa na własne funkcjonowanie.
Dr hab. Maciej Szymanowski: Tekst Onetu, napisany w pseudosensacyjnej formie, oparty jest o liczne przekłamania i insynuacje. Większość środków została wydana nie na „własne funkcjonowanie” Instytutu, ale na „własne projekty”, takie jak np. pierwsze w historii Polsko-Węgierskie Forum w Nowym Sączu, gromadzące aktywistów z obu krajów działających na rzecz pogłębienia naszych wzajemnych stosunków czy polsko-węgierskie spotkania i wymiany młodzieżowe, m.in. pierwsze w historii spotkanie młodzieży i wykładowców węgierskich polonistyk i polskich hungarystyk, któremu towarzyszyła konferencja naukowa na Uniwersytecie Warszawskim.
Wśród owych „własnych projektów” jest też Szkoła Liderów – Uniwersytet Letni, który odbywa się podczas wakacji w Krasiczynie i gromadzi ok. 400 młodych osób z Polski i Węgier, głównie studentów, którzy mają możliwość wysłuchania wielu wykładów i dyskusji oraz wzięcia udziału w licznych programach kulturalnych. Do tego rodzaju przedsięwzięć należy również dofinansowanie nauczanie języka polskiego w czterech gimnazjach na Węgrzech oraz języka węgierskiego w dziewięciu liceach w Polsce, np. w LXIII LO w Warszawie, a także obozu językowego dla węgierskiej młodzieży w Polsce.
Te programy mają charakter wieloletni. To jest inwestycja w przyszłość. Chodzi o to, by w ciągu najbliższych pięciu lat co najmniej 500 młodych osób z Polski i z Węgier poznało język, historię i kulturę narodu bratanków. Mam na myśli osoby wykształcone, ambitne, aktywne w wielu obszarach życia, a więc przyszłe elity obu krajów. Chodzi o budowanie kapitału społecznego dla rozwijania przyjaznych relacji między naszymi narodami w przyszłości. O tym jednak w tekście Onetu nie znajdziemy ani słowa.
Znajduje się natomiast wzmianka o 847,5 tys. zł przeznaczonych na pensje 10 pracowników Instytutu.
Jest to wzmianka bez zaznaczenia, że chodzi o pensje brutto. Są to stawki sytuujące się w granicach średniej wysokości wynagrodzeń w Warszawie lub nieco powyżej owej średniej. Problem polega na tym, że ludzi znających język węgierski w Polsce jest tak niewielu, że są oni rozchwytywani na rynku. Absolwenci hungarystyki zaraz po studiach dostają zazwyczaj bardzo atrakcyjne finansowo oferty pracy od dużych firm. Nie jesteśmy oczywiście w stanie konkurować z koncernami. Uważam więc za duży sukces, że udało nam się skompletować zespół, w którym są osoby nie tylko mówiące po węgiersku, ale znające bardzo dobrze realia społeczno-kulturalne dzisiejszych Węgier.
Onet zarzuca wam, że współpracujecie z węgierskim instytutem Szazadvég, który nie jest żadnym „prestiżowym think tankiem”, tylko „pralnią pieniędzy”.
To mój ulubiony fragment tekstu z Onetu: miażdżąca krytyka Szazadvég, jednego z większych i najbardziej prestiżowych węgierskich think tanków, pod którą jakoś dziwnie nikt nie chciał się podpisać z imienia i nazwiska – poza samym redaktorem Wyrwałem: „zastrzegający anonimowość specjaliści z zakresu tematyki węgierskiej oraz węgierscy dziennikarze informują…”. Na szczęście wystarczy zajrzeć na portal owego think tanku (jest on prowadzony także w wersji angielskojęzycznej) i zapoznać się z treścią publikowanych tam analiz ekonomicznych, działalnością wydawnictwa Szazadvég, jego szkołą wspieraną przez Międzynarodowy Fundusz Wyszehradzki, czy przedsięwzięciami organizowanymi we współpracy z Klubem Jagiellońskim czy Warsaw Institute, aby się przekonać, że Onet i jego „specjaliści” trafili tutaj przysłowiową kulą w płot.
Onet zarzuca wam, że czytelnik prowadzonego przez was portalu „nie dowie się wprawdzie z nich wiele na temat relacji polsko-węgierskich, ale za to będzie mógł poczytać o najnowszych sukcesach polskiego rządu”. Zostaliście sportretowani jak polityczna tuba PiS-u.
No to chyba redaktor Wyrwał i ja widzieliśmy różne portale. Onetowi, podobnie jak drugorocznemu uczniowi Sierzputowskiemu z „Pięknych Dwudziestoletnich” Marka Hłaski, wszystko kojarzy się z jednym. W rzeczywistości Instytut Felczaka nie zajmuje się polityką, co dostrzeże każdy nieuprzedzony czytelnik naszego portalu. Informujemy o ważniejszych i ponadczasowych wydarzeniach, które mają miejsce w Polsce i na Węgrzech. Robimy to po węgiersku i po polsku. Mamy bowiem świadomość, jak niewiele Polacy i Węgrzy wiedzą o sobie nawzajem, co udowodniły badania socjologiczne przeprowadzone przez Instytut Szazadvég i przez CBOS. Tę niewiedzę potwierdza również tekst redaktora Wyrwała, którego zachęcam do kursów języka węgierskiego i zdobywania informacji z pierwszej ręki.
Dziękuję za rozmowę.
gg/wPolityce
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/514349-szymanowski-tekst-onetu-oparty-jest-o-liczne-przeklamania