Czy obserwujemy narodziny polskiego Stonewall? - pytała Gazeta Wyborcza 8 sierpnia, komentując zatrzymanie Michała Sz., aktywistę LGBT i członka agresywnej grupy zwanej „kolektywem Stop Bzdurom”. Bez pełnej odpowiedzi na to pytanie, nie da się przewidzieć, w którym miejscu walki cywilizacyjnej jesteśmy.
CZYTAJ TAKŻE:
Zatrzymany bojówkarz LGBT prowokuje dalej. Margot: Nie damy się homofobom
Tuż po demonstracjach na Krakowskim Przedmieściu pojawił się na twitterze hashtag polskistonewall, a w radiu TOK FM lider Kampanii Przeciw Homofobii Slava Melnyk mówił, że są pewne podobieństwa (choć mówił i o różnicach) pomiędzy zamieszkami w nowojorskim Stonewall Inn a protestami aktywistów LGBT w Warszawie. W innych mediach społecznościowych pojawiał się znak zaciśniętej pięści (symbol walczącej, ekstremistycznej lewicy) w barwach gejowskiej tęczy.
Czy mamy więc do czynienia z polskim Stonewall? Czym były zamieszki w gejowskim klubie w 1969 roku i jak to się ma do dzisiejszej rzeczywistości w Polsce?
Czym był Stonewall Inn?
Legendarny pub na południowym Manhattanie powstał w 1966 roku, gdy zamknięty po pożarze lokal przejęła mafijna rodzina Genovese. Większość knajp w centrum Nowego Jorku była w mniejszym lub większym stopniu kierowana przez grupy przestępcze, ale kluby gejowskie były w 100% ideą gangów: lokalny komisariat dostawał stałe łapówki, choć w ramach nich organizowano czasem naloty do tych osobliwych miejsc rozrywki. Dlaczego osobliwych? Narkotyki i prostytucja były tam na porządku dziennym, licencji na alkohol nie było, ale alkohol sprzedawano - goście pili często z tych samych szklanek, a oprócz tańca do lokalu chodziło się także na przygodny seks. „To nie było najzdrowsze miejsce na świecie” - eufemistycznie wspominał po latach Bill Lyons, jeden z aktywistów gejowskich.
27 czerwca 1969 roku doszło do zamieszek, gdy policja zorganizowała kolejny nalot na bar. W mitologii LGBT było to wydarzenie przełomowe, w którym rzekomo spontaniczna młodzież, mając dość heteroseksualnej opresji, powiedziała „dość” i zaczęła się bronić. Po zamieszkach powstał „Front Wyzwolenia Gejów”, nawiązujący swoją nazwą do Frontu Wyzwolenia Narodowego – czyli wietnamskiej komunistycznej armii. Ruch homoseksualny związał się także z nurtem hippisów w identyczny sposób kontestującym współczesną kulturę i obyczajowość, jednocześnie promując pacyfizm i krytykując rząd USA za próby zbrojnego powstrzymywania imperializmu sowieckiego. Do marksizmu ruch gejowski zbliżył się także z powodu wspólnej, po 1941 roku, wrogości do nazistowskich Niemiec. Homoseksualiści byli więźniami obozów koncentracyjnych, do których po wybuchu wojny z ZSSR dołączyli także komuniści – z prawdziwego cierpienia ofiar III Rzeszy uczyniono oręż polityczny, sugerując że homoseksualiści byli ofiarą typowej nietolerancji (a nie nazistowskiego totalitaryzmu).
Inne aspekty tamtego wydarzenia, były konsekwentnie przemilczane i manipulowane. Niechętnie się mówi, że do lokalu uciekali niepełnoletni chłopcy, ginąc w objęciach starych „homofili”, jak wtedy określano gejów. Narkotyki, alkohol i seks, były rejestrowane przez mafię, by szantażować prominentnych gości, którzy musieli wpisywać się do księgi klubu jako goście. W barze spotykali się także komuniści i lewaccy aktywiści, którzy planowali m.in. właśnie bunt przeciwko władzy. Jednym z takich bywalców był Harry Hay, dziś przedstawiany jako bohater historii LGBT, a w rzeczywistości zawodowy rewolucjonista, komunista, organizator młodzieżowych squatów, takich kolektywów jak „stop bzdurom”, dokąd uciekali często młodzi ludzie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
9 ideologów LGBT, o których tęczowi nie lubią mówić
Była to awangardowa część rewolucji obyczajowej 1968 roku, gdzie pod pretekstem walki o wolność starzy działacze poszerzali sobie żerowisko seksualne. Hay, ze swoimi wspólnikami, przygotowywali się do zamieszek od lat, chcieli wstrząsnąć Ameryką, chcieli rozgłosu, chcieli aby ich zdeterminowana grupa aktywistów stanęła na czele nie marginalnego środowiska ale głośnego na całe Stany Zjednoczone, buntowniczego ruchu. Potrzeba było im jedynie punktu przełomowego, medialnego wydarzenia, które zapoczątkuje zmiany społeczne. Gotowość do postawienia oporu przy kolejnym nalocie policji była więc częścią planu - nic prostszego jak podburzać tych, co nie mają nic do stracenia: prostytutki, transwestyci, narkomani, margines społeczny i zdesperowana młodzież buntowniczych lat 60-tych.
Polski Stonewall?
Zatem w mitologii LGBT Stonewall to miejsce, gdzie pobito osoby homoseksualne, gdzie podczas policyjnego nalotu doszło do starć, ulicznej rewolucji, zyskującej rozgłos w amerykańskiej prasie. Tęczowa wersja mówi o wykluczonych gejach i lesbijkach, którzy nie chcieli być ofiarą opresyjnego reżimu białych, heteroseksualnych, chrześcijańskich mężczyzn (czyli policjantów). Narracja polskich aktywistów wokół zatrzymania Michała Sz., jest właściwie identyczna. Nawet oskarżenia o faszyzm pojawiają się tutaj analogicznie do tamtych zamieszek. Co prawda policja w Polsce okazała zimną krew i zapobiegła starciom, gdy zaś w Nowym Jorku doszło wtedy do regularnych potyczek na ulicy, ale odpowiednio ukierunkowane oburzenie medialne pozwala i tutaj rozpętać histerię.
Czy „polski Stonewall” ma też pozostałe analogie do swojego pierwowzoru? Te o których organizacje LGBT nam nie powiedzą? Czy był świadomie inspirowany, przygotowywany jako część politycznej operacji? Czy stoi za tym biznes, pieniądze dla półlegalnych i nielegalnych działalności?
Wiele z aktywności ruchów LGBT wyjdzie na jaw dopiero po latach. Możemy jednak być pewni, że dziś, tak jak wtedy, tęczowi demonstranci dzielą się na dwie grupy. Tych, co naiwnie wierzą w bajkowy opis walki tęczowej miłości z heteroseksualnym, złem, oraz tych, którzy wierzą w tysiące złotych napływających im na konto od wyznawców ideologii LGBT.
OBEJRZYJ PROGRAM NA TEN TEMAT:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/513093-tajemnica-stonewall-czyli-kolejny-zaklamany-mit-ruchow-lgbt