W referendum konstytucyjnym 25 maja 1997 r. wzięło udział 12 137 136 osób, czyli zaledwie 42,86 proc. uprawnionych.
Konstytucja z 1997 r. została przyjęta, weszła w życie i jest najwyższym prawem w Polsce. Gdy jednak jest traktowana niemal jak tekst święty, przed którym trzeba bić wyłącznie pokłony, zasadne wydaje się zastanowienie nad jej statusem. A ten status jest co najmniej wątpliwy. Konstytucja została bowiem przyjęta dzięki sztuczkom i przegięciom. Obarczona jest więc grzechem pierworodnym. A nawet kilkoma grzechami.
Główni twórcy i patroni konstytucji to Aleksander Kwaśniewski i Włodzimierz Cimoszewicz, działacze Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Z przewodniczenia Komisji Konstytucyjnej pierwszy wskoczył na fotel prezydenta RP, zaś drugi na stanowisko prezesa Rady Ministrów. Ich dzieło zakończył prof. Marek Mazurkiewicz (z PZPR). Wprawdzie na początku (w 1992 r.) szefem istnienia Komisji Konstytucyjnej był senator Komitetu Obywatelskiego Walerian Piotrowski, lecz jego wpływ na kształt ustawy zasadniczej był żaden.
Zgromadzenie Narodowe przyjęło konstytucję 2 kwietnia 1997 r.: 451 głosami za, 40 przeciw i 6 wstrzymujących się. 25 maja 1997 r. odbyło się referendum konstytucyjne, w którym ustawę zasadniczą przyjęto. 16 lipca 1997 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisał tekst konstytucji i zarządził jej opublikowanie w „Dzienniku Ustaw”. 17 października 1997 r. konstytucja weszła w życie (po 3 miesiącach od daty jej ogłoszenia).
Kombinacje od 1992 roku
Kombinowanie przy konstytucji zaczęło się w 1992 r. i to w „Ustawie Konstytucyjnej z dnia 23 kwietnia 1992 r. o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”. Oto konstytucję, „uchwaloną przez Sejm i Senat połączone w Zgromadzenie Narodowe, przyjmuje Naród w drodze referendum konstytucyjnego” (art.1 ust. 1). Ale art. 11 ust. 1 tej ustawy stanowił: „Przyjęcie w referendum Konstytucji następuje wówczas, gdy opowiedziała się za nią większość biorących udział w głosowaniu”. Jaka większość? Byle jaka.
Wprawdzie „ustawa o referendum z 29 czerwca 1995 r.” w art. 9 ust.1 decydowała o ważności referendów w ten sposób, że „wynik referendum jest wiążący, jeżeli wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania”, ale już w art. 13 ust. 2 czyniła zasadniczy wyjątek: „Przyjęcie w referendum Konstytucji następuje wówczas, gdy opowiedziała się za nią większość biorących udział w głosowaniu”.
Referenda w sprawach „istotnych dla państwa” mogły być wiążące, gdy brała w nich udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Najwidoczniej konstytucja nie była sprawą istotną dla państwa, skoro w referendum konstytucyjnym mógł wziąć udział choćby 1 proc. uprawnionych, byleby większość z tego 1 proc. była na „tak”. Toż to czysta groteska. Nic dziwnego, że ostatecznie wszystko było zgodne z takim prawem i referendum ogłoszono ważnym orzeczeniem Sądu Najwyższego - Izby Administracyjnej, Pracy i Ubezpieczeń Społecznych (z 15 lipca 1997 r.):
W referendum konstytucyjnym wzięło udział 12 137 136 osób, czyli zaledwie 42,86 proc. uprawnionych. Na „tak” głosowało 6 396 641 osób, czyli 53,45 proc. wszystkich uczestniczących w referendum (na „nie” było 5 570 493 osób, czyli 46,55 proc.). To, że konstytucja przepadła z kretesem w Nowosądeckiem (było jeszcze wtedy 49 województw), Rzeszowskiem, Tarnowskiem, Krośnieńskiem czy Łomżyńskiem to żadna niespodzianka. Ale przepadła też w Gdańskiem (42,72 proc. „za”) czy Krakowskiem (43,09 proc.). Co oznacza, że Trójmiasto, Pomorze i Kraków nie były jeszcze wtedy tak bardzo postępowe jak obecnie.
Ile jest wart mandat konstytucji?
Ile jest wart mandat konstytucji, w dodatku naciągany i wyciągany za uszy? Oto w wyborach prezydenckich w 2015 r. na Andrzeja Dudę głosowało 8 630 627 obywateli, a 12 lipca 2020 r. aż 10 440 648 (8 450 513 w pierwszej turze). W dodatku frekwencja wyniosła 68,18 proc., czyli głosowała grubo ponad połowa uprawnionych (w pierwszej turze – 64,51 proc.). Na PiS w wyborach parlamentarnych w 2019 r. głosowało 8 051 935 osób (frekwencja 61,74 proc.). Przy tych liczbach wynik z referendum (6 396 641 głosów), nie robi żadnego wrażenia, a wręcz wygląda nędznie. Przecież chodziło o konstytucję.
Konstytucja, nawet ta poparta słabiutkim mandatem, jest oczywiście najważniejszym aktem prawa państwowego. Niestety jest pełna sprzeczności, niejasności i niedopowiedzeń. Czynienie z niej przedmiotu kultu jest nie tylko grubym nieporozumieniem, ale też jej wyjątkowym nadwartościowaniem. Na razie nie ma żadnych szans, żeby ją zastąpić lepszą ustawą zasadniczą, więc jest niekwestionowanym aktem prawa. Warto jednak pamiętać to wyciąganie za uszy, żeby w ogóle stała tym, czym jest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/512574-konstytucja-z-1997-r-byla-przepychana-kolanem