Felieton ukazał się pierwotnie w 23. (392.) numerze tygodnika „Sieci” (2020 r.)
Ale się porobiło. Łzy cisną się do oczu, jak człowiek sobie pomyśli, że przez Gowina wycofali Kidawę, a mnie druga tura odjeżdża jak Prokop po własnych dowcipach. Miało być pospolite ruszenie, a jest pospolite… już nie powiem co.
Czułem, że tak będzie. Mówiłem nawet żonie, żeby sobie poszła polatać, bo jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte. Fakt, że najpierw nie chciałem wyborów 10 maja, ale przecież nikt z opozycji nie chciał, a głupio mówić coś innego niż wszyscy, jak się jest kandydatem niezależnym. Potem Kosiniak przysnął, Kidawa zaczęła mówić własnymi słowami, Biedroń posiwiał, a Bosak stał się tak rozdarty, że gdyby nie krawat, dawno rozpadłby się na dwie części – i nagle się okazało, że gdyby nie ja, to nawet drugiej tury nie będzie! A teraz co? Z Kosiniakiem mam się szarpać otrzecie miejsce? Może piosenkę wyborczą nagram „Nie płacz, kiedy odjadę”, to sobie ludzie przypomną, że jeszcze jestem? Że płaczę? Ja nie mogę tyle płakać. Poza tym to jest totalny odlot, a nie odjazd!
No, bo powiedzcie – kto? Kto mógł się spodziewać, że ja, skromny chłopak z TVN, będę walczył o wejście do finału w wyborach prezydenckich? Do tego z Trzaskowskim! Przecież ja go uwielbiam! Kosiniaka też! Dlatego już zapowiedziałem, że jak tylko będę prezydentem, obojętnie czego, natychmiast zacznę budować takie coś, żeby Rafał albo Władek mogli być premierami, też obojętnie czego! Najważniejsze, że na przemian. Dzięki temu władza raz będzie w rękach lewicy, raz prawicy. O ile, oczywiście, Donald się zgodzi. Ech, jak on mi zaimponował, że nie miał żadnego konkurenta w wyborach na szefa Europejskiej Partii Ludowej! To jest wyższa demokracja! Nie trzeba tej całej papierologii, zatrutych kopert… I sztab Rafała nie musiałby prawa łamać, bo nie trzeba by wtedy żadnych podpisów. Po prostu powstałoby konkretne grono pewnych ludzi na odpowiednim poziomie i to ono, po długim namyśle – oczywiście, ustalałoby, jak zagłosowaliby rodacy, gdyby mogli głosować. A zaoszczędzone pieniądze można by wydać np. na walkę z globalnym ociepleniem w Afryce.
Co tu kryć – ja się bardzo cieszę, gdy ludzie mówią, że jestem trochę do Donalda podobny. Ale wolę nie dopytywać, w czym konkretnie. Na przykład obaj kochamy swoje poczucie humoru. Ja np., zanim zostałem politykiem z pierwszych stron gazet, lubiłem żartować z wiary i Kościoła. Że np. jak ksiądz przechodzi przez środek sali kinowej, to czyni znak krzyża. Fajne, nie? Na pewno śmieszniejsze niż to widowisko w TVN, nomen omen, „Pożar w burdelu”. Wanda Półtawska obrażona, Jan Paweł II wyszydzony, Polska nazwana „zdzirą”… Mało kto dziś pamięta, że akurat ja wtedy zdecydowanie wziąłem katolików w obronę. To znaczy: nie komentowałem, nie oceniałem, nie odzywałem się – żeby nie podgrzewać atmosfery. Tak samo było z „Klątwą”, kiedy udało mi się dać ważne świadectwo, że katolik potrafi milczeć nawet wtedy, gdy obrażane są najświętsze dla niego wartości. To jest właśnie nowoczesny katolicyzm.
Bo ja wolę słuchać, niż mówić. Lepiej być na bieżąco, jak się chce zostać głową państwa, drodzy państwo. Trzeba się bić, walczyć, krzyczeć, nawoływać, a czasem i zaszlochać, bo kampania wyborcza ma swoje prawa. Swoim sztabowcom mogę obiecać jedno, a w zasadzie trzy w jednym: krem, spot i łzy. Krem do wizerunku, spot rozniesie go pod strzechy, a łzy, wiadomo, jako znak rozpoznawczy. Takie logo. Na marginesie – gdybym wygrał, toby się dopiero porobiło. Każdy przywódca, gość zagraniczny, ochroniarz czy sprzątaczka – wszyscy chcieliby zobaczyć, jak płaczę na zawołanie. I weź im teraz tłumacz, że ja naprawdę się poryczałem w czasie czytania konstytucji. Bo ja tam… Nie, nie powiem… Znowu mi się oczy szklą… Ja tam przeczytałem, że pierwszego prezesa Sądu Najwyższego wybiera prezydent spośród piątki zgłoszonej przez zgromadzenie ogólne SN. I nagle uświadomiłem sobie, że skończyła się już dla nas wolna Polska. Demokratyczna, praworządna, konstytucyjna. Rząd PO-PSL, prezydent Komorowski, prezes Gersdorf w Sądzie Najwyższym, prezes Rzepliński w Trybunale Konstytucyjnym, Tomek Lis w TVP – komu to przeszkadzało? Przyszedł Kaczyński i wszystko zniszczył. Zgadzam się z Romanem Giertychem, który chce na mnie głosować i twierdzi, że teraz już wszystko jedno, kto wygra wybory, byle to nie był Duda. Mnie też jest wszystko jedno, pod warunkiem że wejdę do drugiej tury, przejmę poparcie i do boju, robimy tę robotę. Po pierwsze: rozdział państwa od Kościoła, a resztę będę musiał na spokojnie obgadać z żoną, doradcami, sponsorami… No i z wami, Polakami, bo bym zapomniał. A przecież nikogo nie trzeba przekonywać, że ja się nad wami pochylam, myślę o was i będę o was pamiętał – o ile, oczywiście, wejdę do drugiej tury. Do tego zaś potrzebne są poważne pieniądze. To co, kochani, dacie dychę?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/503638-krem-spot-i-lzy-kampania-oczami-pewnego-kandydata