Nie jest to czas, by na czynniki pierwsze rozkładać reakcje, decyzje i zachowania polityków poszczególnych partii, są sprawy ważne i ważniejsze, niemniej jednak ostatnie dni jak na dłoni pokazują nam skalę nieodpowiedzialności przynajmniej niektórych ugrupowań i ich działaczy.
Rozumiem, że w czasie zagrożenia koronawirusem klasyczna kampania jest zamrożona: emocje i zainteresowanie Polaków są gdzie indziej, trudno o to, by polityczne kwestie były wystawiane na pierwszy plan, trudno nawet oszacować, kto miałby „zyskać” na utrzymującym się lęku w społeczeństwie, ale pewne granice warto jednak zachować. I tak trudno na poważnie analizować wypowiedź rzecznika sztabu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, który z uporem maniaka wraca do spiskowych teorii dziejów, suflowanych swojego czasu przez Jana Vincenta Rostowskiego. Oto zdaniem pana Adama Szłapki prezydent Duda zasugerował, że już w styczniu w Polsce koronawirus szalał, ale - jak rozumiem przekaz pana posła - rząd to ukrywał.
Emocje w sztabie pani marszałek muszą być zresztą jeszcze większe, bo ponawiane apele o „powszechny dostęp do testów” są krytykowane już nie tylko przez rząd, ekspertów czy lekarzy, ale nawet polityków innych ugrupowań opozycyjnych, z Lewicą i PSL. Szukanie za wszelką cenę politycznych emocji nie przyniesie Małgorzacie Kidawie-Błońskiej niczego dobrego, ale - jak widać - potrzeba politycznego uderzenia jest większa niż rzeczowa ocena tego, co dzieje się w kraju.
Reakcji na wyrost, a czasem po prostu niezrozumiałych, nie ustrzegli się także politycy PiS, kładąc na stole - w środku walki z koronawirusem - kwestię odwołania marszałka Senatu. Zacytować przy okazji można również trzeba europosła PiS prof. Zdzisława Krasnodębskiego, który w zadziwiająco frywolny sposób oceniał możliwe skutki, jakie przynieść może epidemia.
Egzamin zdają za to ci, którzy zdać go powinni: Mateusz Morawiecki, Łukasz Szumowski, Janusz Cieszyński, Mariusz Kamiński, Paweł Szefernaker - i wszyscy inni odpowiedzialni w KPRM, resortach zdrowia i spraw wewnętrznych za komunikację, przekaz i odpowiedzialne, trudne, ale i stopniowo podejmowane decyzje. Naprawdę, niech najbliższe dni w polityce należą do nich: jasne, trzeba rozmawiać o rodzaju wsparcia, skali potrzebnych zmian w prawie czy konkretnych przepisach - ale na poziomie chłodnego konkretu, a nie wielkiego patosu i nakręcania emocji. Były minister zdrowia Marek Balicki (za czasów SLD) w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” (wywiad w najbliższym numerze) ujął to wprost:
Głównonurtowa partia, przedstawiająca się jako odpowiedzialna, dbająca o państwo, nagle sieje tak absurdalne teorie spiskowe?! Nie mogłem w to uwierzyć. To nieodpowiedzialny cynizm.
Przyjdzie jeszcze czas, o wiele spokojniejszy niż dziś, w którym wszystkie te zachowania - słowa polityków, decyzje sztabowców, działania głównych kandydatów - po prostu na chłodno ocenimy. Jeśli bowiem polityk nie wytrzymuje ciśnienia w tak drażliwym i wrażliwym momencie jak dziś, wysyła bardzo ważny sygnał do wyborców.
ZOBACZ TAKŻE ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490841-przyjdzie-czas-na-rozmowe-o-tym-jak-reaguja-dzis-politycy