Na ciekawy, polityczny aspekt ostatnich wydarzeń związanych z zagrożeniem koronawirusem zwrócił niedawno uwagę prof. Marek A. Cichocki. Zdaniem filozofa w całym tym kontekście warto odnotować absolutnie naturalną reakcję społeczeństw poszczególnych państw członkowskich Unii Europejskiej:
Obecne wydarzenia sprawią, że Europa powróci do dawnej formuły państw narodowych jako podstawowych struktur polityki i gospodarki. Czasy optymistycznej wiary w dominację międzynarodowych struktur oraz nadrzędnej roli integracji europejskiej są już za nami.
Trudno się z tym nie zgodzić, biorąc pod uwagę realne narzędzia, jakimi dysponują instytucje państwa. Przykłady Włoch, Francji, ale i Polski (w zakresie skuteczności działań) to klarowny dowód, że tylko na poziomie narodowym istnieją furtki, dzięki którym udaje się radzić sobie z problemem, a przy okazji obniżyć do możliwego minimum emocje i odwołać się do zaufania obywateli.
Poza nielicznymi głosami nie ma dziś przecież apeli o reakcję Komisji Europejskiej, posiedzenia Parlamentu Europejskiego zostały przełożone i odwołane, spotkania wokół innych unijnych i innych ponadnarodowych instytucji politycznych nie mają większego znaczenia. To państwo, na poziomie centralnym i samorządowym, jest dziś punktem odniesienia dla wszystkich: od zatroskanych obywateli, przez media, na politykach kończąc.
Momenty kryzysowe - czy to na poziomie gospodarczym, czy politycznym, społecznym, czy epidemiologicznym - są zwierciadłem, w którym mogą przejrzeć się wszystkie marzenia i fantasmagorie o końcu państw narodowych, przeniesieniu kolejnych kompetencji na poziom brukselskich urzędników. Zazwyczaj są to bardzo bolesne spojrzenia w lustro; odzierające ze złudzeń, pokazujące, gdzie jest dziś prawdziwa polityka rozumiana jako możliwość wpływu na rzeczywistość. W czasach względnego dobrobytu, spokoju i permanentnego wzrostu gospodarczego możemy sobie teoretyzować, prowadzić akademickie dyskusje i przeciągać publicystyczną linę. Gdy nadchodzi kryzys, nie ma zmiłuj - to państwo narodowe, centralne i samorządowe, jest najważniejsze.
Na inny ciekawy aspekt zwrócił z kolei uwagę Tomasz Walczak z „SE”. Instytucje państwa, poszczególne resorty i urzędy, na które na co dzień psioczymy stały się nagle ważne, a o pomoc proszą nawet skrajnie liberalne i wolnorynkowe środowiska przedsiębiorców. I nie, nie chodzi tu teraz o krytykę wolnego rynku czy argumenty na rzecz wyższości polityki lewicowej (choć i takie rozmowy będzie trzeba przeprowadzić już po wygaszeniu zagrożenia epidemiologicznego).
Koronawirus i wszystkie jego pochodne weryfikują bowiem wiele pięknie wyglądających na papierze teorii, które nie wytrzymują najprostszego zderzenia z rzeczywistością trudniejszą niż tylko medialne dyskusje. Fakt, że dziś od decyzji premiera, ministra, wojewody i burmistrza zależy dziś los wielu branż, stan zdrowia, powstrzymanie paniki, a może nawet i skala uderzenia w całą centralną gospodarkę nad Wisłą, jest kolejnym koronnym dowodem, że bez silnego państwa ani rusz. I czy nam się to podoba czy nie, żadne zaklęcia - niezależnie od barw: euroentuzjastyczne, federacyjne lub skrajnie wolnorynkowe - nie zmienią tego stanu rzeczy.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/490468-kluczowy-wniosek-ostatnich-dni-bez-silnego-panstwa-ani-rusz