Wielką naiwnością byłoby, gdyby strona polska dała się wciągnąć w tę francuską grę, kiedy równolegle francuski prezydent wskazywał podczas swoich rozmów z Warszawą, że z Rosją trzeba teraz prowadzić „wymagający” dialog strategiczny, który zagwarantowałby stabilność w Europie
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Krzysztof Miszczak, specjalista do spraw międzynarodowych, kierownik Zakładu Polityki Bezpieczeństwa Międzynarodowego, Instytut Studiów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej, wiceprzewodniczący Fundacji Marki Polskiej im. prof. W. Kieżuna.
wPolityce.pl: Panie profesorze, po co prezydent Emmanuel Macron przyleciał do Polski? Co nam chciał sprzedać? Caracale?
Prof. Krzysztof Miszczak: Prezydent Francji po dwóch latach oziębienia w stosunkach dwustronnych przyjechał, aby przedstawić osobiście swoją wizję budowy silnej Europy. Podczas rozmów w Warszawie i w wystąpieniu w Szkole Wojennej w Paryżu 7 lutego 2020 r, zdefiniował bezpieczeństwo europejskie, jako opierające się na czterech filarach: na wielostronności (multilateralizm) polityki europejskiej, wypracowaniu partnerstwa strategicznego, rozwoju autonomii bezpieczeństwa europejskiego i zachowania suwerenności państw członkowskich UE. Wychodząc naprzeciw słusznym obawom strony polskiej dotyczących zagrożeń ze strony neoimperialnej polityki Rosji, tzn. również możliwemu użyciu broni nuklearnych przeciw państwom frontowym UE i NATO. Europa powinna według Macrona rozbudować potencjał odstraszania militarnego. Jest to negocjacyjnie atrakcyjnie nośny argument sugerujący oddanie do dyspozycji (po brexicie, Francja jest jedynym państwem demokratycznym UE dysponujące broniami nuklearnymi) lub w ich partycypacji państw europejskich obrony europejskiej francuskich systemów atomowych jako nuklearna tarcza gwarantująca ich bezpieczeństwo. Ponadto sugerowanie włączenia UE do systemu nowego traktatu START o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej wskazuje na międzynarodową arogancję Francji definiowania siebie jako reprezentanta całej UE na zewnątrz i to bez mandatowania takiej roli ze strony pozostałych państw członkowskich UE. Takimi argumentami strona francuska usiłuje „przeciągnąć” na swoją stronę i rozwiać podejrzewania nieufnej Polski co do francuskiej wersji budowy europejskiej tożsamości obronnej, dla której powstania udział Polski jest niezbędny. Wielką naiwnością byłoby, gdyby strona polska dała się wciągnąć w tę francuską grę, kiedy równolegle francuski prezydent wskazywał podczas swoich rozmów z Warszawą, że z Rosją trzeba prowadzić „wymagający” dialog strategiczny, który zagwarantowałby stabilności w Europie. Wychodzenie naprzeciw autorytarnej Rosji, bez jakichkolwiek ustępstw z jej strony, umożliwia „gwarantowanie” Moskwie bezpieczeństwa europejskiego, tzn. swojego „buforu” w Europie Środkowowschodniej.
A co z Ukrainą?
Francuski plan nie tylko dzieli UE i NATO, ale może doprowadzić do zabetonowania europejskiej „rzeczywistości” po inwazji Rosji na Ukrainę i okupywania jej terytorium przez państwo moskiewskie. Euforia ze strony polskiej dotycząca „nowego otwarcia” w stosunkach z partnerem francuskim, czy też „przełomu” jest tutaj nieuzasadniona. Rodzi to tylko podejrzenia, że element „poprawy” stosunków dwustronnych, o którym szeroko komunikowano już w przededniu rozpoczęcia wizyty będzie wykorzystywany do podważenia argumentów, że Polska znajduje się w jakiejś izolacji międzynarodowej. Macron swoją obecnością nad Wisłą ostatecznie taki pogląd przełamał.
Jaka jest rola Francji we współczesnym systemie bezpieczeństwa europejskiego?
Obecna koncepcja roli Francji w bezpieczeństwie europejskim nawiązuje pośrednio do koncepcji samodzielności prezentowanej przez byłego prezydenta Francji gen. de Gaulle’a. „Francuska Europa” nie gwarantuje jednak twardego bezpieczeństwa państwom członkowskim UE. Paryż jest militarnie za słaby i zbyt globalny, gospodarczo-politycznie i ideowo zbyt hegemonialny oraz wewnętrznie podzielony, by tę rolę skutecznie zrealizować. Aby podnieść własną atrakcyjność strategiczną w oczach swoich unijnych sojuszników, Francja musiałyby przekroczyć Rubikon swojej militarnej aktywności i stać się rzeczywiście, a nie koniunkturalnie strategicznym komponentem militarnego zaangażowania na kontynencie europejskim. Francja będzie oczywiście ofensywnie wspierać multilateralną koncepcję transformacji systemu międzynarodowego, co jest także celem samym w sobie UE jako najbardziej dla niej efektywnej realizacji modelu globalnych stosunków międzynarodowych. Jednak samodzielnie realizowane interwencje zbrojne Francji z innymi państwami partnerskimi z UE jest mało prawdopodobne. Francja nie posiada wspólnej kultury interwencyjnej w polityce bezpieczeństwa i obrony na kontynencie europejskim. Jej interwencje odbywają się przede wszystkim w postkolonialnym świecie. Francja jest dzisiaj średniej wielkości mocarstwem z postkolonialnym obciążeniem obszarami frankofońskimi i zamorskimi.
Bez europejskiego „zaplecza” Paryż nie może prowadzić polityki globalnej.
Francja ze swoimi narastającymi problemami wewnętrznymi instrumentalizuje Europę jako element wspierający jej interesy pozaeuropejskie. Jedność Europy Paryż zamierza urzeczywistniać w niezależności od USA i pod swoim przywództwem, co jest sprzeczne z polskim interesem. Francja chce również realizacji europejskich globalnych interesów poprzez wykorzystanie swojego statusu jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. Z pewnością kluczową kwestią dotyczącą perspektywy tworzenia wspólnych elementów przyszłych struktur obronnych UE, tzn. autonomii strategicznej tej organizacji będzie przełamywanie impasu i rozbieżności francusko-niemieckich i tych oczywiście z Polską. Warszawa musi być tutaj jednak postrzegana przez Paryż jako pełnoprawny i rzeczywiście suwerenny partner dla Francji. Stąd m.in. wizyta Macrona u nas.
Czy reaktywacja Trójkąta Weimarskiego zaproponowana przez Macrona i organizacja jego szczytu na poziomie prezydentów trzech państw 14 lipca będzie sygnałem normalizacji stosunków trójstronnych między Francją, Polską i Niemcami?
Trójkąt Weimarski jako nieformalna struktura niemająca nawet sekretariatu jest instrumentem „pomocniczym” i „atrapowym” dla Francji w realizacji celów jej polityki europejskiej. Polska nie będzie partnerem dla strony francuskiej, ponieważ potencjały obu państw, ale również i Niemiec są z naszej strony asymetryczne. Do tego Polska jest za bardzo „atlantycka”, czyli zbyt proamerykańska dla obu pozostałych partnerów, co blokuje operacyjne „rozpychanie się” Francji na kontynencie europejskim. Trójkąt w dalszym ciągu nie będzie równoramienny. Ponadto Francja realizuje równolegle swoje interesy interwencyjne poza kontynentem europejskim. Przypominam o francuskiej Europejskiej Inicjatywie Obronnej z 2017 r. Polska w niej nie uczestniczy, ponieważ nie była przez Paryż do niej zaproszona. „Odnowiony” strategiczny dialog francusko-polski nie został praktycznie do dzisiaj skonsumowany i ponownie reaktywowany w formie podpisanej podczas wizyty Macrona wspólnej deklaracji.
„Relacje polsko-francuskie nie mogą ograniczać się do banałów, te relacje są pełne pasji” - mówił Macron w wystąpieniu na UJ. Przekonywał też, że otwiera się nowy rozdział w naszej dwustronnej współpracy. Ale czy realnie coś te słowa mogą oznaczać? Jakie interesy Polska może realizować we współpracy z Francją?
Spotkanie polsko-francuskie trzeba analizować w świetle definitywnego opuszczenia przez Wielką Brytanię UE. Brexit zmienia konfigurację równowagi sił na kontynencie europejskim. Polska w pewnym sensie utraciła tutaj swojego strategicznego partnera w Europie, jakim był Londyn, z którym prowadzimy dialog strategiczny w formacie tzw. Kwadrygi. Nie zmieniło to jednak polskiej geopolityki. Ale teraz rola Francji i Niemiec, ale też Polski w UE wzrasta. Jest naturalne, że oba duże państwa europejskie nawiązały teraz wielopłaszczyznowy pragmatyczny dialog kreowania innej rzeczywistości, bardziej równoważącej interesy państw członkowskich UE. Dlatego też takie spotkania jak francusko-polskie są korzystne. Ponadto otwarcie Francji na Polskę jest spowodowane oczywistymi deficytami Paryża w polityce wschodniej. Niemcy są państwem o dominujących interesach w tym regionie. Dla Polski jest to o tyle istotne, że równoważy w pewnym sensie hegemonię niemiecką rozszerzając pole naszej politycznej aktywności. Realizacja strategicznego partnerstwa poprzez silną Europę obronną, integrującą się również na polu przemysłów zbrojeniowych leży w polskim interesie i to bez względu na to czy Francja, Polska i Niemcy zbudują wspólnie czołg czy nie. Dla Polski innowacyjność technologiczna takich projektów jest nie do przecenienia.
Macron wyraził zaniepokojenie brakiem praworządności w Polsce. Jak odbierać takie stwierdzenie w sytuacji, kiedy we Francji policja nie patyczkuje się z przeciwnikami prezydenta?
Macron podkreślał w rozmowach ze stroną polską, że państwa uczestniczące w porządku międzynarodowym muszą przestrzegać reguł prawa międzynarodowego, demokracji i wolności. Państwo uczestniczące w obrocie międzynarodowym jest zobligowane do respektowania tych wartości również na własnym terytorium jako część społeczności międzynarodowej. Dotyczy to wszystkich podmiotów prawa międzynarodowego bez względu na wielkość państw i ich rolę. Nie ma tutaj żadnych wyjątków.
1 września 2018 r. w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej na portalu wPolityce.pl ukazał się mój wywiad z Panem, w którym poruszaliśmy m.in. temat reparacji od Niemiec. Po październikowych wyborach parlamentarnych mamy nowy rząd. Jednak temat odszkodowań nie jest podejmowany. Co polski rząd może zrobić w kwestii reparacji od Niemiec? A przede wszystkim, jakie realne działania można w tej sprawie podjąć?
Tak, wtedy zaproponowałem podpisanie nowego traktatu polsko-niemieckiego, (Grundlagenvertrag), gdzie te kwestie powinny być ostatecznie i definitywnie uregulowane. Francja i Niemcy dokonały tego podpisując Traktat akwizgrański w 2019 r. Reparacje, odszkodowania i zadośćuczynienie to bardzo istotne elementy wspólnej narracji historycznej w stosunkach niemiecko-polskich i w spuściźnie historycznej Europy. Kwestia ta jest w dalszym ciągu nieuregulowana. Akurat dzisiaj, kiedy fakty historyczne są cynicznie podważane i wykorzystywane do walki politycznej przez reżim putinowskiej i autorytarnej Rosji, problem ten powinien być podnoszony. Pamięć narodów polskiego i niemieckiego to swego rodzaju ser szwajcarski, pełen dziur, które nie zostały do tej pory załatane ze strony państwa niemieckiego.
Obawiam się, że temat ten jest również w Polsce tylko deklaracyjnie podnoszony i nie będzie nigdy operacyjnie zrealizowany. Wydaje mi się, ale mogę się tutaj oczywiście mylić, że ta kwestia jest instrumentalnie wykorzystywana w polityce wewnętrznej kraju do utrzymywania patriotycznej mobilizacji własnych wyborców. „Obiektywna” sytuacja panująca w stosunkach z naszym największym partnerem Niemcami i przede wszystkim ich znaczenie gospodarcze może wykluczyć dochodzenie tych słusznych żądań z polskiej strony, które w dalszym ciągu pozostają nie tylko moralnie otwarte.
Rozmawiał Tomasz Plaskota
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prof. Domański: Niemcy muszą zapłacić Polsce! Należy nam się rekompensata za miliony ofiar, straty w kapitale rzeczowym i dobra kultury
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486126-prof-miszczakpolska-nie-powinna-dac-sie-wciagnac-macronowi