Gdyby nie podpis premiera Tuska pod Deklaracją Terezińską, nie mielibyśmy teraz tych wszystkich głosów, o których rozmawiamy
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Piotr Wawrzyk, wiceminister spraw zagranicznych.
wPolityce.pl: Ambasador Izraela w Polsce Alexander Ben Zvi podczas rozmowy w RMF FM przypomniał, że Polska zobowiązała się do uregulowania statusu prawnego majątku ofiar Holokaustu podpisując Deklarację Terezińską w 2009 r. Jak pan skomentuje słowa izraelskiego dyplomaty?
Minister Piotr Wawrzyk: Pan ambasador prezentuje swoje stanowisko i własny punkt widzenia. Ma oczywiście do tego prawo. Ale Deklaracja Terezińska jak sama jej nazwa wskazuje jest deklaracją, czyli poglądem państwa na daną sprawę. Nie jest jednak dokumentem prawnie wiążącym. Podkreślam, to nie jest umowa międzynarodowa. Deklaracja jest tylko wyrażeniem poglądu na dany temat, który nie ma charakteru prawnie wiążącego.
Pan ambasador mówi o tym, że zgodnie z tą deklaracją powinny być przyjmowane wszystkie przepisy dotyczące restytucji mienia. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
W Polsce obowiązują przepisy dotyczące restytucji mienia, ale nie ma jednego aktu prawnego dotyczącego tej kwestii, ponieważ regulacje są rozproszone w różnych aktach prawnych. Na podstawie obowiązujących w Polsce przepisów każdy przypadek jest indywidualnie rozpatrywany przez sądy. Nie ma ograniczeń dotyczących zwrotu majątku. Każdy może ubiegać się o zwrot. Nie można powiedzieć, że w Polsce nie ma przepisów umożliwiających restytucję. Są i na ich podstawie są prowadzone procesy sądowe.
Są to przede wszystkim przepisy prawa cywilnego.
Tak i częściowo przepisy prawa administracyjnego. Te przepisy rzeczywiście funkcjonują i restytucja postępuje.
Osobnym problemem jest kwestia zwrotu tzw. mienia bezspadkowego. Do czego roszczą sobie pretensje organizacje żydowskie.
Polskie przepisy w tym zakresie są analogiczne do przepisów obowiązujących w takich państwach, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania i mówią o tym, że mienie bezspadkowe przechodzi na własność Skarbu Państwa. Trudno żebyśmy tworzyli w tym celu prawo specjalne. Podmiot i osoby prawne nie mające związku z właścicielami mienia bezspadkowego nie mogą korzystać z tego mienia ani go odzyskiwać. Oni nie są następcami prawnymi. Nie mają prawa do tego spadku zgodnie z polskim ustawodawstwem, które jest jak podkreślam, jest takie samo, jakie obowiązuje w innych krajach.
Ponieważ wywodzi się z prawa rzymskiego.
Tak. Nie można więc przyjmować sprzecznego z zasadami prawa rzymskiego aktu prawnego. Przyjęcie takiego prawa specjalnego doprowadziłoby do wypłat odszkodowań organizacjom żydowskim czy do przekazania im nieruchomości. A co w takim razie z obywatelami polskimi II Rzeczypospolitej innych narodowości, którzy utracili swoje mienie? Byliby poszkodowani. Stworzylibyśmy nierówność wobec prawa. Aktem prawnym dotyczącym tylko restytucji mienia obywateli polskich pochodzenia żydowskiego dyskryminowalibyśmy obywateli innych narodowości. A to byłoby złamanie jednej z zasad prawa rzymskiego, czyli zasady równości wszystkich wobec prawa.
Czyli nie ma możliwości, żeby Deklaracja Terezińska była aktem prawa międzynarodowego?
Nie, ponieważ nie ma prawnie wiążącego charakteru.
Czym więc jest, jeżeli nie ma prawnie wiążącego charakteru?
Jedynie wyrazem poglądów podmiotów, czyli państw, które się pod nim podpisały. Deklaracja nie tworzy zobowiązań w prawie międzynarodowym dla państwa. Ale to nie oznacza, że państwa, które podpisały się pod tym dokumentem są zobowiązane do jej realizacji.
Jaki był cel praktyczny wyrażenia poglądów przez państwa podpisane pod dokumentem?
Proponuję zwrócić się z tym pytaniem do pana premiera Donalda Tuska, który ten dokument w imieniu Rzeczypospolitej podpisał. Dziwi mnie, że przy wszystkich kontrowersjach, które wiążą się z tym dokumentem, Platforma Obywatelska milczy na ten temat. Gdyby nie podpis premiera Tuska pod Deklaracją Terezińską, nie mielibyśmy teraz tych wszystkich głosów, o których rozmawiamy.
Ale z wypowiedzi ambasadora Izraela wynika, że Deklaracja Terezińska niesie skutki prawne wiążące państwo polskie i zachęca nasze władze do rozmów w sprawie zwrotu mienia. Będzie jakaś odpowiedź polskich władz na żądania izraelskiego ambasadora?
Te kwestie są już w wystarczający sposób uregulowane w polskim prawie. Nie ma więc potrzeby formułowania dodatkowych regulacji. Byłyby sprzeczne nie tylko z polskim prawem, ale i z podstawowymi zasadami europejskich systemów prawnych. Wśród nich należy wymienić zasadę niedyskryminacji ze względu na narodowość i zakaz tworzenia nierówności prawnych. W polskim systemie prawnym, podobnie, jak w systemach prawych innych państw nie ma możliwości odzyskiwania własności osób prywatnych przez podmioty nie powiązane ze spadkodawcami. Mienie w przypadku braku spadkobiorcy przechodzi na Skarb Państwa. Tak jest w Polsce i w wielu innych krajach. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby każdy dochodził swoich roszczeń indywidualnie.
Polska ma wysłać obserwatora na konferencję do Yad Vashem w Jerozolimie, w której głównym gościem będzie prezydent Rosji. Na czym ma polegać rola obserwatora? Co będzie należało do jego zadań? Ma tylko przysłuchiwać się wystąpieniom?
Do jego zadań, jak sama nazwa funkcji wskazuje, będzie należało obserwowanie wydarzeń. Nasza reakcja na wydarzenia będzie uzależniona od tego, co będzie się działo.
Czy jest możliwe, że np. na szybko zwoła konferencję prasową, żeby odpowiedzieć na ewentualne zarzuty Władimira Putina pod adresem Polski?
Zobaczymy. Nie chciałbym niczego deklarować. Wszystko będzie zależało od tego, co tam się wydarzy. Niezależnie od kwestii restytucji Polska prowadzi szereg działań o charakterze edukacyjno-kulturalnym pokazujących tradycję, kulturę i wkład społeczności żydowskiej w kulturę polską. W 2018 roku było to ponad 287 milionów złotych.
Not. TP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/481303-nasz-wywiad-minister-wawrzyk-odpowiada-ambasadorowi-izraela