Spośród licznych ataków na prezydenta Dudę w związku z jego postawą wobec agresywnych prowokacji Moskwy, jeden zasługuje na wyróżnienie. To głos posła Koalicji Obywatelskiej Michała Szczerby:
W ostatnich dniach widać tę zasadniczą różnicę między Lechem Kaczyńskim a Andrzejem Dudą. Nie pozwoliłby wylewać wiadra pomyj na Polskę i Polaków. Na fałszowanie historii. Przejąłby inicjatywę. Duda nie ma nic z byłego prezydenta. Jest niezłomnie nieobecny. #GdzieJestDuda
Zarzut wobec prezydenta jest nietrafiony,a może raczej po prostu obłudny, bo opozycja atakowałaby niezależne od tego, co by zrobił. Andrzej Duda mógł rzecz jasna zabrać głos, ale - mając pełną wiedzę na temat rosyjskiej strategii - mógł też zdecydować, że wystarczy odpowiedź na niskim szczeblu wraz z komunikatem premiera. O kulisach takiej a nie innej decyzji pisał na naszych łamach w ciekawej analizie Michał Karnowski:
We wpisie posła Szczerby na szczególną uwagę zasługuje jednak co innego: jego ocena prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tak, poseł KO ma rację: to był mąż stanu, który nie pozwolił wylewać wiader pomyj na Polskę i Polaków. Tak, nie godził się na fałszowanie historii. Tak, gdy tylko mógł, przejmował inicjatywę.
Oczywiście, mamy tu do czynienia z klasyką strategii III RP: zasługi kogokolwiek z prawicy mogą zostać docenione tylko wówczas, gdy taka pochwała da się instrumentalnie wykorzystać w bieżącej grze, gdy może stać się pałką w atakach na kogoś, kto aktualnie jest na celowniku. Ale mimo wszystko, pochwały pod adresem Prezydenta zasługują na odnotowanie. Są zapewne wynikiem głębokiej refleksji nad ostatnim 30-leciem, bo dziś jest przecież jasne, kto w polskich sporach miał rację, a kto nie, i że Lech Kaczyński był tym, który widział więcej niż jego polityczni konkurenci. Widział, i także robił, płacąc za to najwyższą cenę - również za sprawą PO, która swoją polityką nienawiści drastycznie obniżyła poziom bezpieczeństwa głowy państwa w latach 2007-2010. Być może więc refleksja posła Szczerby wyrasta z poczucia winy za przemysł pogardy, i za rosyjską politykę Donalda Tuska, tak bardzo sprzeczną z polskim doświadczeniem, że aż dziecięco naiwną - a tym samym skrajnie niebezpieczną.
W sumie padły słowa ważne. Słowa, które poseł Szczerba z pewnością powtórzy także w innych kontekście, np. gdy któryś z jego partyjnych kolegów będzie znieważał Lecha Kaczyńskiego. Słowa raz wypowiedziane, zobowiązują.
Zdaniem posła Szczerby, podkreślenie różnic między śp. Lechem Kaczyńskim a Andrzejem Dudą kompromituje tego ostatniego. To jednak pusty zarzut: na polu polityki zagranicznej obu prezydentów znacznie więcej łączy niż dzieli, choć ich polityka nie jest, rzecz jasna, polityką identyczną, bo być nie może. Również dlatego, że okoliczności są dziś inne. I także dlatego, że Andrzej Duda nie jest, być nie powinien, i być nie może drugim Lechem Kaczyńskim. I dobrze, że nie próbuje.
Lech Kaczyński pozostanie w naszej historii jako człowiek wybitny, odważny i widzący dalej niż jego rywale. I przyjdzie czas, że przyzna to również cała opozycja, być może przepraszając za wiele swoich czynów i słów. Poseł Szczerba jest pierwszy, przedziera trudne szlaki, i to także warto zapamiętać, nawet jeśli kierują nim bardziej złożone motywy, i nawet jeśli nie dopowiada drugiej części tej prawdy. Tej o innym polskim polityku, który na to pozwalał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480013-wazne-slowa-posla-ko-sp-prezydent-nie-pozwalal-lzyc-polski