Bardzo często zdarza nam się powtarzać, że ustrój komunistyczny upadł ostatecznie w latach 1989-1991. Nie odpowiada to jednak rzeczywistości. To stwierdzenie prawdziwe w odniesieniu do Europy Środkowej i Wschodniej, ale nie do innych części świata, gdzie totalitarny system nadal trzyma w garści całe narody, jak np. na Kubie czy w Korei Północnej, a przede wszystkim w Chinach.
Analizując przykład Chin najczęściej postrzegamy to państwo w kategoriach geopolitycznych a nie ustrojowych. Być może wynika to z faktu, że Pekin – w odróżnieniu od niegdysiejszej Moskwy – nie zamierza wywoływać rewolucji w innych zakątkach świata i eksportować tam komunizmu. Tym niemniej pozostaje faktem, że o globalny prymat ze Stanami Zjednoczonymi rywalizuje dziś tylko jedno państwo – i jest to państwo komunistyczne.
Władze chińskie bardzo dokładnie przeanalizowały okoliczności upadku Związku Sowieckiego i wyciągnęły wnioski z lekcji, jaką była klęska systemu w ZSRS i krajach satelickich.
Nieprzypadkowo postaciami, które w naszej historiografii symbolizują zwycięstwo nad komunizmem, są Ronald Reagan i Jan Paweł II. Oni rzucili bowiem wyzwanie „imperium zła” na dwóch frontach. Prezydent USA pokonał Moskwę na polu gospodarki i technologii, zaś papież na płaszczyźnie duchowej i moralnej.
Chińczycy zrozumieli, że jeśli monopol partii komunistycznej ma przetrwać, to z najsłabszych punktów trzeba uczynić swe najsilniejsze atuty. To, co było piętą Achillesową Związku Sowieckiego, czyli sferę gospodarki, trzeba przekuć więc w zbroję Achillesa. Do tego konieczny był jednak transfer technologii i kapitału, a więc kooperacja z Zachodem.
Zachód dał się przekonać do takiej współpracy i Chiny zostały włączone w krwioobieg globalnej gospodarki. Od czasu, gdy w 2001 roku uzyskały członkostwo Światowej Organizacji Handlu, ich PKB wzrósł 9-krotnie. Miały jeden argument nie do przebicia: tanią siłę roboczą. To, że dziś cały świat zalany jest tanimi towarami, a zwłaszcza elektroniką, i nawet miliony mieszkańców najuboższych krajów Afryki dysponują nowymi telefonami komórkowymi, to efekt przenoszenia przez zachodnie koncerny swej produkcji do Państwa Środka. Jeśli Ziemia jest globalną wioską, to Chiny stały się dla tej wioski fabryką.
W ten sposób Zachód został uzależniony od Chin. To, że mamy dziś wszystko tanie i łatwo dostępne, generuje wymierne koszty. Kryje się za tym deindustrializacja gospodarki, a więc likwidacja miejsc pracy, bezrobocie i stagnacja. Wiele krajów, zalanych wyprodukowanymi w Chinach gadżetami, nie jest w stanie wyrwać się z pułapki średniego rozwoju. Efekt jest taki, że gdy Europa pogrąża się w kryzysie, Chiny stają się globalną potęgą gospodarczą, technologiczną, polityczną i militarną.
Władze w Pekinie nie chcą też powtórzyć błędu kremlowskich włodarzy, którzy z drwiną pytali, ile czołgów ma papież. Zdają sobie sprawę z siły duchowej oraz religijnego i kulturowego oddziaływania chrześcijaństwa. Dlatego wiedzą, że nie mogą sobie pozwolić na żaden wyłom w murze państwowej ideologii, tak jak stało się to za pontyfikatu Jana Pawła II w Europie Środkowej i Wschodniej.
Jeżeli chrześcijaństwo ma być tolerowane, to tylko za cenę jego oficjalnej sinizacji oraz pełnej kontroli przez państwo (np. wszystkie egzemplarze Biblii mają być przetłumaczone i przeredagowane przez urzędników komunistycznych pod kątem zgodności zawartych w niej treści z ideologią marksizmu-maoizmu). Jeżeli dopuszczalne są jakiekolwiek relacje z Watykanem, to tylko za cenę ustępstw ze strony Rzymu, i to idących o wiele dalej niż „Ostpolitik” kardynała Casaroliego (takich jak np. zeszłoroczne porozumienie między Stolicą Apostolską a Pekinem, dające ateistycznym i antychrześcijańskim władzom prawo mianowania biskupów katolickich).
Ameryka, której nagle wyrósł rywal do globalnej hegemonii, postanowiła zmienić swe nastawienie do Chin. Wyrazem tego jest nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego z grudnia 2017 roku. Tak jak w przypadku zimnej wojny symbolicznym punktem zwrotnym w stosunkach między zachodnimi aliantami a Moskwą stała się słynna mowa Winstona Churchilla o żelaznej kurtynie wygłoszona 5 marca 1946 roku w Fulton w stanie Missouri, tak obecnie symbolicznym momentem przełomowym w relacjach amerykańsko-chińskich stała się mowa wiceprezydenta USA Mike’a Pence’a w Instytucie Hudsona 4 października 2018 roku. Kiedy wczytamy się w treść owego wystąpienia, otrzymamy obraz nowego „imperium zła” oraz wizję wojny hybrydowej Pekinu przeciw Stanom Zjednoczonym prowadzonej na wielu frontach zgodnie z duchem i zaleceniami Sun Zi z jego „Sztuki wojny”.
Można więc powiedzieć, że mamy dziś do czynienia z początkiem „drugiej zimnej wojny”, którą nie wszyscy w Europie jeszcze zauważyli. Konflikt będzie narastać, ponieważ taka jest logika rozwoju obu państw i na tym etapie interesy USA i Chin są nie do pogodzenia.
W tej sytuacji Donald Trump próbuje powtórzyć manewr Ronalda Reagana z czasów jego konfrontacji z Kremlem. O ile ówczesny prezydent USA miał dla swej polityki wsparcie ze strony Jana Pawła II, to obecny lokator Białego Domu nie może liczyć na pomoc ze strony Stolicy Apostolskiej. Franciszek reprezentuje bowiem wobec Pekinu ugodowe podejście przypominające raczej „Ostpolitik” z czasów Jana XXIII i Pawła VI.
Dochodzi więc do sytuacji, gdy amerykańska administracja nieustannie krytykuje komunistyczny reżim chiński za prześladowanie Kościoła, zaś Watykan nie tylko zachowuje w tej sprawie dyplomatyczne milczenie, lecz nawet nie szczędzi ciepłych słów pod adresem władz w Pekinie. Przykładem może być zeszłoroczna wypowiedź przewodniczącego Papieskiej Akademii Nauk i Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, arcybiskupa Marcelo Sáncheza Sorondo, który stwierdził, że Chiny przejęły dziś od Amerykanów „moralne przywództwo” na świecie oraz są krajem najlepiej wcielającym w życie katolicką naukę społeczną.
Jak w tej sytuacji zachowa się Europa? Jak zachowa się Polska? Mam nadzieję, że zaplecze eksperckie naszego rządu pracuje już nad strategią narodową w nowej globalnej sytuacji geopolitycznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472432-chinczycy-wyciagneli-wnioski-z-upadku-zwiazku-sowieckiego