Dla władzy prawie wszyscy ludzie kultury to lewacy. A jest przecież tak, że każdy z nas ma serce po lewej stronie, tylko może artyści bardziej zdają sobie z tego sprawę
— twierdzi w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Marta Miłoszewska, wykładowca w Akademii Teatralnej w Warszawie i działaczka społeczna.
Miłoszewska wylewa krokodyle łzy na stosunek rządzących do ludzi kultury.
(…) każdy, kto się spiera z władzą, jest od razu lewakiem, od razu jest wkładany w jakieś buty
– żali się aktywistka.
Na tym nie koniec.
(…) nie ma takiej sztuki, która mogłaby być brana na sztandary przez aktualnie rządzących
– skarży się Miłoszewska.
Jednocześnie w tym samym wywiadzie działaczka wskazuje, że instytucje publiczne „z braku konserwatywnych artystów” otwierają się na współpracę ze „strasznymi lewakami”. Jako przykład wskazuje… Instytut Pileckiego. Instytucja zaprosiła do współpracy grupę artystyczną występującą pod nazwą Teraz Poliż. Według jej relacji projekt miał już scenariusz, opowieść miała dotyczyć „niepodległości kobiet” i narodzin ruchu feministycznego. Do współpracy ostatecznie nie doszło.
(…) okazało się, że słowo „feministyczne” nie przejdzie, że za bardzo lewackie, że trzeba wykreślić, zastąpić, obejść
– relacjonuje rozmówczyni „Dziennika Gazety Prawnej”.
Jak widać, trudno dogodzić środowiskom lewicowym. Nawet perspektywa współpracy z Instytutem Pileckiego okazała się nie warta pójścia na kompromis i porzucenia własnych założeń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/472130-instytut-pileckiego-zaprosil-do-wspolpracy-grupe-teraz-poliz