Sędzia Justyna Koska-Janusz nie wygrała w sądzie ze Zbigniewem Ziobro; nie był on stroną w sprawie, w której we wtorek warszawski sąd apelacyjny wydał wyrok - oświadczyło biuro prasowe ministerstwa sprawiedliwości. Dodało, że stroną był Skarb Państwa reprezentowany przez ministra.
W ten sposób resort sprawiedliwości odniósł się do wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który orzekł we wtorek, że skarb państwa, reprezentowany przez ministra sprawiedliwości, musi przeprosić sędzię Justynę Koskę-Janusz za naruszenie jej dóbr osobistych. Zdaniem sądu oświadczenie Ministerstwa Sprawiedliwości z 4 października 2016 r. w sprawie skrócenia delegacji sędzi Koski-Janusz do Sądu Okręgowego w Warszawie stanowiło nieuzasadnioną krytykę i naruszyło jej dobra osobiste.
W przesłanym we wtorek PAP komunikacie biuro prasowe MS oświadczyło, że „wbrew twierdzeniom niektórych mediów, sędzia Justyna Koska-Janusz nie wygrała w sądzie ze Zbigniewem Ziobro”.
Zbigniew Ziobro nie był stroną w sprawie, w której zapadł dziś wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Stroną jest Skarb Państwa reprezentowany przez Ministra Sprawiedliwości. Kwestionowany przez sędzię komunikat nie był wypowiedzią samego Zbigniewa Ziobro, lecz informacją biura prasowego
— wskazał resort.
MS zapowiedział też, że skarb państwa reprezentowany przez ministra sprawiedliwości złoży do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od wyroku SA w Warszawie.
Gdyż jedynie częściowo uwzględnił on apelację od orzeczenia sądu I instancji. Minister Sprawiedliwości podtrzymuje opinię, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych sędzi Justyny Koski-Janusz, a kwestionowana przez nią ocena zawarta w komunikacie prasowym ministerstwa była uprawniona
— uzasadnia ministerstwo.
Resort przypomniał w komunikacie, że „proces dotyczył m.in. negatywnej oceny decyzji sędzi Justyny Koski-Janusz w głośnej medialnie sprawie kobiety, która - jak wskazywały media - będąc wcześniej już dwukrotnie zatrzymywana za jazdę pod wpływem alkoholu i mająca za to wyrok, po pijanemu wjechała samochodem do przejścia podziemnego w centrum Warszawy”.
W opinii ministerstwa sędzia zastosowała niewłaściwy tryb postępowania i poprzez taki błąd przyczyniła się do przedłużenia postępowania. Kobieta, która spowodowała wypadek, skutecznie potem unikała stawienia się przed organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości
— czytamy w komunikacie MS.
Jak zaznaczył resort, „Sąd Okręgowy w Warszawie uniemożliwił zapoznanie się z aktami sprawy karnej, które ilustrowały błędy popełnione przez sędzię”. W ocenie MS, sąd okręgowy wydał wyrok bez wysłuchania racji ministerstwa i oceny jego argumentów.
Przypomnijmy, że Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł we wtorek, że skarb państwa, reprezentowany przez ministra sprawiedliwości, musi przeprosić sędzię Justynę Koskę-Janusz za naruszenie jej dóbr osobistych. Orzeczenie jest prawomocne.
Sąd apelacyjny zgodził się z częścią wyroku sądu I instancji, który nakazał ministrowi sprawiedliwości umieszczenie na stronie internetowej resortu oświadczenia z przeprosinami, które ma tam widnieć przez 21 dni. Jednocześnie sąd apelacyjny zrezygnował z nakazanego przez sąd okręgowy usunięcia ze strony ministerstwa komunikatu, który był przedmiotem sporu.
Warszawski sąd apelacyjny orzekł we wtorek w procesie cywilnym, który sędzia Justyna Koska-Janusz wytoczyła ministrowi sprawiedliwości-skarbowi państwa o naruszenie jej dóbr osobistych po oświadczeniu Ministerstwa Sprawiedliwości z 4 października 2016 r. w sprawie skrócenia jej delegacji do Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia poczuła się urażona oświadczeniem resortu.
W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że minister sprawiedliwości naruszył dobra osobiste sędzi, nakazał mu przeprosiny i usunięcie ze strony ministerstwa oświadczenia o cofnięciu delegacji. Resort odwołał się od tego wyroku.
W uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia sędzia Marzanna Góral podkreśliła, że sąd I instancji prawidłowo dokonał całościowej analizy komunikatu MS i słusznie uznał, iż narusza on dobra osobiste sędzi Koski-Janusz.
Bez wątpienia nie sposób nie dostrzegać, że łącznie cała wypowiedź stawia powódkę jednoznacznie w złym świetle i ma charakter dyskredytujący
— podkreślił sąd.
Generalnie przepisy prawa nie przewidują kompetencji ministra sprawiedliwość do publicznej krytyki pracy sędziego, a tym bardziej krytyki nieuzasadnionej, naruszającej dobra osobiste sędziego
— dodała sędzia Góral.
W ocenie sądu apelacyjnego, działanie ministra sprawiedliwości poprzez publikację komunikatu stanowiło „publiczną wypowiedź władzy wykonawczej ingerującą w wykonywanie władzy sądowniczej przez konkretnego sędziego”.
Po ogłoszeniu orzeczenia pełnomocnik ministra sprawiedliwości mec. Hubert Kubik powiedział, że będzie rekomendował wniesienie skargi kasacyjnej w tej sprawie.
Stoimy cały czas na stanowisku, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych pani sędzi i nie zgadzamy się z kilkoma stwierdzeniami sądu apelacyjnego, przede wszystkim ze stwierdzeniem, że nie ma przepisu zezwalającego ministrowi sprawiedliwości na krytykowanie sędziów
— zaznaczył adwokat.
Zwrócił też uwagę, że podobnych przepisów nie ma w odniesieniu do wielu innych grup zawodowych.
Z kolei sędzia Koska-Janusz wyraziła satysfakcję z rozstrzygnięcia sądu apelacyjnego.
Aczkolwiek wolałabym, aby nie było potrzeby kierowania sprawy na drogę sadową, żeby wskazać na niewłaściwe czy niezbyt powściągliwe postępowanie ze strony władzy wykonawczej względem władzy sądowniczej
— zaznaczyła.
Do orzeczenia sądu apelacyjnego odniósł się też minister Zbigniew Ziobro podczas briefingu prasowego w Łowiczu.
Sąd skierował swoje orzeczenie do Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie do mnie. Ja nie jestem stroną tego postępowania w związku z komunikatem, jaki ukazał się w biurze prasowym ministerstwa, a nie w związku z moją wypowiedzią. To warto sprostować, bo pojawiają się nieprawdziwe informacje, jakobym ja był stroną tego postępowania
— zaznaczył.
Takie było stanowisko MS w oparciu o analizę prawną wyroku wcześniejszego procedowania pani sędzi Koski-Janusz. Ministerstwo w tym zakresie zdania nie zmienia i będzie swoich racji dochodzić przed sądem, dowodząc, że pani sędzia wykazała się brakiem profesjonalizmu, podejmując niewłaściwe działania, co spowodowało wydłużenie tego bulwersującego postępowania. Zamiast natychmiast doprowadzić do szybkiego jego rozstrzygnięcia
— dodał Ziobro.
Podczas procesu w sądzie pierwszej instancji Koska-Janusz powiedziała, że oświadczenie MS nie tylko ugodziło w jej dobra osobiste, ale również w podejście stron do orzekania przez nią w sprawach. Zaznaczyła, że nie kwestionuje prawa ministra do skrócenia czasu delegacji do innego sądu, jednak są to decyzje nieogłaszane publicznie. Jak mówiła, w jej sprawie wydano uwłaczające jej godności oświadczenie.
Po ujawnieniu wiadomości o skróceniu delegacji media poinformowały, że Koska-Janusz orzekała też w sprawie Ziobry, gdy ten oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie, i przyznała rację Netzlowi. Chodziło o słowa Netzla przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową z 2007 r., gdy były szef PZU powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo „Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał”. Podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę 2 tys. zł grzywny za spóźnienie.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/466225-ms-koska-janusz-nie-wygrala-w-sadzie-z-ziobra