„Każdy politolog, który coś prognozował musiał popełnić jakiś błąd. Potrafię się do tego przyznać” - posypywał głowę popiołem na antenie Polsat News Marek Migalski, politolog, kandydat Koalicji Obywatelskiej do Senatu.
Kiedyś poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, dziś kandydat opozycji do Senatu przekonywał, że najlepszy wynik w nadchodzących wyborach uzyska partia rządząca, ale możliwe jest odsunięcie jej od władzy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Doskonale wiedzą, że przegrają. Migalski: Nie wierzę w to, że ktoś wyprzedzi PiS na mecie. Myślę, że PiS otrzyma najwięcej głosów
Wybory wygra PiS - pierwszy dobiegnie do mety, jednak w dalszym ciągu uważam, że zsumowany wynik trzech komitetów opozycyjnych może być większy niż 231 mandatów, dlatego nadal istnieje szansa, by odsunąć PiS od władzy
— mówił.
Możemy odsunąć PiS od władzy i te ostatnie dziesięć dni są absolutnie istotne w tej kwestii
— dodawał.
Dziennikarz przypomniał chybione przewidywania politologa z poprzednich lat – m.in. tezę, że PiS miał zacząć rozpadać się w 2015 r.
Każdy politolog, który coś prognozował musiał popełnić jakiś błąd. Potrafię się do tego przyznać. Natomiast liczę na to, że w tych wyborach moje prognozy sprawdzą się
— odpowiedział Migalski.
CZYTAJ TAKŻE: Śmieszniejszej deklaracji chyba dziś nie przeczytacie! Marek Migalski: „Daję wyborcom gwarancję powagi”
W rozmowie pojawił się wątek katastrofy smoleńskiej i zwrotu wraku przez Rosję. Migalski przewidywał, że Rosjanie zrobią to tuż przed wyborami, żeby pomóc Prawu i Sprawiedliwości.
Myślałem, że Rosjanie tak zagrają, bo w ich interesie są rządy PiS. Te rządy nas odsuwają, wyłuskują z Unii Europejskiej (…) Przez ostatnie 4 lata Prawo i Sprawiedliwość cynicznie wykorzystywało katastrofę smoleńską. Wydaliśmy miliony złotych na komisję, podkomisję i nagle teraz, w czasie kampanii wyborczej, nie ma ani słowa o Smoleńsku. Okazało się, że ten temat jakby nie był istotny
— przekonywał.
Wypowiedzi Migalskiego o katastrofie smoleńskiej są wyjątkowo niestosowne. Warto pamiętać, że będąc europosłem PiS zaczął on uderzać w Jarosława Kaczyńskiego właśnie w 2010 r., choć tuż po katastrofie aktywnie uczestniczył w kampanii prezesa PiS w wyborach prezydenckich.
W wywiadzie nie mogło zabraknąć pytania o najnowszy spot Koalicji Obywatelskiej, który delikatnie mówiąc, okazał się wizerunkową porażką opozycji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowy spot Koalicji Obywatelskiej. PO wznosi się na wyżyny hipokryzji: „Samo 500+ nie wystarczy, by żyć”. A co sami zrobili dla rodzin?!
Jednym z głównych zarzutów naszej konkurencji jest to, że w tym spocie zagrali aktorzy. To nie jest wada, tak się robi na całym świecie. Być może ten spot mógłby być lepszy, natomiast jego główne przesłanie jest sensowne. Miał pokazać, że te rzeczy, które zostały przez cztery lata Polakom dane, zostaną utrzymane i to jest jeden z głównych postulatów Koalicji Obywatelskiej. Nic co było dane, nie zostanie odebrane, tylko dołoży się jeszcze rządy prawa, wolność mediów, swobody obywatelskie – to, na co czyha Prawo i Sprawiedliwość. Myślę, że w drugiej kadencji, gdyby PiS-owi rzeczywiście pozwolono rządzić, ocknęlibyśmy się w gorszej sytuacji, niż jesteśmy dzisiaj
— podkreślał.
Politolog pytany był również o swoją tezę, że październikowe wybory mają być rzekomo ostatnimi wolnymi.
Takie mam wrażenie. Nie mam pewności, dlatego że przy prognozowaniu nie ma się pewności. W tym znaczeniu uważam, że te wybory są fundamentalne, referendalne. Głosujemy już nie nad lepszym czy gorszym rządem, tylko nad tym, czy przez następne cztery lata powrócimy do demokracji, z jej wadami i zaletami, czy będziemy jednak w systemie pół-autorytaryzmu, „demokratury”
— mówił.
Podkreślam, że te wybory będą wolne, chociaż to, co wyprawia telewizja publiczna, czyli partyjna, państwowa, stanowi pewien problem. Jednak nadal uważam, że 13 października Polacy będą mieli szansę swobodnie wyrazić swoją wolę i w tym znaczeniu myślę, że to mogą być ostatnie wolne wybory
— dodawał. Migalski zasłynął już skandalicznym atakiem na dziennikarzy TVP.
CZYTAJ TAKŻE: Obrzydliwy atak! Migalski o zawieszeniu bojkotu TVP: „Trzeba tam iść, pluć w twarz ‘dziennikarzom’”. Budka podaje dalej!
Kandydat Koalicji Obywatelskiej do Senatu nie potrafił powiedzieć co do zaproponowania wyborcom ma opozycja. Padły jedynie ogólniki.
Te trzy komitety łączy kwestia proeuropejskości, poszanowania rządów prawa, swobód obywatelskich – tego, abyśmy mogli w wolnym stylu dyskutować
— mówił.
Powrót do normalności albo utrzymanie normalności, przy tym wszystkim, co w ciągu ostatnich czterech lat PiS zrobiło dobrego (…) Kraj, którego chcemy po 13 października to jest „PiS +” - to, co Polacy przez ostatnie cztery lata uzyskali powinno być utrzymane, ale do tego dołożone to, co było wcześniej, czyli wolność mediów (…)
— dodawał.
Duża część Polaków uważa, że coś zostało im zabrane, ponieważ nie musieli się tak wstydzić, jak wstydzą się ostatnio przy aferze Banasia, czyli szefa NIK, do którego dzwoni gangster
— przekonywał.
Migalski pytany był o to, czy nie było mu wstyd za poprzedniego szefa NiK-u - Krzysztofa Kwiatkowskiego, który sprawował swój urząd mając prokuratorskie zarzuty.
Ale nie było tego nagrania, kiedy obwieszony pierścieniami gangster, sutener, bandyta dzwoni do szefa NIK Mariana Banasia pytając się, czy ma wyrzucić czy nie wyrzucić dziennikarza. To są standardy sycylijskie, dalekowschodnie albo afrykańskie i chciałbym żeby tego powodu do wstydu, który jest teraz, chciałbym, żeby go po 13 października nie było
— próbował tłumaczyć politolog.
Ona mnie ciekawi, bo w niej uczestniczę. Podobno moja kampania jest prowadzona dobrze. Może nie jest najbardziej fascynująca, bo to nie są już spoty z czarnymi koniami (red. nawiązanie do dawnych spotów PJN), ale jest prowadzona sensownie
— odpowiedział na pytanie o to, czy tegoroczna kampania wyborcza jest ciekawa.
Przy rozpalaniu emocji zawsze trzeba wiedzieć, żeby rozpalić emocje swoich wyborców i nie rozpalić emocji przeciwników. Dzisiaj jest ciekawa analiza pokazująca, że elektoraty Lewicy i Koalicji Obywatelskiej są bardzo zmobilizowane, natomiast – na szczęście – elektorat PiS-u nie jest bardzo zmobilizowany, żeby pójść na wybory. To jest jakaś szansa dla tej strony demokratycznej, żeby pobudzić wszystkich swoich wyborców – pójść po każdego wyborcę, któremu obecne rządy doskwierają, natomiast trochę uśpić, uspokoić wyborcę pisowskiego, który jest ukontentowany, wobec czego być może nie pójdzie na wybory 13 października
— podkreślał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: SONDAŻ: Wyborcy Lewicy najbardziej zdeterminowani. Demobilizacja sympatyków PiS. Prof. Pawłowicz alarmuje: Czy chcemy przegrać?
kb/Polsat News
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/466033-migalski-po-13-pazdziernika-chcemy-panstwa-pis