Pamięć ludzka jest zawodna i pewnie niewielu zwykłych zjadaczy chleba pamięta, że przemysł pogardy ruszył w 2005 roku, a poseł z Biłgoraja, Janusz Palikot stał się jego niekwestionowanym prorokiem.
Prezydent Lech Kaczyński był z rozmysłem niszczony za pomocą drwin i szyderstw, a po jego tragicznej śmierci, po kilku dniach, kiedy naród opłakiwał dziewięćdziesięciu sześciu swoich Rodaków, ruszył ze zdwojoną siłą. Reklama „Zimny Lech” i krzyż z puszek od piwa obok tego prawdziwego na Krakowskim Przedmieściu to symbole tamtych czasów.
A potem ów przemysł pogardy rozwijał się coraz bardziej, niby niemowlę karmione najwyższej klasy odżywkami, pudrowane, pieszczone i obdarowywane coraz większą liczbą zabawek. Aż po wyborach w 2015 roku okazało się, że nie tyle dojrzał, co przepoczwarzył się w złośliwy, groźny nowotwór z przerzutami. Już nie tylko toczył polityków, ale znalazł sobie nowych nosicieli, tym groźniejszych, że o ile politycy nie cieszyli się i nie cieszą najwyższym autorytetem w społeczeństwie, o tyle ludzie sztuki - artyści, aktorzy, pisarze - nadal byli przekonani (po części mając rację), że wciąż dzierżą rząd dusz i to oni, a nie politycy, powinni głosić ludowi jedyną i objawioną prawdę.
Prawdę o totalitarnym państwie, w którym faszyzm i antysemityzm są pieczołowicie hodowane, a „Polacy są niedouczeni, wystaje im słoma z butów, są megalomanami, mają problem z porozumiewaniem się z innymi” (aktor Olgierd Łukaszewicz). Tacy oto prymitywni wyborcy dali władzę politykom, tak widzianym przez Marię Nurowską (pisarka):
Zbieranina”, „dranie”, „organizacja przestępcza”, „szajka”, „gawiedź”, „szaleńcy”, „hydra”, „durnie”, „wydestylowane zło”, „chory człowiek”, „psychiczny potwór” „mały człowiek o przeciętnych rysach”, „uosabia wszystko, co w nas złe: małość, złośliwość, zawiść, tchórzostwo”, „nawiedzony”, „zdrajca”, „dzban”, „przestępca konstytucyjny”.
Politycy jednak w niczym elitom nie ustępowali:
Janusz Palikot:
Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć […] Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki i zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie
I tak trwał ten wyścig.
Maria Nurowska:
Kaczyński wpuścił do Sejmu i Senatu prostaków i chamów, obsadził nimi najwyższe urzędy, i Polska od czterech lat ma twarz chama! (…) PiS rozdaje nierobom i pijakom nasze pieniądze, bo to jego elektorat, a Wam (nauczycielom – p. AJ)) rzuca ochłapy!
Radosław Sikorski:
Jeszcze jedna bitwa, dorżniemy watahy!
Wojciech Pszoniak:
Oczywiście chamów i prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton.
Grzegorz Schetyna:
„Musimy wygrać te wybory. Zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS–owską szarańczę.
To tylko kilka z wielu przykłady stylu publicznego dyskursu, jaki od wielu lat fundują nam politycy opozycji i sprzyjające im środowiska.
I cóż się nagle takiego stało, że wypłynięcie z internetowego ścieku jakiejś mało znanej vlogerki tak poruszyło opinię publiczną. Bo stała się kandydatką do Sejmu? Przepraszam, ale w czym jest gorsza od Marii Nurowskiej, niedoszłej kandydatki Koalicji Obywatelskiej do Senatu? Nurowska, która wstydzi się, że jest „Polką z takiej Polski”?
Dlaczego fotografia Jachiry pod transparentem „Bób, humus i włoszczyzna” obok pomnika Armii Krajowej z mottem „Bóg, Honor, Ojczyzna” wywołała taki szok i oburzenie?
A gdzie byliśmy, kiedy inna pisarka, Manuela Gretkowska, mówiła:
Kiedy jesteś żołnierzem pokonanym, wyklętym, powstańcem…ten mętlik, jaki się robi w głowie…Dojdzie do tego, że jeżeli takiemu powstańcowi, facetowi, bohaterowi, całą krew napłynie do penisa, to będzie myślał, że się wykrwawi i potrzebuje kobiety-sanitariuszki na gwałt
Na uroczystości wręczenia Orłów w 2016 roku prowadzący imprezę Maciej Stuhr mówił: „Aktorzy drugiego planu to nie jest jakaś armia żołnierzy wyklę…przeklętych (…) Miało być poważnie, a państwo mają tu polew”. A sala, na której z foteli wylewała się polska śmietanka aktorsko-filmowo-celebrycka, rechotała ze śmiechu. Tak jak teraz niektórzy rechoczą przy „smoleńskich parówkach” Jachiry.
Były prezydent Komorowski na demonstracji KOD-u ogłosił swoją satysfakcję, kiedy oglądał „jedną ze znanych pań, jak czmychała z polskiego Sejmu pod eskortą policji”, a stojące obok niego inne panie, posłanka Joanna Mucha i rzeczniczka SLD Anna Maria Żukowska słuchały tego z rozanielonym uśmiechem. Obie startują w wyborach do Sejmu…
Klaudia Jachira, protegowana Grzegorza Schetyny, kandydatka do Sejmu, jest tylko produktem owego przemysłu pogardy, cwaną dziewczyną, która wie, że jeśli kariery nie można zrobić przy pomocy talentu, wiedzy i inteligencji, (bowiem musi być spełniony pewien warunek – trzeba je posiadać), która pozwala dwa pierwsze atuty wykorzystać, to czerpanie ze wzorców przemysłu pogardy i publicznej działalności takich osób jak Stuhr, Nurowska, Gretkowska i wielu innych znanych postaci, lecz w formie bardziej wulgarnej i prymitywnej musi przynieść efekt. Skoro im wolno, to czemu nie jej?
Małgorzata Kidawa-Błońska, miła i kulturalna pani z rodziny o patriotycznych tradycjach, wyciągnięta przez Schetynę z politycznego niebytu opozycyjnej partii miała być antidotum na ten przemysł, który od jakiegoś już czasu przestał przynosić frukta opozycji. Wielu Polaków po prostu miało już tego dość.
Ale nagle zza łagodnej twarzy pani, która chce, by wszyscy się kochali, rozmawiali z sobą przyjaźnie i do siebie się uśmiechali, co ma w efekcie sprawić, że PKB będzie stopniowo rósł, wyjrzała twarz Klaudii Jachiry, twarz lumpenelity, która, według definicji prof. Anny Przecławskiej odrzuca wyższe wartości, normy społeczne, czy moralne, akceptuje działania na granicy obowiązującego prawa i zasadę pecunia non olet.
CZYTAJ TAKŻE: Klaudia Jachira w Sejmie? Lumpenelita będzie miała swoją reprezentantkę
Ma więc Grzegorz swojego dr Jekylla i mr Hyde i myśli – sądząc po jego łagodnej reakcji na ekscesy Jachiry – że obie te postaci przyniosą Koalicji Obywatelskiej głosy wyborców. Nie wiem, czy policzył, co będzie większe – zysk czy straty.
Ogłoszeniu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej twarzą Koalicji Obywatelskiej i przyszłą premier towarzyszyła gorąca rekomendacja jej zalet, łącznie z przypomnieniem jej przodków – pradziadków. Jeden z nich, Stanisław Wojciechowski był prezydentem II Rzeczypospolitej, a drugi, Władysław Grabski. tejże premierem. „Obaj nie pracowali dla żadnej partii, tylko dla Polski, tak, jak Małgorzata” – ekscytował się Schetyna. Na okładce tygodnika „Polityka” widniały portrety obu panów razem z fotografią Kidawy- Błońskiej i napisem „Prawnuczka”.
Prawnuczka pytana o ocenę działalności koleżanki z listy wyborczej oznajmiła:
„Każdy kandydat na posła czy senatora powinien bardzo starannie dobierać słowa. Uważam, że takie zachowania nie powinny mieć miejsca. Wiem, że pani Jachira przeprosiła, ale moim zdaniem nikt z nas, nikt z kandydatów na posłów i senatorów nie ma prawa się tak zachowywać i nie może tłumaczyć się, że nie wiedział. Od nas wymagana jest świadomość tego, co robimy”.
Pani Kidawie - Błońskiej jak widać nie przeszkadza sąsiedztwo Jachiry na liście wyborczej możliwość zasiadania obok niej w ławach poselskich. No bo przecież do wszystkich trzeba się uśmiechać.
No to ja panią Kidawę-Błońską zapytam: Czy Klaudia Jachira byłaby przyjmowana na salonach Pani pradziadków? Bo że różniły się one od salonu Koalicji Obywatelskiej to nie podlega dyskusji.
Bo ja (i pewnie wielu Polaków) nie pozwoliłabym jej nawet na przekroczenie progu przedpokoju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465765-jezeli-oni-moga-to-dlaczego-jachira-nie