Zapewne gdyby nie supozycje ujęte w formie tendencyjnych pytań Eliza Michalik miałaby zapewne poważny problem z napisaniem wtorkowego komentarza. Nic tak bowiem nie napędza antypisowskiej kampanii, jak twórcze rozwijanie medialnych doniesień.
I tak Eliza Michalik stawia pytanie za pytaniem:
Marian Banaś, nowy szef NIK, a wcześniej wiceminister finansów, prowadził interesy z gangsterem? Przedstawił nieprawdziwe oświadczenie majątkowe? Ma świetne relacje z postaciami z półświatka, a w jego kamienicy kwitł wynajem pokojów na godziny? W tej chwili w pośpiechu zaciera ślady, sprzedając ten budynek? Pomaga mu CBA, które mogło od dawna wiedzieć, że ten urzędnik państwowy łamie prawo? Ba – przyzwalać na ten proceder?
W ocenie Michalik, jeżeli zarzuty „Superwizjera” TVN okażą się prawdą „i obudzimy się w kraju, w którym szefem instytucji kontrolującej państwowe urzędy jest człowiek o bogatej kryminalnej przeszłości to – no cóż – właściwie nie będzie to żaden szok, ponieważ, moi szanowni czytelnicy, taka właśnie jest polityka kadrowa Prawa i Sprawiedliwości”. Najwyraźniej Eliza Michalik postanowiła wyprzedzić organa ścigania i aparat sądowniczy i sama wydać wyrok, ale już nie na Mariana Banasia, ale na całe ugrupowanie Prawa i Sprawiedliwości.
Michalik zaryzykowała nawet stwierdzenie, że w PiS działa system:
Chcesz dostać jakieś stanowisko? Musimy mieć na ciebie haki, bo tylko to da gwarancję, że będziesz posłuszny, dyspozycyjny, nie będziesz zadawał niepotrzebnych pytań, ewentualne skrupuły (choć lepiej, żebyś ich wcale nie miał, nie wiedział nawet, co znaczy to słowo) zdusisz w zarodku i zawsze, ale to zawsze, choćby chodziło nie wiem o jakie świństwo i przestępstwo, zrobisz to, o co poprosi partia.
Eliza Michalik wyraziła przy tym przekonanie, że „PiS działa jak każda typowa, znana z historii i współczesnych niedemokratycznych systemów politycznych partia autorytarna” i „celowo zatrudnia ludzi skompromitowanych oraz zawodowe miernoty, żeby mieć pewność, że można nimi będzie łatwo sterować”.
Na jakiej podstawie Michalik wysnuwa takie wnioski? Tego zapewne nie wie nawet ona sama.
Równie niepoważna jest dokonana przez nią ocena pracy Antoniego Macierewicza w MON:
„właściwie zdemobilizował i rozbroił polskie wojsko, czyniąc armię militarnie bezbronną”. Tym samym bezmyślnie powtórzyła propagandę totalnej opozycji, niemającą żadnego pokrycia w stanie faktycznym, co de facto dyskwalifikuje ją nie tylko jako dziennikarkę, ale również komentatorkę życia publicznego.
Najbardziej porażająca jest jednak konkluzja wygłoszonego przez nią wywodu. Otóż kończąc swój komentarz stwierdza, że „szybko zmierzamy, dość jawnie, przez nie tylko wyżej opisane sprawy, ale też niespotykane po 1989 roku zacieśnianie przez ten rząd stosunków, między innymi gospodarczych, z Rosją i całkowite przejęcie kremlowskiej retoryki w sprawach obyczajowych, praw człowieka i religijnych na Wschód. Prawnie, mentalnie i instytucjonalnie”.
Najprawdopodobniej Michalik chodziło o to, że Jarosław Kaczyński opowiada się przeciwko LGBT, podobnie jak władze Rosji, które rokrocznie odmawiały pozwolenia na organizowanie homoparad, przy czym z tekstu absolutnie to nie wynikało i po jego przeczytaniu pozostawało wrażenie, że wywnioskowała to z powyżej opisanych kwestii.
Jakkolwiek by nie było, zarzucanie PiS kremlowskiej retoryki to absurd, z którym wcześniej czy później dziennikarka będzie musiała się zmierzyć i mentalnie i intelektualnie. Podobnym absurdem jest porównywanie instytucji polskich do rosyjskich. Wydaje się, że Michalik miała tak wielkie ambicje, żeby uderzyć w PiS, że koniec końców strzeliła sobie w kolano… i to boleśnie.
aw/ Gazeta Wyborcza/wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/465190-ambicje-dolozenia-pis-doprowadzily-gw-do-granic-absurdu