„Nikt nie chce ograniczyć praw osób LGBT. Problem polega na tym, że prawa tak, ale nie ekstraordynaryjne przywileje” - mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Znów chcą grillować Polskę! Komisja PE będzie interweniować w sprawie społeczności LGBT i „zastraszania” sędziów
wPolityce: Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych Parlamentu Europejskiego chce wysłać list do polskich władz w sprawie praw społeczności LGBT i osobne pismo do Rady UE i KE w sprawie zastraszania polskich sędziów. Co Pan o tym sądzi?
Witold Waszczykowski: Uważam, że Unia Europejska i wszystkie instytucje czy to Komisja Europejska, czy to Rada, czy parlament Europejski nie mają podstaw, aby rozliczać państwa członkowskie z tzw. praworządności. W Unii Europejskiej nie ma żadnego prawnie wiążącego dokumentu definiującego praworządność. Termin praworządność pojawia się oczywiście w różnych, m.in. w Traktacie Lizbońskim, w art. 2 jako jedna z zasad, które powinny przyświecać państwom członkowskim, natomiast nigdzie nie ma definicji. Dlatego, że praworządność, ustrój prawny jest pozostawiony państwom członkowskim do organizowania według własnych standardów, historii, kultury prawnej itd. W związku z tym ja ciągle nie mogę zrozumieć dlaczego instytucje europejskie rozliczają nas za coś, gdzie nie ma jednolitego wzorca takiego, jak miarka metra w Sèvres pod Paryżem. Każde państwo Unii Europejskiej rozwiązuje swoje sprawy ustrojowe, prawne inaczej. Wielokrotnie na to zwracaliśmy uwagę, nawet już w tej nowej kadencji parlamentu Europejskiego.
Tym razem komisja Parlamentu Europejskiego wskazuje na zastraszanie sędziów i udział w nagonce na nich byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka…
Ale kto zastrasza sędziów? Były wiceminister sprawiedliwości miał pewien incydent za co został politycznie rozliczony – został zdymisjonowany ze swojej funkcji i koniec. Natomiast odwróćmy sprawę – sędziowie nie mają prawa działać w sferze politycznej. Problem polega na tym, że jest grupa sędziów czy w ogóle prawników polskich, którzy zamiast zajmować się prawem próbują wchodzić w politykę – próbują przedstawiać swoje stanowisko wobec rządu, próbują manifestować itd. W związku z tym, jeśli taka działalność ma miejsce, to słuszne jest, że władze państwowe wytykają to sędziom politycznym. To nie jest zastraszanie. To jest przypominanie sędziom, że ich rolą jest apolityczne zajmowanie się prawem, zajmowanie się rozstrzyganiem, czy ktoś popełnił zbrodnię, czy nie popełnił itd. Natomiast ich rolą nie jest manifestowanie swoich politycznych odczuć wobec tego rządu, czy innego, wobec takich czy innych działań podejmowanych przez rząd np. dotyczących kwestii gospodarczych, politycznych itd. I tu jest problem. Mamy spór – nie tylko w Polsce, ale w Europie – na ile tzw. kasta prawnicza ma prawo ingerować w proces polityczny. My uważamy, że nie ma, że jest zobowiązana trzymać się ściśle kodeksów prawnych, a nie definiować co jest polityczne poprawne, niepoprawne, co jest dozwolone. Gdyby miała takie prawo, to kasta – mówię w cudzysłowie oczywiście, a nie pejoratywnie – to prawnicy musieliby być wybierani w powszechnym procesie demokratycznym, a nie są wybierani. To politycy są wybierani, poddawani testowi politycznemu i oni mają prawo decydować o polityce. Jeśli sędziowie czy prawnicy chcą się angażować politycznie, to powinni poddać się weryfikacji w wyborach powszechnych.
Europarlamentarzyści chcą też pytać polskie władze o poszanowanie praw osób LGBT.
Nikt nie chce ograniczyć praw osób LGBT. Problem polega na tym, że prawa tak, ale nie ekstraordynaryjne przywileje. Mamy w Polsce, w Europie, w naszej cywilizacji mieć równe prawa i tych praw będziemy bronić. Jeżeli ktokolwiek narusza tę równość prawa musi być rozliczony. Natomiast my nie możemy się zgodzić, że tworzymy uprzywilejowane grupy, które z jakichś powodów ideologicznych chcą mieć ekstraordynaryjne prawa. Postęp społeczny, gospodarczy nie może być mierzony ilością osób LGBT w strukturach państwa. To jest jakiś absurd. Od nas się wymaga, że państwo jest postępowe, ucywilizowane, jeśli ma jakąś nadreprezentację ludzi LGBT w strukturach zarządzania. Dlaczego kryterium LGBT ma być w ogóle brane pod uwagę w kryterium rozwoju państwa? Zaczynamy w tej chwili wariować, jeśli orientację seksualną zaczynamy uważać za kryterium rozwoju i postępu.
Inicjatorami listu są politycy zrzeszeni we frakcji Odnowić Europę (Renew Europe). Co pan może powiedzieć o tej grupie?
To nowa grupa polityczna, która jest stworzona na bazie dawnej frakcji liberalnej ALDE przez ruch prezydenta Macrona. Oczywiście mają prawo głosić swoje poglądy i nikt tego nie kwestionuje, ale nie mają przywileju, aby te poglądy były dominujące. To ludzie w poszczególnych krajach mają prawo w dyskursie demokratycznym, politycznym decydować, czy to są poglądy, które mają dominować, czy nie.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463560-waszczykowski-o-lgbt-prawa-tak-przywileje-nie