To ciekawe, że Narodowa Demokracja, która na szpaltach lewicowych gazet jest głównie kojarzona z antysemityzmem, może w razie partyjnej potrzeby być pokazana jako zaleta. Słowem: tygodnik „Polityka” z dumą zamieścił na okładce przedwojennego premiera Władysława Grabskiego, jednego z bliższych współpracowników Romana Dmowskiego i ruchu narodowego.
ZOBACZ TAKŻE:
Tygodnik Polityka chwali przodków Kidawy-Błońskiej
Zresztą co to za powoływanie się na przodków Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, skoro ona swoimi działaniami politycznymi zaprzecza ich działalności? Fakt biologicznego pochodzenia nie przełożył się niestety na podzielanie poglądów dwóch wybitnych mężów stanu przez nową liderkę Koalicji Obywatelskiej.
W niedawnym wywiadzie dla Newsweeka państwo Kidawa-Błońscy wspominają o korzeniach rodzinnych marszałek sejmu. Sam fakt, że rozmowa ukazała się właśnie wtedy, co ogłoszenie podmiany politycznej przez Grzegorza Schetynę, jest jednoznaczny – akcja została skoordynowana pomiędzy „zaprzyjaźnionymi z opozycją mediami” a ośrodkiem politycznym Platformy Obywatelskiej.
Nie ma w polskiej polityce drugiej osoby, która byłaby jednocześnie prawnuczką prezydenta RP i premiera – podkreśla w wywiadzie Renata Grochal.
To zresztą osobliwe, że nagle dla lewicowo-liberalnych mediów powodem do dumy okazuje się pochodzenie (czy więc ma znaczenie, że Adam Michnik to dziecko komunistów jeszcze przed wojną organizujących dywersję przeciwko II RP?). Ale i odpowiedź Małgorzaty Kidawy-Błońskiej zastanawia:
Obaj pradziadkowie – zarówno Władysław Grabski, jak i Stanisław Wojciechowski – byli propaństwowi i mieli żyłkę społecznikowską, którą po nich odziedziczyłam. Pradziadek Wojciechowski mówił, że gdy człowiek jest wykształcony, żyje mu się lepiej od innych, to musi się dzielić, opiekować słabszymi.
Później wicemarszałek sejmu opowiada już jedynie o roli swoich babć i prababć dyskretnie omijając rolę wybitnych antenatów. A przecież Stanisław Wojciechowski i Władysław Grabski to postacie, których żaden Polak nie mógłby się wstydzić. Można jednak znaleźć powody dla których nowa gwiazda Koalicji Obywatelskiej nie chce się opierać na przedwojennym prezydencie i premierze, w swojej politycznej działalności. Zwyczajnie nasi mężowie stanu głosili wartości nie tyle rozbieżne od poglądów swojej prawnuczki, ale wręcz sprzeczne. Mówiąc wprost: Kidawa-Błońska rozmontowuje to, o czym jej przodkowie marzyli i co budowali – nawet kosztem życia najbliższych.
Grabski i Wojciechowski przewracają się w grobach
Władysław Grabski to twórca polskiej złotówki, zwolennik niezależnej narodowej waluty, czyli tego dziedzictwa, które Koalicja Obywatelska chce szybko zamienić na niemiecki wynalazek – walutę euro. Grabski był premierem ponadpartyjnego rządu, gdy Kidawa-Błońska jest przedstawicielem nawet nie tyle jednej partii co wynikiem doradztwa PR-owskiego i walk frakcyjnych na dworze Grzegorza Schetyny. Grabski stawiał na niezależność ekonomiczną od Niemiec, Platforma… no właśnie. Przedwojenny prawicowy premier zakładał, że niezależnie od wszystkich czasów i sojuszy, należy budować taką pozycję Polski, by mogła stawać jako równorzędny partner wobec Berlina.
Stanisław Wojciechowski, drugi przedwojenny prezydent, był synonimem tak wysokiej klasy politycznej, że wolał oddać stery rządów autorom zamachu stanu, niż bronić władzy za wszelką cenę. Przecież Wojciechowski miał stokrotnie mocniejsze podstawy, by kwestionować władzę Piłsudskiego, niż dzisiaj w atakach histerii wobec obecnego rządu robi to totalna opozycja, ale uznał, że dla dobra kraju w Warszawie musi być osadzona mocna władza, której nie można kwestionować polskim partyjniactwem. Dajcie od razu nagrodę Nike pisarzowi, który wyobrazi sobie Stanisława Wojciechowskiego siedzącego w ławach z tymi samymi ludźmi, co proszą w Brukseli o interwencję przeciwko legalnemu rządowi Rzeczpospolitej. Którzy proszą o sankcje na własny kraj!
Kpina zamiast pamięci
Zasługi pradziadków Małgorzaty Kidawy-Błońskiej to lista wytycznych dla kilku pokoleń polskich polityków, wciąż zresztą niezebrane w adekwatnych biografiach. Problemem nowej liderki Koalicji Obywatelskiej nie jest powoływanie się na swoich wybitnych przodków, ale przywoływanie ich nazwisk, gdy swoją polityką kwestionuje się ich dorobek.
Ten nerwowy chichot Kidawy-Błońskiej, który słychać po pytaniu „Gdzie jest program?”, zdaje się echem odbijać nad grobami przedwojennych mężów stanu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/463467-czy-pradziadkowie-kidawy-blonskiej-byliby-z-niej-dumni