Rok 2019 przyniósł wielką zmianę w polskiej polityce, dłużej już nie można udawać, że granica między dobrem a złem jest zatarta. Powtarzane od lat 90-tych przekonanie, że za komuny łatwiej było wskazać gdzie jest polityczny przeciwnik, gdy zaś po 1989 roku trudno uchwycić kto z kim trzyma i za czym stoi, można odstawić na półkę ze starociami. Nawet jeśli w latach 90-tych dało się jeden obóz polityczny zamknąć pod szyldem „postkomunistów” to politycy „postsolidarnościowi” byli już tak niejednorodni i zmienni, a antykomuniści tak niepewni, że nieraz zadziwiali politycznymi woltami. Przecież część KPN z Leszkiem Moczulskim pomagała w obaleniu rządu Olszewskiego, a AWS – choć zrealizował wiele reform – trudny był do rozeznania skoro na posiedzeniach rządu minister sprawiedliwości Lech Kaczyński mijał się z ministrem obrony narodowej Bronisławem Komorowskim. W pierwszych dwóch dekadach jeszcze trudno było uchwycić ten podział, który Teresa Torańska tak trafnie zebrała w latach 80-tych w dwóch tomach wywiadów: w jednym „My”, obóz Solidarności, w drugim „Oni”, stara gwardia PZPR.
Nawet po 2005 roku wielu wyborców mogło uznawać, że granica między PO a PiS jest do przeskoczenia. Tragedia Smoleńska obudziła wielu Polaków i nawet wśród wielu „apolitycznych” obywateli słowa o „państwie, które zdało egzamin” wywołały oburzenie i – mówiąc wprost – obudziły z letargu. Jednak nawet wtedy można było opłakiwać ofiary Tragedii Smoleńskiej i zastanawiać się nad prawdziwymi przyczynami katastrofy z 10 kwietnia, ale oddawać głos na Andrzeja Czumę czy Jana Rulewskiego, obu na listach PO, albo uznawać, że jednak „PiS przesadza”. Przecież jeszcze w 2014 roku grupa polityków z Jarosławem Gowinem na czele przeskoczyła tę przepaść między Platformą a Prawem i Sprawiedliwością i dołączyła do Jarosława Kaczyńskiego.
Ale rok 2019 zarysował granice między „nami” a „nimi” już tak wyraźnie, że nie da się już być pomiędzy. Właśnie bardziej niż pełen zagadek i niesłychanych intryg rok 2010, to ostatnie 8 miesięcy pokazało jednoznacznie gdzie jest granica światopoglądowa w Polsce – jedni pod pozorem walki z pedofilią chcą zniszczyć Kościół, inni chcą Kościoła – i dorobku polskiej tradycji – bronić. Jedni nie widzą nic podejrzanego w międzynarodowych organizacjach LGBT, ideologii gender, inni chronią swoje rodziny i swoje społeczności przed nachalną indoktrynacją.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Podcięto gardło lalce z wizerunkiem abpa Jędraszewskiego
Archaiczny podział na „socjalistów” i „liberałów gospodarczych” lepiej pasuje do wieku XIX niż XXI, podział na Polskę Solidarną i Liberalną może jeszcze wielu osobom wydawać się propagandową zagrywką, ale stosunek do Kościoła musi być dziś zero-jedynkowy. Dla jednych Kościół to wróg – nieważne z jakiego powodu – dla innych to fundament narodu. Nie ma innej drogi – po filmie Sekielskich i milczeniu wobec pedofilii w polskim showbiznesie, po agresji wobec metropolity krakowskiego abp. Marka Jędraszewskiego, granica jest oczywista – za Polską wyrastającą z tradycji, także katolickiej, i za nową Polską, opartą o społeczny eksperyment, m.in. ten hedonistyczny i ultraliberalny obyczajowo.
CZYTAJ TAKŻE:
Zielke zapowiada film o molestowaniu dzieci, także wśród celebrytow
Dziś zapytaj obywatela polskiego czy jest po stronie arcybiskupa Jędraszewskiego oraz spytaj czy popiera związki partnerskie, a będziesz wiedział, czy jest z „nami” czy z „nimi”. 30 lat po demontażu PRL kryterium podziału światopoglądu w Polsce znów jest klarowne - a możliwość rozróżnienia jednej strony od drugiej zawdzięczamy metropolicie, który poszedł za duchem Prymasa Tysiąclecia a nie z duchem czasu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/459395-tylko-stosunek-do-kosciola-pokazuje-kto-z-nami-a-kto-z-nimi