Antyamerykanizm jest zjawiskiem, który z salonów lewicowych intelektualistów, pałaców islamskich szejków czy kremlowskich gabinetów rozlał się po całej drabinie społecznej, trafiając już do popkultury a nawet do internetowych memów. Powtarzane w sieci slogany, że Amerykanie atakują wszystkie kraje gdzie jest ropa naftowa, że szefowie wielkich koncernów niszczą społeczeństwa dla pieniędzy i że USA wtrąca się w sprawy wewnętrzne krajów na całym świecie, przekonują miliony ludzi, że oto z Waszyngtonu płynie jakaś nowa fala złowieszczego imperializmu. Lewica europejska przekonuje także, na zasadzie szkodliwej filozofii symetryzmu, że Stany Zjednoczone to takie imperium jak każde inne, niczym nie różniące się od Sowietów, wszak komuniści mieli Gułag, a USA Guantanamo. I jeśli ta mantra będzie zapuszczać głębsze korzenie w demokratycznych społeczeństwach, to wreszcie z dumą spiłujemy wielki anglosaski konar, na którym siedzi cały Zachód i z okrzykiem triumfu spadniemy na pastwę innych cywilizacji – Arabów, Rosjan i Chińczyków. O ile antyamerykanizm u muzułmanów czy w krajach azjatyckich takich jak Rosja czy Chiny może być zrozumiały – wszak USA to stolica demokracji i wolności, która powstrzymuje wpływy innych kręgów kulturowych – to straszenie Stanami Zjednoczonymi na ziemiach od Dniepru po Lizbonę jest już tendencją samobójczą – zwłaszcza w Polsce. Brytyjski filozof Roger Scruton (ur. 1944) całościowo zdiagnozował patologię antyamerykanizmu i wskazał jak była ona szlifowana w lewackich salonach Europy. W swojej książce „Pożytki z pesymizmu i niebezpieczeństwa fałszywej nadziei” opisał ideologiczne założenia, które lewica próbuje zaszczepić społeczeństwom, a wśród nich wymienił „stereotyp sumy zerowej” i właśnie antyamerykanizm. Ten pierwszy mit oznacza, że jeśli cokolwiek na świecie przynosi jakieś dobro, to znaczy, że gdzie indziej musi się dziać proporcjonalne zło. Słowem: gdy ktoś zarabia, to ktoś koniecznie musi tracić. Istny marksizm i jego teoria „wartości dodatkowej” w której jak ktoś ciężko pracuje, to ktoś inny musi mu odbierać owoce tej pracy. Według Scrutona dobrobyt Stanów Zjednoczonych jest przez lewicę tłumaczony jako wyzysk na poszkodowanych narodach Afryki, Ameryki czy Azji i nie ma nic wspólnego z amerykańską zaradnością i przedsiębiorczością. Co ciekawe rozwój Chin już nie jest tak tłumaczony, bo dla uzurpatorskich elit Zachodu ważne by umniejszać jedynie pozycję USA. Brytyjski filozof idzie w swoim oskarżeniu dalej – antyamerykanizm przypisuje miernotom i nieudacznikom politycznym, którzy nie potrafiąc powtórzyć sukcesu amerykańskiego kapitału, wolą umniejszać rolę lidera naszej cywilizacji. Nie powinno nas dziwić, że wszystkie tezy pokazujące USA w czarnych barwach były starannie przerabiane przez Sowietów. Że oto Amerykanie są narodem niedouczonym, konsumpcyjnym, zniewolonym przez pieniądz, bezdusznym, że Stany Zjednoczone to imperium chcące zdobyć panowanie nad światem, podstępnie promując pseudodemokrację, same chyląc się ku upadkowi. Wszystkie te tezy wybrzmiały w filmie tajemniczego reżysera Romano Vanderbesa, który w 1977 r. nakręcił trzygodzinny film dokumentalny sumujący wszystkie słabości amerykańskiego społeczeństwa. I tak zebrane wady pokazywały USA jako kraj kontrastów – milionerów i bezdomnych, kraj sekt religijnych, narkotyków, prostytucji, porzucania starych ludzi w domach opieki na Florydzie, kraj oszustw, kasyn i strzelanin na ulicach. Czy kogoś zaskoczy fakt, że film z lubością pokazywano w krajach komunistycznych? Tymczasem Ameryka, choć także zainfekowana lewactwem, jest jeszcze najbardziej konserwatywna z zachodnich potęg. Związki homoseksualne zostały uznane za małżeństwa zaledwie 4 lata temu i to przy wielkich kontrowersjach i zaledwie jednym głosem przewagi w Sądzie Najwyższym. USA są nadal krajem, w którym głowa państwa przysięga na Boga, hasło „In God we trust” jest obecne nawet na banknotach, katolicy stanowią blisko 1/5 społeczeństwa (ta liczba cały czas rośnie), a ¾ mieszkańców identyfikuje się jako chrześcijanie. Choć i w Ameryce trwa walka o dusze, to hasła wolności osobistej i własności nadal są fundamentem powszechnie przyjętych wartości – opieka społeczna i urzędnicy nie są tam ważniejsi od rodziny, jak ma to miejsce w Skandynawii czy w Niemczech Wreszcie najważniejsze – Ameryka wciąż definiuje Zachód jako cywilizację, wiadomo że wypłukaną przez lewicowych ideologów, ateizacje i socjalizm, ale nadal wspólnotę wartości, choćby demokracji. W Niemczech czy we Francji teza o wyższości Zachodu nad innymi wspólnotami byłaby uznana za rasizm, faszyzm i Bóg wie co jeszcze, a takie prace jak Samuela Huntingtona o „Zderzeniu cywilizacji” skończyłyby się wyrzuceniem autora z posady uniwersyteckiej. Są jeszcze w Ameryce wojujący i zwyciężający konserwatyści jak Dinesh d’Souza czy Ben Shapiro, porywających miliony ludzi w swoim kraju, a nie będących wyklętymi jak to ma miejsce na Starym Kontynencie. Owszem, nie jest tak dobrze jak być powinno, ale stokrotnie lepiej niż u naszych bliskich przyjaciół zza Odry. Konserwatyzm w USA nie jest tylko propagandą i maskirowką jak w Rosji, gdzie marsze LGBT przepędza się pałkami policyjnymi, by pokazać się jako ostoja chrześcijaństwa, choć społeczeństwo jest tam zateizowane i spatologizowane w nie mniejszym stopniu niż w czasach sowieckich. Ale jest jeszcze jedna rzecz – Ameryka jest nie tylko bliska naszym wartościom i ma zbliżone interesy geopolityczne (antyrosyjskość, a więc i w pewnym stopniu antyniemieckość), ale jest nadal najsilniejszym państwem świata. Nieraz się biła za Europę, choć nie musiała, a biła się nawet wtedy gdy rządzili tam lewicowi politycy oderwani od spraw międzynarodowych tak jak F. D. Roosevelt. Wydawała na świat takich mężów stanu jak Patton, Reagan czy McCain, którzy samym spojrzeniem zwątlali muskuły kremlowskich siłowików. Niedoskonała, intensywnie tocząca swoją walkę duchową, jest nadal szeryfem świata i choć nieraz nadużywa swojej potęgi, to nie ukrywajmy – nie ma lepszego oparcia dla Polski niż przyjaciele zza Atlantyku*.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455085-o-glupocie-antyamerykanizmu-w-polsce