W Łabiszynie (niem. Labischin; kujawsko-pomorskie) otwarto zabytkową wozownię. Nie obeszło się bez fety ponieważ obiekt wyremontowano siłami skromnego budżetu miasteczka. Był burmistrz – Jacek Idzi Kaczmarek, była orkiestra Ochotniczej Straży Pożarnej, gawiedź dopisała, ale też i rekonstruktorzy. Albowiem na pobliskich polach toczyły się boje z II Wojny Światowej w ramach corocznych Łabiszyńskich Spotkań z Historią. Jak otwarcie to i wstęga, rzecz jasna, biało-czerwona, a wiec w barwach flagi narodowej. Po wygłoszeniu okazjonalnej mowy włodarz grodu nad Notecią zaprosił do przecięcia wstęgi Krzysztofa Zawilińskiego znanego w środowisku rekonstruktorów jako „Willi” – dowódca AA7. AA7 to Aufklaerungs-Abteilung 7 z 4 Panzer Division der deutsche Wehrmacht. Po polsku: 7 Batalion Rozpoznawczy 4 Dywizji Pancernej niemieckich sił zbrojnych. „Willi” przystąpił do ceremonii krocząc po lewej stronie burmistrza ubrany od stóp do głów w pełny polowy mundur Oberleutnanta (porucznika) Panzerwaffe (broń pancerna) z Żelaznym Krzyżem na piersi, Odznaką Bojową (Kampf Abzeichen) i dwiema „wronami” lub jak kto woli „gapami” na Feldmuetze (czapce polowej) oraz nad prawą kieszenią kurtki mundurowej. Za nim w pewnej odległości stanęli alte Kameraden (starzy kumple z wojska). Jeden w paradnym uniformie chorążego drugi „na bojowo” w panterce. Sadząc po kroju wszystko z lat 1944-45. Strażacka orkiestra dęta zagrała polkę „Rosamunden” : „Rosamunde schenk mir dein Herz und sag ja / Rosamunde frag doch nicht erst die Mama” („Rosamunde, daj mi swe serce i powiedz „ tak” / Rosamunde, i nie pytaj się wcześniej swej mamy”) i burmistrz z Oberleutnentem „Willim” przecięli wstęgę. Zadowoleni gości udali się w ślad za nimi zwiedzać odrestaurowaną wozownię.
Pierwszy zauważył problem i odezwał się Artur Jakubowski, na co dzień dyrektor sąsiedniego Miejskiego Domu Kultury w Barcinie:
Niezależnie od kontekstu bardzo niesmaczna sytuacja z udziałem człowieka przebranego w mundur niemieckiego żołnierza z okresu, najokrutniejszej wojny świata, przecinającego biało - czerwoną…”
Na co Jacek Idzi Kaczmarek burmistrz:
Pan Zawiliński był w grupie występującej w mundurach Wehrmachtu. I cały dzień, w takim przebraniu będąc, przyszedł na otwarcie naszej wozowni. Został też zaproszony, jako współtwórca Łabiszyńskich Spotkań z Historią, do przecięcia wstęgi
— mówi.
Należy mieć przy tym świadomość, jeśli już odnosimy się do komentarzy, że wozownia nigdy nie spełniała funkcji walki o polskość. Była obiektem gospodarczym, pomocniczym przy działalności młyna. Ponadto nasze łabiszyńskie ziemie to miejsce, gdzie mieszkało wielu Niemców, robili sporo interesów w młynie, a ich obecność w okresie przedwojennym nie budziła problemów.(…) Nie będzie żadnych przeprosin!
— dodaje włodarz miasteczka
Jeśli chodzi o AA7 i 4 Pz Division mam do nich osobisty stosunek. Na prawdę i na niby. Prawdziwy ponieważ mój ojciec porucznik i szef kompanii łączności 25 Dywizji Piechoty Wojska Polskiego miał delikatnie mówiąc okoliczność spotkać 17 września 1939 na Polu Chwały pod wsią Adamowa Góra (bój o Ruszki, który był fragmentem potężnej Bitwy nad Bzurą) szarżujące czołgi (lekko ponad setkę) właśnie z 4 Dywizji Pancernej. Do końca życia powtarzał, że „niczego gorszego od ataku czołgów nie widział”. Od 7 rano do 22.00 trwała jatka pod Ruszkami. Ojciec słyszał krzyki rannych miażdżonych gąsienicami kilkanaście metrów od niego, widział płonących czołgistów i tanki trafiane jeden po drugim z 6. baterii 17 pal kpt. Głowackiego, ale także 4. baterii 17 pal ppor. Adama Czartoryskiego. To oni zatrzymali stalowy wał tuż przed pozycją ojca (sztab) i to dzięki nim poruszam się po tym łez padole. Nasi tego dnia zniszczyli ponad 25 czołgów, 80 pojazdów bojowych ( w tym wspierającej natarcie Gwardii Hitlera SS – Leibstandarte) a także przetrzepali nieco rzeczony AA7 (na północnym skrzydle). Sami Niemcy, którzy tego dnia ponieśli klęskę na całej linii mówili we wspomnieniach jak dowódca 35 Pułku Pancernego 4 DPanc - „Tu jest jak w diabelskim kotle” („Hexenkessel”). I gdyby tak burmistrzowi Kaczmarkowi z Łabiszyna na jego oczach paru kumpli Niemcy rozjechali gąsienicami na miazgę, to może przedtem puknąłby się w swój durny łeb zanim zaprosiłby człowieka przebranego w mundur AA7 do przecinania biało-czerwonej wstęgi, a potem jeszcze się idiotycznie tłumaczył.
Drugi raz spotkałem się z AA7 „na niby”. Podczas rekonstrukcji Bitwy nad Bzurą pod Brochowem. Szarżowaliśmy wtedy jako polscy ułani pozycje bronione właśnie przez 7 Batalion Rozpoznawczy. Poszło łatwo, według scenariusza, bo to w końcu zabawa. Osobiście nic nie mam do chłopaków z AA7 łącznie z „Willim”, którego chyba nawet osobiście nie poznałem. Po każdej takiej „bitwie” następuje faza tzw. misiowania czyli robienia zdjęć z publicznością. Chodzi się w mundurach różnej maści, żeby ludzi poczuli nastrój tamtych czasów i mogli pogadać o historii. Jestem absolutnie przeciwny zakrywaniu w takich sytuacjach swastyk, blach czy historycznych symboli i tym podobnych idiotyzmów ze sfery poprawności politycznej. To ma tak wyglądać jak mniej więcej wyglądało. Tylko „Willi” nie pchaj się w tym swoim feldgrau mundurku do przecinania wstęgi w polskich barwach narodowych na oficjalnej imprezie, bo pasujesz tam jak, za przeproszeniem, „świni siodło”. Nie wyczuwasz tej niestosowności chwili? Nawet gdybyś z kumplami z AA7 wystąpił tak cały w swastykach w jakimś Magdeburgu z tamtejszym Buergermeistrem, to by cię pogonili i wlepili jeszcze do 2 lat paki za propagowanie symboli nazistowskich (bo ci to mają już kompletnego jobla na tym punkcie).
My tu walczymy z gdańską chorobą niemieckości w wykonaniu tamtejszego magistratu pod wodzą prez. Dulkiewicz, a w takim Łabiszynie już są dwa kroki dalej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454594-jak-wehrmacht-z-burmistrzem-labiszyna-oficjalke-uswietnil