O politycznym trzęsieniu ziemi w Austrii, gdzie wszyscy ministrowie Austriackiej Partii Wolności opuścili rząd Sebastiana Kurza pisaliśmy na naszych łamach sporo. I napiszemy jeszcze sporo, bo to arcyciekawa historia, zawierająca w sobie mocne pytanie, coraz mocniej stawiane w europejskich kręgach: Czy niemieckie służby specjalne mieszają w Europie?
W największym skrócie: w piątek niemieckie media („Süddeutsche Zeitung” i „Spiegel”) publikują nagranie wideo z 2017 roku, na którym obecny wicekanclerz Austrii i lider austriackiej Partii Wolności (FPÖ - twarda, nie zawsze miła Polakom, prawica) Heinz-Christian Strache oraz inny wysoki polityk tej partii Johann Gudenus, rozmawiają z kilkoma osobami w jednym z tych apartamentów na Ibizie.
Wśród nich jest kobieta przedstawiająca się jako siostrzenica jednego z rosyjskich oligarchów. W rzeczywistości to osoba podstawiona przez zleceniodawcę całej operacji. Jak podają europejskie media
kobieta mówi im, że chce zainwestować w Austrii 250 milionów euro i zastanawia się, jak może pomóc Partii Wolności.
Strache sugeruje, że powinna kupić udziały w popularnym tabloidzie „Kronen Zeitung”, by gazeta zmieniła kurs na przyjazny jego partii. Obiecuje kontrakty państwowe. Słowem - wchodzi w bardzo nieciekawy handel.
ZOBACZ NAGRANIE:
I teraz najciekawsze. Euronews donosi:
Wideo, które wydaje się być zasadzką, tajną operacją (w oryginale „sting operation”) zostało nagrane kilka miesięcy przed październikowymi wyborami roku 2017, które wyniosły FPÖ do władzy. Ale zostało ujawnione właśnie na tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w których przewiduje się sukces prawicowych (far-right) i populistycznych partii.
Zarówno „Süddeutsche Zeitung” jak i „Spiegel” twierdzą, że otrzymały nagranie w początkach tego miesiąca i odmawiają określenia swoich źródeł.
Strache zrezygnował już z wszystkich funkcji, rządowych i partyjnych. Swoje wypowiedzi tłumaczy alkoholem i chęcią bycia macho, popisania się przed rozmówczynią. Jest skończony.
Dziś kanclerz Austrii Sebastian Kurz próbuje ratować swoją władzę po skandalu. Ale mniejsza o to.
Ważniejsze, że metoda działania zadziwiająco przypomina tę, zastosowaną nie tak dawno w Polsce w nakręcanej na siłę aferze wokół spółki Srebrna. Ta w Austrii się udała, bo wysłanniczka trafiła na podatnego na korupcyjne pokusy polityka. Ta w Polsce spaliła na panewce, bo lider Prawa i Sprawiedliwości twardo wykluczył w rozmowie z nagrywającym go Austriakiem wszelkie działania mogące choćby sugerować coś takiego. Podobnie zrobili jego współpracownicy.
Przypomnę, że 14 lutego napisałem na portalu wPolityce.pl:
Kiedyś pewnie dowiemy się, kto to sobie wymyślił, jakie wywiady, jakich haków użyto by zmusić głównych aktorów do działania. Wtedy może być znowu ciekawie. Bo przecież nawet każde dziecko w tym kraju wie, że jak chcesz dostać należne ci (załóżmy na chwilę) pieniądze od Jarosława Kaczyńskiego, to idziesz wszędzie, tylko nie do mecenasa Giertycha.
Co ciekawe, i tam, i tu, chodziło o uderzenie w formację postrzeganą jako alternatywną wobec establishmentu europejskiego. Także w obu przypadkach największe media odegrały role kelnera kolportującego taśmy z nieznanych w momencie publikacji źródeł. No i najciekawsze: oba cele taśmowych prowokacji są w czołówce listy niemieckich politycznych „przeszkód” - choć ideowo bardzo różne.
Podkreślam: w Polsce się nie udało, bo trafiło na polityka wyjątkowo uczciwego i przejrzystego. Ale użyta metoda jest niepokojąca podobna do tej austriackiej.
Czy zatem niemieckie służby grają w Europie jakieś brudne gry? To pytanie pada za kulisami europejskiej polityki coraz częściej. Jeśli nie one, to kto? Bo obie sprawy na dziennikarską robotę w mojej opinii nie wyglądają.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447619-czy-niemieckie-sluzby-znow-mieszaja-w-europie