W krakowskim Sądzie Okręgowym odbyła się rozprawa dotycząca gróźb pod adresem europosłanki Róży Thun. Oskarżony jest Tomasz B., który napisał na Facebooku pod postem o Thun: „Na stos szmatę”. Róża Thun stawiła w sądzie, by złożyć zeznanie w charakterze poszkodowanej.
Zachęcenie do używania przemocy, pozbawiania godności i obrażania polityków w najgorszy możliwy sposób nie pozostaje bez echa. Takich wpisów jest coraz więcej, przybywa także aktów fizycznej przemocy. Takie wpisy wywołują u mnie poczucie zagrożenia
—mówiła we wtorek przed krakowskim sądem Róża Thun.
Thun zeznawała jako świadek w procesie Tomasza B. oskarżonego o publiczne nawoływanie do stosowania wobec niej przemocy i zabójstwa, ze względu na jej przynależność polityczną. Chodzi o komentarz zamieszczony 5 stycznia 2018 r. na facebooku, a odnoszący się do udziału europosłanki w filmie „Polski zamęt. Róża Thun walczy o swój kraj” wyprodukowanym przez niemiecką telewizję publiczną NDR we współpracy z francusko-niemiecką stacją Arte. 38-letni Tomasz B. jest oskarżony o to, że dokonał wpisu o treści: „Na stos szmatę”.
Takie wpisy wywołują u mnie poczucie zagrożenia. Nawołują też innych do aktów nienawiści i przemocy
—powiedziała Róża Thun.
Jak mówiła systematycznie ona i jej współpracownicy przeglądają media społecznościowe i wszyscy „byli przerażeni” treścią tego wpisu. Dodała, że takie słowa wywołują poczucie zagrożenia także wśród jej współpracowników, a w jej biurze podjęto dodatkowe środki ostrożności.
Dzisiaj jestem tutaj w związku z tym, że ja osobiście czuję się zagrożona” - podkreśliła.
Od słów do czynów nie jest daleko, jak się w międzyczasie niestety przekonaliśmy. Ta fala języka przemocy się pleni. Zachęcenie do używania przemocy, języka nienawiści, pozbawiania godności i obrażania polityków w najgorszy sposób nie pozostaje bez echa. To odnosi swoje skutki. Takich wpisów jest coraz więcej niestety, przybywa także aktów fizycznej przemocy
—powiedziała Thun.
Podkreśliła bezkarności osób, które dokonują takich wpisów.
Jest coś bardzo niebezpiecznego w tym poczuciu bezkarności tych, którzy sieją nienawiść, mówią straszne rzeczy anonimowo
—dodała.
Nie wykluczam, że te reakcje wywołują również fałszywe informacje ze źródeł publicznych
—powiedziała.
Fala nieprawdziwych informacji, tzw. fake newsów, kłamstw jest wielka. Ja się nazywam Thun von Hohenstein. Dyskryminacja wobec osób noszących obce nazwiska jest bardzo wyraźna i to również jest powodem do okropnych kłamstw i oszczerstw pod moim adresem. Podejrzewam, że wpis +Na stos szmatę+ wpisuje się w ten kontekst
—dodała.
Thun zeznała, że od czasu emisji reportażu „Polski zamęt. Róża Thun walczy o swój kraj” fala hejtu się nasiliła.
Od czasu zmiany rządu i mojej krytyki uzależniania sądownictwa od partii rządzącej, łamania prawa i Konstytucji w Polsce, od czasu kiedy biorę udział w manifestacjach KOD czy obywateli RP, od publikacji w polskich mediach, od czasu, kiedy w Polsce rządzi PiS ta fala hejtu się bardzo podniosła
—mówiła.
Dodała, że reakcją na hejt z drugiej strony jest oburzenie i solidarność z nią, ale mowa nienawiści niszczy debatę w demokratycznym państwie.
Mowa nienawiści bez żadnych konsekwencji zachęca innych do aktów przemocy fizycznej, również w stosunku do innych. Jest to niezwykle niebezpieczne nie tylko dla mnie i osób, które się ze mną identyfikują, ale dla debaty publicznej w Polsce, dla wizerunku Polski, dla funkcjonowania Polski we wspólnocie międzynarodowej. (…) Jest to niebezpieczne i szkodliwe dla polskiego społeczeństwa. Musimy temu przeciwdziałać po to, żeby samych siebie chronić przed przemocą
—powiedziała Róża Thun.
Obrońca oskarżonego pytał, czy Róża Thun zostając europosłem zdawała sobie sprawę, że staje się osobą publiczną i w związku z tym jest narażona na krytykę. Thun mówiła, że osobą publiczną była już wcześniej.
Krytyka a hejt to różnica. Byłam świadoma, że jestem narażona na krytykę, ale nie na mowę nienawiści i pozbawienie godności ludzkiej. I nie godzę się na to
—podkreśliła.
Dodała, że najbardziej drastyczne przypadki mowy nienawiści stara się zgłosić policji bądź prokuraturze.
Żona oskarżonego Malwina B. powiedziała, że nie wie nic o zdarzeniu, z powodu którego została wezwana do sądu, choć wie, że sprawa dotyczy wpisu w mediach społecznościowych.
Nie mam pojęcia, kto dokonał tego wpisu
—powiedziała.
Zeznała, że rozmawiała z mężem o tym dopiero, kiedy otrzymał on pierwsze wezwanie do prokuratury. Jak mówiła możliwe, że wpis jest autorstwa osoby trzeciej.
Przyznała, że czasem korzysta z telefonu męża i przegląda „co mąż ma w internecie, bo mają wspólnych znajomych”, ale nie dokonywała żadnych wpisów w mediach społecznościowych i nie zna hasła do konta FB męża. Dodała, że nie wie nic też o tym, jakoby syn mógł dokonywać takich wpisów.
Tomasz B. na pierwszej rozprawie nie przyznał się do dokonania wpisu na portalu społecznościowym, twierdzi, że nie wiedział nawet, kim jest Róża Thun i nie interesuje się polityką. „Nigdy nikogo do niczego nie namawiałem. Nie wiem skąd wziął się tam ten wpis”- twierdził na pierwszej rozprawie.
Postępowanie toczy się z zawiadomienia KOD Małopolska oraz przedstawicieli samej pokrzywdzonej.
Oskarżony służy w Wojskach Obrony Terytorialnej. Nie był do tej pory karany. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.
ann/Radio Kraków/(PAP)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447569-thun-przed-sadem-nie-godze-sie-na-pozbawienie-mnie-godnosci