Zapewne młody Tusk nie przypuszczał, że jego jedno zdanie, wypowiedziane szczerze przed sejmową komisją, zrobi taką furorę. Przedstawiając przedziwne meandry swej zawodowej kariery wspomniał o pewnej rozmowie z ojcem na temat firmy Amber Gold, której właściciel był równocześnie jego pracodawcą.
Wówczas właśnie wyszło na jaw, że zarówno on Michał, jak i ojciec Donald pomyśleli sobie o działalności oszukańczej firmy bardzo trafnie – przecież to lipa. Pomyśleli sobie tak, powiedzieli sobie tak, a potem każdy poszedł do swych zajęć. Donald do gabinetu premiera, a Michał za biurko należące do oszusta. I fajnie, wymienili uwagi, zapewne też uściski i już. Na każdego przecież czeka zawodowe posłannictwo. Na Donalda także ideowe.
Oszukańcza idea też warta zabiegów, tym bardziej, że przynosi najczęściej profity szybko, a nawet błyskawicznie. Tylko tej idei nie można zdradzać pod żadnym pozorem, trzeba poświęcić jej wszystkie swe zdolności, siły, a o istnieniu słów zdrada, kłamstwo, oszustwo, hańba, nikczemność zapomnieć do końca życia. Chyba, że przyjdzie okładać nimi tych, którzy coś na temat kariery „geniusza, który trafia się raz na sto lat” dziś zwęszyli. Ten „geniusz”, to cytat innego tytana myśli o nazwisku Nowak. Sławomir Nowak. Jeśli naprawdę rzetelnie prześwietlić drogę Tuska do Brukseli, to właściwie wszystko o czym mówił, co obiecywał, co chwalił było zawsze lipą. Szczerze nienawidził tylko braci Kaczyńskich i wszystko, co oni Polakom proponowali. Już na samym początku istnienia PO wyeliminował każdego, kto w tej partii mógł być uważany za politycznego konkurenta. Będę to zawsze podkreślał – gdyby tak Jan Rokita chciał coś o tym powiedzieć… Usunięci zostali bardzo prędko Olechowski, Rokita, śp. Maciej Płażyński. Zniechęceni zainteresowaniem tylko własną kariera Tuska, odeszli śp. Zyta Gilowska, śp. Zbigniew Religa. Szeryf rozdawał nominację, pochwały, dobrobyt, ale tylko klakierom. Gdy w wyniku zestawu afer, w którym tzw. podsłuchowa przybiła gwóźdź do wieka ówczesnych rządów PO, Tusk zrobił coś, co już mianem lipy określić się nie da. To polityczny szwindel niesłychanego wymiaru! Publicznie obiecywał, że o żadnym wyjeździe do Brukseli nie ma mowy, by po kilku tygodniach tam właśnie czmychnąć. Oczywiście musiało to być szczegółowo uzgodnione z kanclerz Merkel znacznie wcześniej, gdyż takich decyzji nie podejmuje się w kilka dni lub tygodni. Ceną tej obrzydliwej transakcji jest zdrada Polaków w wielu ważnych dla nas decyzjach, podejmowanych w Unii.
Nigdy w Brukseli Tusk nie poparł polskiego rządu, udając, że musi zajmować stanowisko neutralne. Neutralnie popierał za to wszelkie inicjatywy godzące w interesy naszej gospodarki. Teraz wszystkie maski już zrzucił i występuje oficjalnie na manifestacjach i spotkaniach antyrządowych. Znany ze swego, raczej wrodzonego lenistwa, raptem się przebudził. Nie opuści żadnej okazji, by przyjechać i jątrzyć. Ale za kilka dni już koniec tej maskarady. Trzeba wracać na miękki dywanik usłany przez odchodzącą niemiecką panią. I to nie lipa. To rzeczywistość.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/447350-najlepiej-tuska-ocenil-syn-wiedzielismy-ze-to-lipa