Kilkudziesięciu byłych więźniów niemieckich obozów złożyło wieniec i zapaliło znicze pod Ścianą Straceń w byłym Auschwitz I. Był to pierwszy akord obchodów 74. rocznicy zajęcia obozu przez armię sowiecką, która przypada 27 stycznia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Feliksa Zjawińska, więźniarka trzech niemieckich obozów: „W głowie mi się nie mieści, że to wszystko przeżyłam”. ZDJĘCIA
Byli więźniowie weszli na teren byłego obozu przez bramę główną z napisem „Arbeit macht frei”. Większość z nich pokonała poobozowe alejki pieszo. Wielu miało zawiązane chusty w biało-niebieskie pasy, przypominające obozowe pasiaki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Dr Cyra: Pomysł likwidacji wystawy w Auschwitz o więźniach policyjnych kosztem Pileckiego jest niefortunny
Zabrzmiał polski hymn narodowy. Przed Ścianą Straceń na dziedzińcu Bloku 11. byli więźniowie, którym towarzyszył m.in. dyrektor Muzeum Auschwitz Piotr Cywiński, złożyli wieniec z biało-niebieskich kwiatów, układających się w pasy. W jego centrum widniał czerwony trójkąt z literą „P”. Symbolizuje on polskich więźniów politycznych, których Niemcy osadzali w swoich obozach.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kontrowersyjna decyzja Muzeum Auschwitz. Jedno ze stowarzyszeń wykluczone z obchodów rocznicowych
W uroczystości uczestniczyła Barbara Doniecka, która w chwili deportacji z powstańczej Warszawy do Auschwitz w sierpniu 1944 r. miała 10 lat.
Przyjeżdżamy tu jak na cmentarz, największy cmentarz. Wspominamy tych, co zmarli. Obok mnie na koi umarła dziewczynka. Miała może z sześć lat. Zawsze, gdy tu jestem, idę na Brzezinkę i na blok 13. Na tej koi, gdzie zmarła, zawsze jej stawiam figurkę aniołka. Dziś też ją mam. (…) Ta dziewczynka, która zmarła rozpaczała za matką. Ja i starsze koleżanki pielęgnowałyśmy ją, ale ona nie chciała ani jeść, ani pić. Przyjeżdżam tu właśnie dla niej
— powiedziała Barbara Doniecka.
Hołd ofiarom Auschwitz przed Ścianą Straceń złożyła Barbara Wojnarowska, także przywieziona z Warszawy w sierpniu 1944 r.
Miałam wtedy cztery lata. Ciągle żyję i tu przychodzę co roku. Nie było to sanatorium. My, dzieci, straciłyśmy dzieciństwo, starsi – młodość. Ważne, że jeszcze jesteśmy i możemy to przekazać następnym pokoleniom. Ale jak długo? Ilu więźniów jeszcze żyje? Ilu będzie w przyszłym roku?
— mówiła Wojnarowska, która do obozu została przywieziona z najbliższymi. Wszyscy przeżyli.
W uroczystości uczestniczył Andrzej Zasępa z Sosnowca.
Byłem więźniem już jako trzylatek. Zabrano mnie z rodzicami. Oni trafili do Auschwitz, ja do Polenlager (system 26 niemieckich obozów koncentracyjnych i pracy przymusowej dla Polaków na Górnym Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim - PAP). To trauma niesamowita. Niemiec wyrwał mnie rodzicom. Potem było jeszcze gorzej. Najważniejsze jest jednak, że cała nasza rodzina przetrwała. Ojciec, matka i ja
— powiedział.
Ściana Straceń zwana też Czarną Ścianą lub Ścianą Śmierci stała na dziedzińcu Bloku 11. Od jesieni 1941 r. esesmani przez dwa lata wykonywali przed nią egzekucje przez rozstrzelanie. Zgładzili w ten sposób wiele tysięcy osób, głównie Polaków. Ściana została zdemontowana przez Niemców w lutym 1944 r. Obecnie stoi tam jej replika. To tradycyjne miejsce, w którym wszystkie oficjalne wizyty składają hołd pomordowanym.
Dla mnie najgorszym w Auschwitz nie był głód, nie to, że nas zmuszano do niewolniczej pracy, ale to, że nas pozbawiono człowieczeństwa
— powiedział PAP Stanisław Zalewski, b. więzień Pawiaka, KL Auschwitz-Birkenau i KL Mauthausen-Gusen.
W obozie nie byliśmy ludźmi
— podkreślał.
W transporcie do KL Auschwitz obecnie 93-letni Stanisław Zalewski, prezes Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych, znalazł się 5 października 1943 r. Był to największy transport więźniów Pawiaka, liczący około 1500 mężczyzn i kobiet.
Sam przyjazd do Auschwitz wyglądał bardzo ponuro, bo przyjechaliśmy w nocy, pochmurna noc i księżyc wysuwający się od czasu do czasu zza chmur, a z wagonów wyszli żywi, a umarłych wyniesiono. I tak kolumna pieszych i tych, co umarli, niesionych na plecach, szła do miejsca, gdzie był napis „Arbeit Macht Frei”. Ja jako młody chłopiec, bo miałem wtedy 18 lat, nie zdawałem sobie sprawy, co oznacza ten napis (…) dopiero później okazało się, co oznaczają te słowa „Arbeit Macht Frei”
— opowiadał PAP.
Zalewski w Auschwitz był zatrudniony przy rozładunku wagonów, bo obóz cały czas się rozbudowywał. Jak mówił, dźwigał 50-kilogramowe worki z cementem.
Był sznurek więźniów, każdy dostawał worek, musiał zanieść na określone miejsce. Kto upadał pod ciężarem, to już się więcej nie podnosił, bo albo nie mógł, albo po prostu był dobijany
— podkreślił.
Opowiadał o kilku obrazkach z Auschwitz, które utkwiły mu w pamięci.
Któregoś dnia przyjechał pociąg z wagonami, tak zwanymi pulmanami, to były ichnie super wagony, obecnie Intercity, z których wysiedli dobrze ubrani Żydzi. (…) Im mówiono, jak się później dowiedziałem z literatury, że jadą do pracy na Wschód. Ale my, więźniowie, stojąc przed barakiem, bo nie wolno było wtedy wychodzić, wiedzieliśmy, co się z nimi stanie. I teraz takie zderzenie - ludzi idących spokojnie i nas, którzy wiemy co, jaka będzie ich dalsza kolej, jak dojdą tam, do tego miejsca
— wspominał Zalewski.
Drugi obrazek, który zapamiętał, to wożenie do krematorium.
Obok naszego baraku był barak, gdzie lokowano więźniów niezdolnych do pracy. Oczywiście ci więźniowie byli z czasem dostarczani do komór gazowych i spalani w krematorium. Kiedyś zrobiono zbiórkę tego baraku, gdzie były kobiety. To był listopad. Kazano kobietom się rozbierać do naga, podjeżdżały samochody ciężarowe i ładowano te kobiety jak jakiś ładunek, towar, następnie zamykano i samochody jechały wiadomo, w jakim kierunku, prosto do krematorium. Krzyk tych kobiet słyszę jeszcze do dzisiaj
— mówił ze wzruszeniem.
Zalewski zapamiętał także selekcje indywidualne, które odbywały się w obozie.
Po kolacji dostawało się kromkę chleba malutką, byle co, była zbiórka wszystkich w danym baraku w dwuszeregu i przychodził zarządzający tym barakiem, z reguły z formacji SS, był tam także pisarz blokowy. I ten z formacji SS, tak zwany Blockfuehrer, szedł i przyglądał się więźniom. Jeżeli zobaczył kogoś, który już wiadomo, że jego dni albo miesiące są policzone, pokazywał tylko kijkiem, a pisarz spisywał numer więźnia. (…) Ci więźniowie jedli kolację i później wywoływano tych, których ten esesman wskazał, ustawiano ich w szereg i prościutko w kierunku komory gazowej do krematorium
— opowiadał.
Pytany, co było najgorszego w Auschwitz, odpowiadał:
dla mnie najgorszym był nie głód, nie to, że nas zmuszano do niewolniczej pracy, ale to, że nas pozbawiono człowieczeństwa.
My nie byliśmy ludźmi, traktowano nas jak coś takiego niepotrzebnego, zbędnego, które trzeba wykorzystać maksymalnie, a później zgładzić. Tak jak jakieś stworzenia inne. I to było najgorsze
— zaznaczył.
Zalewski podkreśla, że po 74 latach od wyzwolenia obozu najważniejsze jest to, żeby ta tragedia się więcej nie powtórzyła.
Według mnie ludzkość nie wyciągnęła wniosków z tego, co się wydarzyło w XX wieku w obozach. W dalszym ciągu w innych częściach świata ludzie w imię własnych ambicji czy też jakichś dążeń ideologicznych dokonują zbrojnych aktów przemocy i to pochłania tysiące ludzi, i to ma znamiona ludobójstwa
— ocenił.
Ci, co przyjeżdżają (na obchody rocznicy wyzwolenia obozu - PAP), i ci, co mogą coś zrobić na tym świecie, powinni podejmować postanowienia, żeby to już więcej się nigdy nie powtórzyło
— wskazał Zalewski.
Główna ceremonia rocznicowa z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego i byłych więźniów odbędzie się wczesnym popołudniem w budynku tzw. Centralnej Sauny w byłym Auschwitz II-Birkenau. Wezmą w niej udział także duchowni oraz przedstawiciele korpusu dyplomatycznego akredytowanego w Polsce. Uczestnicy ceremonii oddadzą też hołd ofiarom modląc się wspólnie przez Pomnikiem Ofiar. Zabrzmią modlitwy chrześcijańskie i żydowskie.
Wizualnym motywem tegorocznych uroczystości rocznicowych jest praca byłego więźnia Jerzego Adama Brandhubera „Przybycie transportu na rampę”. To rysunek ołówkiem, na którym autor ukazał wjeżdżający na rampę wewnątrz obozu transport. Przy torach na przywiezionych oczekują już esesmani, którzy przeprowadzą selekcję.
Rysunek, który został ustawiony w „Saunie” nawiązuje do przypadających w 2019 r. rocznic. 75 lat temu Niemcy uruchomili wewnątrz obozu Auschwitz II-Birkenau bocznicę kolejową wraz z rampą wyładowczą, która docierała niemal do komór gazowych i krematoriów II i III. Od połowy maja 1944 r. przyjeżdżały tam transporty Żydów kierowanych na natychmiastową Zagładę, m.in. z Węgier, gett Litzmannstadt i Theresienstadt. Tam też zatrzymywały się transporty Polaków z powstańczej Warszawy.
Honorowy patronat nad uroczystościami roztoczył prezydent RP Andrzej Duda.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
27 stycznia 1945 r. obchodzony jest na świecie jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
ems/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/431305-74-lata-temu-sowieci-zajeli-auschwitz