Moja aktywność w Ministerstwie Finansów malała, aż zupełnie wygasła; dostrzegałam, że dla pracowników resortu moje opinie nie były interesujące - zeznała przed komisją śledczą ds. VAT Renata Hayder, b. doradczyni społeczna ministra finansów.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Państwo z dykty! Doradczyni Rostowskiego powołana „na gębę”, maila do urzędników wysyłała ze skrzynki… koncernu Ernst&Young
Błażej Parda (Kukiz‘15) pytał Hayder m.in. o powody zakończenia jej współpracy z resortem finansów.
Ta moja aktywność robiła się coraz mniejsza i mniejsza w miarę upływu czasu, aż w końcu wygasła zupełnie. Nie było takiej potrzeby. Ja dostrzegałam, że nie ma zainteresowania wysłuchiwaniem moich opinii
— powiedziała. Zaznaczyła przy tym, że nie przypomina sobie, aby czuła się niepotrzebna, o co także pytał Parda.
Widziałam, że moje opinie nie są interesujące dla osób, z którymi mogłabym współpracować
— zeznała Hayder. Doprecyzowała, że chodzi o pracowników MF, bowiem jej bezpośrednia współpraca z ministrem Rostowskim była dość intensywna w pierwszych tygodniach, może w dwóch miesiącach. Potem jednak zrobiła się tylko okazyjna.
Poseł pytał też o jej kontakty z ministrem - czy były telefoniczne, osobiste, czy też przez sekretariat.
To było zawsze przez sekretariat, nie korespondowałam mailowo z panem ministrem, nie miałam numeru jego telefonu komórkowego
— poinformowała świadek. Dodała, że ze spotkań nie robiła notatek, bo nie było takiego oczekiwania.
Natomiast Wojciech Murdzek (PiS) pytał Hayder, jaki był los jej propozycji, gdy departament VAT się z nimi nie zgadzał.
W pierwszych miesiącach 2008 r., czyli styczeń - luty odbyło się kilka spotkań. Pamiętam, że brał w nich udział również udział minister Rostowski, który chciał wysłuchać opinii pani Majszczyk (dyr. departamentu VAT, później wiceminister - PAP) oraz opinii mojej (…). Każda z nas prezentowała swoje stanowisko
— mówiła Hayder. Dodała, że minister czasami drążył temat dodatkowymi pytaniami, ale na tych spotkaniach nie zapadały decyzje dotyczące polityki Ministerstwa Finansów.
Przypuszczam, że w departamencie podatku od towarów i usług, którym kierowała pani Majszczyk, mogły się odbywać dalsze dyskusje, ale nie byłam do nich zapraszana. Później powstawała notatka, która wskazywała pani minister Chojnie-Duch, że jest taka propozycja, że jest to propozycja zgłoszona przeze mnie, ale departament się z tą propozycją nie zgadza
— powiedziała. Zaznaczyła, że nie potrafi powiedzieć, jakie były dalsze losy tych propozycji.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Hayder zaprzecza: „Nie miałam gabinetu, nie lobbowałam”. Kuriozalna zaczepka pod adresem Marcina Horały. Poszło o… smartfona!
Murdzek pytał świadka także o to, czy podczas dyskusji o nowelizacji ustawy o VAT ktoś zwracał uwagę na zagrożenia w systemie VAT? Przywołał raport, który mówił o ponad 2-proc. ubytku VAT w stosunku do PKB Unii Europejskiej, co w 2008 r. w przypadku Polski dałoby 25 mld zł.
Ja nie pamiętam takiej sytuacji, nie byłam uczestnikiem żadnego spotkania, w którym odbyłaby się dyskusja na ten temat
— oświadczyła świadek.
Murdzek pytał też o sygnały z branż czy poszczególnych firm, które szukały jakiegoś wsparcia w rozwiązaniach legislacyjnych i sygnalizowały problemy z VAT zakłócające konkurencję.
Ja bezpośrednio nigdy nie byłam adresatem takich informacji
— powiedziała Hayder. Dodała, że nie miała styczności z raportami wewnętrznymi MF - o które pytał poseł - sygnalizującymi takie problemy.
Myślę, że sygnalizowały to departamenty, które podlegały bezpośrednio ministrowi Parafianowiczowi (wiceministrowi Andrzejowi Parafianowiczowi - PAP), a ja z nim nie współpracowałam
— powiedziała.
Hayder wyjaśniła także, że w 2008 r. minister Rostowski nie pytał o wnioski z raportów UE, ale wówczas nie koncentrowano się jeszcze na tym, że trzeba się przyjrzeć szczelności systemu VAT.
Jak pamiętam (…), pani minister Chojna-Duch powiedziała przed komisją, że w 2008 r. nie było kwestii nieszczelności całego systemu VAT. Resort finansów patrzył na zmiany pod kątem wpływów do budżetu państwa lub ich braku. I to mogę potwierdzić - że propozycje wszystkie, które były zgłaszane, były analizowane pod kątem ich wpływu na dochody budżetu
— poinformowała Hayder.
Nowe światło na rozpoczęcie współpracy przez Renatę Hayder z ministrem Rostowskim rzuciły odpowiedzi świadka na pytania zadawane przez posłankę Małgorzatę Janowską (Partia Republikańska, KP PiS).
Nie znałam wcześniej ministra Rostowskiego. Z jego zeznań przed komisją dowiedziałam się, że polecił mnie p. Maks Szczytowski, którego znam bardzo słabo, tylko dlatego, że przez jakiś czas pracowałam w firmie Ernst & Young, ale nie wiem, czy zamieniła z nim 10 zdań. Nie pytałam nigdy ministra Rostowskiego, jak trafił na moje nazwisko
– poinformowała była doradczyni społeczna szefa resortu finansów.
Moje nazwisko było tym środowisko znane. Przyjęłam, że być może stąd minister wie, że jestem doradcą podatkowym
– dodała.
Jak zaznaczyła Hayder:
Minister bardzo nalegał na początku, kiedy nawet odmówiłam funkcji wiceministra, żebym przyjęła jakąś funkcję etatową - czy to w wymiarze pełnym, czy czasowym, ale nie chciałam się do tego zobowiązać. (…) Nie było między nami wątpliwości co do tego, jak mam funkcjonować.
Na pytanie, kto wyznaczał jej zdania, odpowiedziała:
Tu jest pole do nieporozumień. Ponieważ nie byłam pracownikiem, a byłam doradcą, to nie było czegoś takiego jak wyznaczanie zadań i rozliczanie. Było porozumienie nasze wspólne – p. ministra i moje i osób, z którymi miałam okazję współpracować, ze służę swoją wiedza i doświadczeniem, kiedy zajdzie taka potrzeba, kiedy zostanę o to poproszona.
Zapytana o to, czy spotykała się z udziałowcami, wspólnikami, partnerami Ernst & Young, wyjaśniała:
Jeśli chodzi o inne firmy audytorskie, to nie, natomiast z partnerami Ernst & Young spotykałam się – owszem, ale w kwestii wewnętrznych projektów, które nadzorowałam albo prowadziłam, takich jak „Sprawne państwo”.
Podczas przesłuchania pojawiła się również kwestia współpracy Renaty Hayder z pracownikami Ministerstwa Finansów.
Współpraca układa się harmonijnie. Nie było żadnego konfliktu, który zapisałby się w pamięci. Owszem, były spory na argumenty, (…) było tak, że pozostawaliśmy przy swoim, ale to były merytoryczne dyskusje, nie było spięć
– zaznaczyła.
Padło również pytanie o rozgraniczenie doświadczeń z Ministerstwa Finansów i koncernu Ernst & Young.
Przede wszystkim chcę powiedzieć, że moja aktywność w Ministerstwie Finansów i aktywność w ramach Ernst & Young nie miały punktów stycznych. (…) W swojej głowie mam bardzo mocno ugruntowane przekonanie, że informacje, jakie dostaje się w określonej roli trzeba zachować jako informacje poufne. (…) Nie przypominam sobie, żeby jakaś informacja była na tyle poufna, że gdyby się ja przekazało, to uzyskałoby się przewagę konkurencyjną, ale mam bardzo mocno ugruntowana wiedzę i praktykę w zakresie pilnowania poufności informacji
– zapewniała Hayder.
Nie było żadnych sytuacji, żebym musiała rozstrzygać na rzecz jednej strony kosztem drugiej strony
– podkreśliła.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Konflikt interesów?! Hayder zasiadała w radach nadzorczych, a mimo to doradzała Rostowskiemu. Zaskakująca rola Nowaka!
gah/sejm.gov.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/430963-nawet-tego-nie-ukrywahayderspotykalam-sie-z-partnerami-ey