Zespół powołany przez ministra nauki i szkolnictwa wyższego Jarosława Gowina ma w tym tygodniu zakończyć prace nad listą wydawnictw, w których polscy naukowcy będą mogli publikować swoje książki. Jeśli zostaną wydrukowane przez wydawnictwa nie ujęte na liście, nie będą uznawane za naukowe.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Lista ministerialna będzie listą monopolistów”. Mocne zarzuty dot. reformy szkolnictwa wyższego. „Dla mnie to nieporozumienie”
Odgórnie ogłoszona przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego lista wydawnictw jest nieporozumieniem. Od tego momentu o naukowości książki będzie decydować nie treść książki, jej źródła czy warsztat, ale miejsce, gdzie została wydana
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Grzegorz Kucharczyk.
Za publikowanie książek w wydawnictwie z listy będzie można otrzymać od 80 do 200 punktów.
Wydanie książki w jednym z wydawnictw, które znajdą się na liście ministerialnej będzie równało się uzyskaniu do 200 punktów. Ewaluacje i parametryzacje sprawią, że ci, którzy nie otrzymują punktów, dostaną mniejsze pieniądze i w końcu upadną
— dodaje prof. Kucharczyk.
Ogłoszenie listy to stworzenie monopolistów na rynku wydawnictw naukowych. Wpisani na listę będą rządzić na rynku
— wskazuje.
Szokujące, że robi to minister Jarosław Gowin, który będąc ministrem sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska uważał się za wielkiego deregulatora, który otwierał ludziom dostęp do różnych zawodów. Teraz okazuje się, że na to, co minister Gowin proponuje nie wpadła nawet minister nauki i szkolnictwa w rządzie PO-PSL Barbara Kudrycka
— mówi prof. Kucharczyk.
Tworzy się sieć sądów kapturowych pod nazwą rad wydawniczych, które mogą nawet na etapie dopuszczenia książki do druku sterować karierą młodych ludzi. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że po zmianie rządów przyjdzie nowy minister, wywróci całą listę i będą promowane wydawnictwa, które np. nie za bardzo kojarzą się z wartościami konserwatywnymi. Młodzi ludzie nie będą mieli możliwości publikowania swoich prac naukowych. To sprawi, że ich kariera naukowa zostanie zablokowana
— podkreśla rozmówca portalu wPolityce.pl i ocenia, że to straszliwe szkodnictwo.
Mówi się o zrównoważonym rozwoju, o otwieraniu szans dla młodych naukowców i transparentności. Rzeczywistość pokazuje, że mamy do czynienia z zaprzeczeniem tych wartości
— wskazuje.
Prof. Kucharczyk mówi, że rozwiązania, które chce wprowadzić minister Gowin są rzadkością. Obowiązują w trzech państwach, m. in. w Chinach i w Turcji.
To paranoja. Kiedy opowiadam o rozwiązaniach proponowanych przez ministra Gowina naukowcom z Wielkiej Brytanii i z Niemiec, chwytają się za głowę. Mówią, że u nich nie ma czegoś takiego, jak spis wydawnictw. Książka albo spełnia standardy naukowe albo nie
— wyjaśnia.
W mojej ocenie to delikt konstytucyjny. Takie rozwiązanie zamyka równe prawo dostępu do rozwoju naukowego
— dodaje.
Rozwiązanie, które proponuje minister Gowin nie obowiązuje w żadnym wiodącym pod względem badań naukowych kraju. Nie ma go w Wielkiej Brytanii czy w Stanach Zjednoczonych. A podobno mamy do nich równać
— podkreśla prof. Kucharczyk.
ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/426515-prof-kucharczyk-gowina-przebil-kudrycka