Ostatecznie ta skuteczność będzie niska. To jest trochę tak, jak na początku kampanii wyborczej, kiedy pokazywano wykrzywioną twarz Jarosława Kaczyńskiego z napisem „PiS wziął miliony”. Tymczasem ludzie tuż po rozpoczęciu roku szkolnego doświadczali tego, że to oni dostali w sensie masowym te miliony z programu 300+ i innych. To się więc w ogóle nie przełożyło na jakiekolwiek sondaże
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl historyk prof. Mieczysław Ryba, KUL.
wPolityce.pl: Poseł Platformy Obywatelskiej opublikował na Twitterze atakujący PiS plakat z Jarosławem Kaczyńskim, Antonim Macierewiczem, Zbigniewem Ziobro i Mateuszem Morawieckim, który jest przeróbką niemieckiego propagandowego plakatu z czasów II wojny światowej. Jak Pan to odbiera?
Prof. Mieczysław Ryba: Wiemy, jaka suma złych emocji towarzyszy tego typu działaniom, które oczywiście nie powinny mieć miejsca. Wszędzie powinny być granice tego, co się używa w języku i obrazie. Wiemy, że kreowanie takich rzeczy wytwarza nienawiść wśród wyborców. Trudno się dziwić, że później pojawia się chociażby zamach na szefa biura poselskiego w Łodzi.
Jaka jest skuteczność takich działań?
Ostatecznie ta skuteczność będzie niska. To jest trochę tak, jak na początku kampanii wyborczej, kiedy pokazywano wykrzywioną twarz Jarosława Kaczyńskiego z napisem „PiS wziął miliony”. Tymczasem ludzie tuż po rozpoczęciu roku szkolnego doświadczali tego, że to oni dostali w sensie masowym te miliony z programu 300+ i innych. To się więc w ogóle nie przełożyło na jakiekolwiek sondaże. Wydaje się, że w PO narasta jakaś frustracja. Z jednej strony mieliśmy próbę gry taśmami, a premiera Morawieckiego chciano wykreować na kluczowego aferzystę i rzecz była anty skuteczna.
Co się na to złożyło?
Po pierwsze w tych taśmach nic specjalnego nie było. Po drugie przypomniano przy okazji gigantyczną sumę różnych skandali, w które PO się przy okazji tych taśm wmontowała i wypowiedzi. Przytłaczająca większość tych nagrań to są nagrania polityków Platformy, które kiedyś ich skompromitowały. Chcąc za wszelką cenę uderzyć w PiS uderzono nosem w kolano. Może jakoś lekko to kolano zabolało, ale nos jest rozbity. To było działanie zupełnie nieprzemyślane. Myślę, że jest to kolejny objaw pewnej histerii, że walą najgrubszymi działami, jakie są na kilka dni przed wyborami samorządowymi, co wyborcy mogą potraktować zupełnie odwrotnie. To znaczy, mamy do czynienia z jakimiś niepoważnymi i nieodpowiedzialnymi ludźmi, którzy dla władzy są w stanie przekraczać wszelkie możliwe granice.
Dlaczego to nadal robią, skoro wiedzą, że na tym tracą?
Taka partia jak PO, nie jest partią ideową. Nawet w znaczeniu lewicowym, w sensie ideologii lewackiej. Oni się w nią wplątują, tak jak chociażby w Lublinie w kontekście Marszu Równości. Jest to jednak nade wszystko partia władzy, partia interesu. Więc jej spoistość, czy jej istnienie nie jest warunkowane jakimiś celami spoza walki o byt, ale tym, że ma możliwości rozdawnictwa stanowisk, urzędów, że ma gdzieś władzę, pieniądze, itd. Po utracie wpływów w administracji centralnej, w rządzie, oni się okopali w przestrzeniach samorządowych w wielu miastach i w przytłaczającej większości sejmików w różnych powiatach. Samorząd stanowi bazę do tego, żeby w ogóle istnieć. Ogólnopolska kampania Kaczyńskiego i Morawieckiego idzie na bardzo dużym poziomie wiarygodności. Tymczasem PO pewnie diagnozuje, że w wielu miejscach, a może i w większości sytuacja może się zupełnie odwrócić, tzn. że tam też stracą władzę. W tym kontekście ich działanie jest zupełnie emocjonalne, histeryczne, które w moim przekonaniu może im jeszcze bardziej zaszkodzić niż pomóc. To próba sięgania po najbardziej prymitywne metody walki politycznej.
Czyli jest tak, że brakuje im argumentów, by zmierzyć się z programem PiS i stawiają na nienawiść, żeby chociaż zelektryzować swój twardy elektorat?
Dokładnie tak. Jeśli np. do Lublina przyjedzie Morawiecki z Kaczyńskim, to mówią o konkretnych inwestycjach i projektach, które maja ożywić miasto i region. Dla przeciętnego wyborcy taki przyjazd oznacza, że to się stanie, bo przytłaczająca większość obietnic, które składali, została zrealizowała. I ta wiarygodność przy ogromnej aktywności samorządowej – te konwencje szły przez wszystkie województwa- zmienia realnie preferencje wyborcze.
Jaka mogłaby być tutaj odpowiedź PO?
Że zapraszają swoich liderów. Ale podobny przyjazd Schetyny i Lubnaer nie zadziała. Po pierwsze już by się pokłócili, kto pierwszy ma występować, a po drugie zamiast podnieść to wiarygodność tych kandydatów, osłabiłaby ich. Bo oni uciekają od szyldu partyjnego, bo wiedzą, że jest bardzo niski poziom wiarygodności czy sympatii społecznych w przypadku do Schetyny. Szef lubelskiej PO Krzysztof Żuk idzie pod sztandarem Komitet Żuka, a nie PO. To jest jakaś zupełnie irracjonalna rzeczywistość. Więc jeśli nie mogą pozytywnie zareagować na tę ogromną kampanię PiS, bo ona nic by nie dała, a i sami kandydaci nawet nie chcą, to trzeba zareagować kampanią negatywną. Jest jednak kilka dni przed wyborami, a PO prawdopodobnie diagnozuję swoją porażkę, czy w wielu miejscach nawet swoją klęskę i w związku z tym reagują nieproporcjonalnie. W moim przekonaniu będzie to anty skuteczne.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rozmawiał Piotr Czartoryski- Sziler
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/416607-nasz-wywiad-prof-ryba-po-siega-po-prymitywne-metody-walki