Czytam reakcje różnych mediów na żenujący występ prezydenta Legionowa Romana Smogorzewskiego. Wśród tych reakcji pojawiają się pytania m.in. do p. Nowackiej i p. Lubnauer: dlaczego nie są one w stanie wykrztusić z siebie głosu krytyki? Mówiąc szczerze, zdziwiłbym się, gdyby się na to odważyły.
Przecież zarówno p. Lubnauer, jak i p. Nowacka nie przystąpiły do koalicji z PO, aby walczyć o równość i szacunek dla kobiet. A w każdym razie nie był to główny powód. Głównym powodem jest walka z PiS i tej walce podporządkowane jest wszystko, również feministyczne postulaty. Najpierw trzeba wziąć władzę, pokonać (a może – jak chce prof. Sadurski – zdelegalizować) PiS, a dopiero później będzie czas na wprowadzanie w życie liberalno-lewicowej agendy. Mizogiński występ prezydenta Legionowa to – z tego punktu widzenia – zaledwie drobny incydent na wojnie z „pisowskim reżimem”.
Dlatego w wielu liberalnych mediach, na profilach społecznościowych liberalnych dziennikarzy i aktywistów – poza co najwyżej odnotowaniem tej żenującej historii – panuje wstydliwa cisza. Bo i oni z obrzydzeniem przyjęli słowa Smogorzewskiego o „zbyt ładnych” i „napalonych” kandydatkach w wyborach, ale przecież, gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Wystarczyło, że Smogorzewski został usunięty z PO (wprawdzie dopiero dwa tygodnie po nieszczęsnym występie) i lepiej już do tematu nie wracać. A jeśli temat jest wywoływany, to przypominać w odwecie wyczyny posła Pięty.
No cóż, problem w tym, że poseł Pięta nie mógł liczyć na tak solidarne współczucie prawicy. Wielu komentatorów, w tym niżej podpisany, nie udawało, że problemu nie ma, choć – w odróżnieniu od Smogorzewskiego – dotyczył on życia prywatnego, a nie publicznych występów. Najbardziej zadziwiający jest jednak fakt, że nikomu w PO słowa Smogorzewskiego nie przeszkadzały, do czasu aż nagranie z jego występem nie zostało rozpowszechnione. Może z tego wynikać, że takie przaśne żarty są normą – wszyscy wszak radośnie chichotali, a poseł Grabiec nawet wręczył szablę Smogorzewskiemu, aby ten prowadził swoją „napaloną” ekipę do boju. Pytanie tylko, czy ten chichot był podszyty konformizmem (lepiej chichotać, bo inaczej będą kłopoty), czy też takie po prostu jest „poczucie humoru” lokalnych działaczy. Doprawdy, zamiast nękać niewygodnymi pytaniami, należy raczej współczuć p. Nowackiej i p. Lubnauer. Ileż one biedaczki muszą wycierpieć dla sprawy. Najpierw jeżdżenie tramwajem po Warszawie, a teraz jeszcze to…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/415399-koalicja-powinnismy-wspolczuc-p-nowackiej-i-p-lubnauer