Głośno ostatnio w mediach społecznościowych o nowym spocie Rafała Trzaskowskiego. Tym razem przyszły kandydat PO i Nowoczesnej na prezydenta Warszawy posadził na swojej głośnej ławeczce własną rodzinę. Znalezienie nowego zastosowania dla ławeczki jakoś nie dziwi. Skoro nie chcieli na niej tłumnie siadać Warszawiacy, dobrze, że chociaż zechciała usiąść rodzina. Dziwi jednak co innego. Czy w spocie trzeba było pokazywac dziecko, które nie ma na to najmniejszej ochoty?
Pewnie pomysł był taki, że Rafał Trzaskowski, śladami Bronisława Komorowskiego, pokaże na ławeczce całą swoją rodzinę. Wygląda jednak na to, że nie cała rodzina chciała się pokazać. Z tego, co widać w materiale, i jest to pierwsza rzecz, która z całą mocą rzuca się w oczy, córka pana Trzaskowskiego nie miała najmniejszej ochoty w niczym występować, a już na pewno nie chciała pokazywać twarzy. We wszystkich ujęciach nastolatka zasłania buzię włosami, psem lub piłką. W jednym z ujęć kandydat na prezydenta Warszawy próbuje dziecku odgarnąć włosy z twarzy, ale ta się przed tym broni. Dochodzi do małej szarpaniny, a w przyspieszonym tempie wszystko wygląda jak wesoła rodzinna zabawa. Wygląda jednak na to, że dziewczynka ma jasno sprecyzowane zdanie w kwestii ochrony własnego wizerunku. Czemu więc u licha znalazła się w spocie, skoro wyraźnie widać, że nie miała na to najmniejszej ochoty?
Jestem ostatnią osobą, która powiedziałaby, że dziecko wstydzi się ojca, bo na pewno bardzo go kocha. Podejrzewam, że nastolatka, w przeciwieństwie do brata, po prostu nie przepada za kamerami i nie chciała się w ten sposób „lansować”. Czy faktycznie musiała się znaleźć w spocie? Czy rzeczywiście zagubiona ławeczka wymagała tego, by zmuszać kogoś, by się na niej pokazał? To przedwyborcze szaleństwo musi mieć granice, a już na pewno taką granicą powinna być niechęć członków rodziny do pokazywania twarzy. Tym bardziej, że żyjemy w czasach wszechogarniającego hejtu, który dotyka wszystkie strony politycznego sporu. Wypadałoby go oszczędzić bogu ducha winnemu dziecku, które najwyraźniej ma świadomość, że pokazanie twarzy może się wiązać z nieprzyjemnymi konsekwencjami, np. w szkole. Niemożliwe, żeby tego nie wiedział tak światły Polak, jak Rafał Trzaskowski.
Gdybyśmy z podobną sytuacją mieli do czynienia przy okazji emisji spotu polityka PiS, pewnie interweniowałby Rzecznik Praw Dziecka, możliwe, że zaniepokojenie wyraziłby także Rzecznik Praw Obywatelskich oraz wszystkie autorytety liberalnego świata od Magdaleny Środy zaczynając. Może nawet złamaniem praw dziecka zainteresowałaby się Komisja Europejska i sam Frans Timmermans. Wygląda na to, że Rafałowi Trzaskowskiemu wszystko ujdzie na sucho. A zmuszone do pokazanie się w spocie dziecko po prostu żal oglądać.
Czytaj także:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/407030-po-co-pokazywac-dziecko-ktore-tego-nie-chce