Żeby zniszczyć sądy, trzeba mieć sędziów, którzy to zrobią, żeby zniszczyć szkoły, trzeba mieć nauczycieli, którzy to zrobią. I żeby zniszczyć Kościół, trzeba biskupów i księży, którzy do tego dołożą ręki
— mówił w naprawdę szokujących słowach jezuita o. Wacław Oszajca.
Na spotkanie w tzw. klubie obywatelskim w Toruniu, które miało miejsce w poniedziałek, poseł PO Arkadiusz Myrcha nie zaprosił polityków, czy publicystów, ale duchownych – jezuitę o. Wacława Oszajcę i dominikanina o. Pawła Gużyńskiego. Dyskusja miała dotyczyć tematu: „Ile Kościoła w państwie a ile państwa w Kościele”. Jednak – pomimo niekiedy może i mądrych słów – usłyszeć można było w przeważającej części litanię narzekań na biskupów i – bez zaskoczenia - na rządzące Prawo i Sprawiedliwość. Aż rodzi się pytanie: Czy tak wygląda dzielenie Kościoła na „toruński” – który należy potępić i „łagiewnicki” – jedynie słuszny?
Już od samego początku można było przewidzieć, w jakim kierunku pójdzie dyskusja. Poseł PO Arkadiusz Myrcha, który zasłynął z nazwania jednego z Trzech Króli imieniem „Belzebub”, nie wytrzymałby, gdyby nie wspomniał o. Tadeuszu Rydzyku.
Temat jest niezwykle ważny, w szczególności w Toruniu. Wszyscy dobrze wiemy, że gdzieś Mikołaj Kopernik i pierniki w ostatnich dwóch latach schodzą na dalszy plan, a inna postać, mająca swoją siedzibę w naszym wspaniałym mieście, staje się taką ikoną, mniej lub bardziej lubianą
— mówił.
Polityk przygotował się na tyle „profesjonalnie”, że odczytując biografie zaproszonych duchownych, powiedział, że o. Wacław Oszajca wykłada na… „Bobalonum” (sic!).
Jaki temat poruszono z „neutralnymi” księżmi? Pielgrzymkę młodzieży narodowej na Jasnej Górze.
Jednak ten Kościół w tak trudnym dla polski momencie staje się gospodarzem dla ruchów, które wzbudzają negatywne emocje. Czy to zachowanie akceptowalne, czy też nie? Czy to się na stałe wpisuje w obrazek naszego kraju, że coraz częściej miejsca związane z wiarą będą się stawały miejscem politycznej manifestacji? Bo widzimy to gołym okiem, zwłaszcza od ostatnich dwóch lat
— pytał polityk coraz bardziej lewicowej Platformy Obywatelskiej, rozpoczynając przerażające litanie narzekań i oskarżeń…
Myślę, że tak, że jesteśmy skazani. To nic nowego, co się dzieje na Jasnej Górze i nie tylko. To samo dzieje się w Warszawie po tych osławionych dziesiętnicach [sic!]. Tak? Miesięcznicach? No coś takiego. Po tych miesięcznicach, ale też przy innych okazjach. Na to jest przyzwolenie, począwszy od władz cywilnych, politycznych, jak również – nie mówię o wszystkich biskupach – ale znacznej ich części, już nie mówiąc o proboszczach
— mówił o. Wacław Oszajca SJ.
Warunki jakie stwarza system polityczny, mogą sprzyjać temu co dobre w człowieku i mogą sprzyjać temu, co podłe. Myślę, że obecne warunki polityczne sprzyjają temu, co kiepskie
— stwierdził duchowny.
Jezuita zrównał na dodatek uczestników pielgrzymki młodzieży narodowej z Jasnej Góry i narodowców z Białegostoku z miesięcznicami na Krakowskim Przedmieściu właśnie!
Żeby zniszczyć sądy, trzeba mieć sędziów, którzy to zrobią, żeby zniszczyć szkoły, trzeba mieć nauczycieli, którzy to zrobią. I żeby zniszczyć Kościół, trzeba biskupów i księży, którzy do tego dołożą ręki. W rezultacie taki schemat i takie przyczyny tego stanu rzeczy to jest właściwie stan permanentny. W każdym okresie można rozbudzić demony i wtedy ludzi – nie raz w sposób podstępny, czy interesowny – by postępowali tak, jak nam się podoba
— przemawiał o. Oszajca.
Co może zrobić Kościół, czyli mi wszyscy? Mówię tu nie o księżach, o świeckich. Sposobów jest sporo. Począwszy, że wyrazimy swój sprzeciw
— dodał.
Ileż to „mądrości” można było usłyszeć od o. Pawła Gużyńskiego OP, który – przypomnijmy – został niedawno upomniany przez swojego prowincjała za wypowiedzi medialne.
Widziałem takie zgromadzenie, które miało w Łodzi, kiedy to jeden z ważnych arcybiskupów, który został potem jeszcze ważniejszym arcybiskupem, spotkał się z grupą narodowców w łódzkiej katedrze i oni potem wyszli i krzyczeli, co krzyczeli, to oczywiście, że krew mi się burzy. To jest skandali! I skandalem jest również to, że kiedy ja – i nie tylko – występuję i zaprotestuję przeciw temu, to ktoś próbuje mu zamknąć usta
— żalił się dominikanin.
Jeśli nie reaguje się na takie postawy, to jest to szkodliwe dla Kościoła
— dodał.
Bardzo często zabierając w tych sprawach głos, staję pod pręgierzem, że uprawiam politykę. A ja cierpliwie tłumaczę, że mam na względzie dobro Kościoła
— stwierdził.
Chrześcijanin, jeśli chce być chrześcijaninem par excellance, to nie powinien poddawać swojej tożsamości chrześcijańskiej hegemonii jakiejkolwiek tożsamości politycznej, jakkolwiek może być bardzo aktywnym i pożytecznym politykiem, i niech im będzie!
— przekonywał o. Gużyński.
Jednak szybko po filozoficznych rozważaniach dominikanin z Łodzi przeszedł do drwin i atakowania – i tutaj bez zaskoczenia – obóz rządzący.
Pamiętamy pielgrzymkę ludzi pracy w Kaliszu na początku kadencji prezydenta Andrzeja Dudy. Nie brzmiała jak przemowa prezydenta, ale było dużymi passusami w swojej formie, treści i sposobie przekazu skopiowana ze standardowego kazania księżowskiego. Gadał jak ksiądz! Wziął dobre wzorce, nauczył się
— dworował sobie o. Gużyński.
[Prezydent] wzywał do pojednania narodowego, a potem pan prezes tak przeformułował ideę miłosierdzia chrześcijańskiego, że wszyscy co mieli wiedzieć, dowiedzieli się, że najpierw trzeba dorżnąć kogo trzeba i potem okazać miłosierdzie
— ciągnął swój wywód.
Jeżeli dzieje się tak, że pewne fundamentalne pojęcia prawdy, rzeczywistości, istności, relacje chrześcijańskie, zostają zaprzęgnięte w jakiś system propagandy i działań politycznych, to rasowy katolik powinien na to zareagować i wyraźnie się temu sprzeciwić
— stwierdził o. Paweł Gużyński, przekonując w zasadzie przekonanych, bo przemawiał przecież do działaczy KOD, PO i innej maści organizacji z kręgu totalnej opozycji.
ak/Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390750-jezuita-i-dominikanin-na-spotkaniu-platformy-litania-narzekan-na-narodowcow-biskupow-i-pis-o-guzynski-to-jest-skandal-wideo