Ta inicjatywa na pewno będzie miała znaczenie w relacjach obywatelskich – pomiędzy Polakami i Ukraińcami ze środowisk, w których nie ma nacjonalistycznego i antypolskiego nastawienia. Można spodziewać się niezadowolenia w kręgach politycznych, oficjalnych ukraińskich państwowych i samorządowych, ze strony partii i wielu organizacji o nacjonalistycznym duchu i propagujących kult OUN-UPA
— mówi w rozmowie z wPolityce.pl Ewa Siemaszko, badaczka zbrodni nacjonalistów ukraińskich dokonanych na ludności polskiej Wołynia w czasie II wojny światowej, zaangażowana w dzieło Instytutu Jana Pawła II „Pamięć i tożsamość”, który podjął się inicjatywy upamiętnienia Ukraińców, którzy ratowali Polaków przed bandami OUN-UPA na Wołyniu.
wPolityce.pl: Instytut św. Jana Pawła II „Pamięć i tożsamość” w Toruniu prowadzi już badania dotyczące historii Polaków, którzy w czasie II wojny światowej ratowali Żydów. Teraz podjął się kolejnej inicjatywy, jaką jest temat Ukraińców, którzy ratowali Polaków przed bandami OUN-UPA na Kresach Wschodnich, a w którą również Pani jest zaangażowana. Dlaczego zajmuje się Pani właśnie tym tematem?
Ewa Siemaszko: Jestem współautorką monografii „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945”, wraz z moim ojcem Władysławem Siemaszko. Dokumentując zbrodnie nacjonalistów ukraińskich, natykaliśmy się na informacje o Ukraińcach, którzy pomagali Polakom, którzy za swą pomoc nawet ponieśli śmierć. Ten wątek został uwzględniony w wyżej wymienionej książce. Nie można było tego pomijać, jeśli chciało się przedstawić ten problem w pełni i zgodnie z sumieniem, uczciwie. Przecież ci ludzie, którzy się narażali, byli w tamtych czasach osobami o wyjątkowym charakterze, o mocnym sumieniu. Nie można było nie dostrzegać takich postaw w morzu nienawiści i tak potwornej zbrodni, która miała na celu zniszczenie Polaków w całości.
Co skłoniło Panią do zaangażowania się w inicjatywę Instytutu Jana Pawła II?
W 2007 roku została opublikowana przez Instytut Pamięci Narodowej książka „Kresowa księga sprawiedliwych” autorstwa Romualda Niedzielki, zawierająca zebrane z różnych źródeł fakty pomocy udzielanej przez Ukraińców prześladowanym Polakom. Była to pierwsza publikacja wydobywająca ten wątek okoliczności zbrodni ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej – należy ją uznać za cenne świadectwo naszej pamięci. Inicjatywę Instytutu Jana Pawła II upamiętnienia Ukraińców, którzy stracili życie za pomoc Polakom, przyjęłam z satysfakcją, bowiem – jak dotąd – jest to jedyne konkretne przedsięwzięcie w tej sprawie. Toteż jako oczywistą powinność potraktowałam sporządzenie dla Instytutu wykazu zamordowanych przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) tych szlachetnych Ukraińców, którzy przypłacili życiem wierność przykazaniu „Nie zabijaj”. Tym bardziej było to potrzebne, bo po ukazaniu się „Kresowej Księgi Sprawiedliwych” natrafiałam na nieznane wcześniej śmiertelne ofiary - Ukraińców zamordowanych przez bojówkarzy z OUN-UPA za ratowanie Polaków. Należy im się wdzięczność i pamięć trwale wyrażona publicznie. A dodam, że Kresowianie – indywidualnie i poprzez swe organizacje, od połowy lat 90. XX w. wielekroć zwracali się do kolejnych władz o upamiętnienie „sprawiedliwych” Ukraińców, na co nie było żadnej reakcji.
Możemy już powiedzieć o jakiejś konkretnej liczbie nazwisk, historii, które udało się zbadać?
Samych aktów pomocy jest dużo, ponad tysiąc, w kilkuset miejscowościach. Natomiast osób, które poniosły śmierć za pomoc, wedle aktualnego stanu badań znamy w tej chwili co najmniej 413. Naturalnie Ukraińców zamordowanych przez swoich rodaków było więcej, ta liczba będzie się jeszcze powiększać, jednak nie do wszystkich faktów śmierci będziemy w stanie dotrzeć. Po kilkudziesięciu latach, wobec braku możliwości badania tych spraw na Ukrainie, nie da się w całości ogarnąć zjawiska pomocy Polakom oraz jej ofiar wśród Ukraińców, zwłaszcza że większość świadków nie żyje. Nie bez znaczenia jest państwowa gloryfikacja OUN i UPA na Ukrainie, dla której ujawnianie faktów mordowania Ukraińców przez nacjonalistów ukraińskich za pomoc Polakom jest niewygodne. Warte uświadomienia jest, że aktów pomocy Polakom ze strony Ukraińców było dużo, uwzględniając straszliwy terror stosowany przez nacjonalistów ukraińskich w stosunku do społeczeństwa ukraińskiego. Za wszelką pomoc Polakom groziła śmierć. Nie tylko śmierć tego, który udzielał tej pomocy, ale również śmierć jego rodziny. Były przypadki, że całe rodziny zostały zamordowane. O niektórych faktach dowiadujemy się po kilkudziesięciu latach i to przypadkiem. Np. jednemu z Wołyniaków podczas odwiedzin swych rodzinnych stron miejscowi Ukraińcy przekazali, że została zamordowana rodzina ukraińska, która chciała mu pomóc. Otóż, gdy ten Wołyniak ścigany przez bojówkarzy z UPA uciekał, ci Ukraińcy krzyczeli do niego i machali rękami, by schronił się u nich, ale on tego nie zrozumiał i biegł dalej. W rezultacie oni mu nie pomogli, ale nawet za te gesty, za chęć pomocy tylko, stracili życie. Na pewno nie odkryjemy tych wszystkich tragicznie zamordowanych bohaterskich Ukraińców.
Upamiętnienie tych osób może mieć jakiś wpływ na poprawienie relacji pomiędzy Polską a Ukrainą? Spowoduje to jakąś refleksję?
Ta inicjatywa na pewno będzie miała znaczenie w relacjach obywatelskich – pomiędzy Polakami i Ukraińcami ze środowisk, w których nie ma nacjonalistycznego i antypolskiego nastawienia. Można spodziewać się niezadowolenia w kręgach politycznych, oficjalnych ukraińskich państwowych i samorządowych, ze strony partii i wielu organizacji o nacjonalistycznym duchu i propagujących kult OUN-UPA. Przez młodych Ukraińców, indoktrynowanych nacjonalistycznie i zafascynowanych historią OUN-UPA, wypreparowaną na nieskazitelną walkę o niepodległość, upamiętnienie zamordowanych Ukraińców za pomoc Polakom może być uznane za fałszywkę. Jednak niezależnie od reakcji ukraińskich mamy moralny obowiązek oddać hołd Ukraińcom, którzy zapłacili najwyższą cenę za przeciwstawienie się zbrodni.
W jaki sposób Ukraińcy pomagali Polakom?
Pomoc przybierała różne formy. Najczęściej były to ostrzeżenia, że nastąpi napad, przeważnie krótko przed napadem, a więc nie mogły być skuteczne w stosunku do wszystkich Polaków żyjących w określonej miejscowości. Ukraińcy często wskazywali drogę ucieczki, ponieważ miejscowości, w których żyli Polacy, były otaczane kordonem upowców, którzy wyłapywali uciekających, na drogach były wystawiane „czujki”, patrole upowskie. Organizowano również zasadzki w miejscach spodziewanej trasy ucieczki Polaków. Ukraińcy, którzy nie identyfikowali się z OUN i UPA, a przynajmniej z ich metodami działania, ostrzegali, gdzie Polacy mogą natknąć się na zasadzkę i wskazywali, którędy można bezpiecznie uciec. Bywało, że ukraińskie kobiety dawały kobietom-Polkom swoje stroje, żeby mogły udawać Ukrainki. Czasami Polacy otrzymywali żywność na drogę, a nawet były przypadki, że Ukraińcy dowozili żywność dla zaprzyjaźnionych polskich uchodźców w mieście. Polacy uciekali do miast, gdzie były załogi niemieckie, ponieważ tam było bezpieczniej, ale tam nie mieli z czego żyć, nie mieli żywności. Ten rodzaj pomocy został dostrzeżony przez OUN i UPA i dla niektórych miast te formacje urządzały blokady dowozu produktów ze wsi. Chciano Polaków tam zamorzyć głodem. Zdarzały się sytuacje, że Ukraińcy wywozili do miast Polaków ukrytych w wozach pod słomą, sianem. Były również, choć rzadkie, przypadki ukrywania Polaków w kryjówkach na terenie gospodarstw ukraińskich, albo poza nimi. To było szczególnie niebezpieczne, ponieważ bojówki UPA zatrzymywały się w gospodarstwach ukraińskich na postoje. Odpoczywali tam, mieli narady, pili, jedli. O ukrywaniu Polaków mogli ponadto donieść sąsiedzi. Te sytuacje były podobne do ukrywania Żydów przez Polaków. Różnica polegała na tym, że śmierć Polaków za ukrywanie Żydów przychodziła ze strony okupanta. Natomiast śmierć za ukrywanie Polaka przez Ukraińca była zadawana przez rodaków, nawet sąsiadów. Było to znacznie boleśniejsze dla Ukraińców, trudniejsze psychologicznie.
Dlaczego Ukraińcy grozili śmiercią, zabijali swoich rodaków za pomoc Polakom?
Ukraińscy nacjonaliści uważali pomoc Polakom za sprzeniewierzenie się sprawie narodowej. Tacy Ukraińcy byli uważani za zdrajców. Udzielających pomocy, czy krytykujących zbrodnię jako metodę „walki” o niepodległość uznawano za element, który należy eliminować. Jeśli nie doszło do zamordowania, to w środowisku nacjonalistycznym te osoby były piętnowane, co było trudną psychologicznie sytuacją.
Jak to wyglądało w przypadku małżeństw polsko-ukraińskich?
Małżeństwa polsko-ukraińskie nie były akceptowane przez nacjonalistów ukraińskich. Ideologowie nacjonalistyczni uważali rodziny mieszane za element niepewny, a nawet element, w którym ukraińska krew ma niepożądaną, obcą część. Ponieważ Ukraina miała być czysta jak łza, bez żadnych innych narodowości, żądano od części małżeństw mieszanych pozbycia się polskiej części. Rodziny mieszane były zagrożone, ale w różnym stopniu i przechodziły różne perypetie. Odmawiający zamordowania żony Polki i dzieci byli mordowani. Przypadków mordowania polskiej części rodziny przez najbliższych członków rodziny Ukraińców było niewiele. Jednak sprawcami likwidowania większości rodzin mieszanych lub ich polskiej części były bojówki nacjonalistyczne lub pojedynczy nacjonaliści spoza rodziny.
Kim były osoby niosące pomoc? Rodziną, znajomymi, a może zupełnie obcymi osobami?
Najczęściej byli to sąsiedzi, ale nie brakowało zupełnie obcych, którzy pomagali uchodźcom polskim poza ich miejscem zamieszkania, w trakcie ucieczki. Przypadkowo spotkani Ukraińcy pokazywali gdzie uciekać, albo wspomagali żywnością, czasem chwilowo ukrywali. To były zupełnie nieznane osoby. Wśród pomagających przeważały osoby w wieku starszym i średnim. Młodzi byli w większości zaczadzeni, zatruci nacjonalistyczną ideologią. W pomocy bardzo aktywne były kobiety. Nawet zdarzały się akty pomocy ze strony osób z rodzin, w których część ich członków była zaangażowana w UPA. W niektórych rodzinach ukraińskich występowały ostre podziały: część rodziny sprzeciwiała się mordowaniu, a część rodziny była zaangażowana w zbrodnię. Było kilka przypadków, gdy upowcy mający na sumieniu zamordowanych Polaków ocalili kogoś ze swojego kręgu znajomych - sąsiada, kolegę, przyjaciółkę swej siostry.
Ukraińców ratujących Polaków określa się ich mianem „Sprawiedliwych” – tak samo, jak Polaków, którzy ratowali Żydów. Jest to jednak odpowiedni termin?
Być może nie jest to najlepiej oddający sprawę termin, ale jak na razie nikt nie zaproponował lepszego. Używamy go, naśladując cudze określenia, w odniesieniu do Ukraińców.
Zapytam jeszcze o kwestię nauczania. Na lekcjach historii w szkołach raczej nie wspomina się o Ukraińcach niosących pomoc Polakom. Należałoby to zmienić?
Kilka lat temu przeglądałam podręczniki. Jest ich dużo. W części temat Zbrodni Wołyńskiej jest pominięty, w części tylko zasygnalizowany, w niektórych proporcje informacji niewłaściwe, zdarzają się błędne informacje, zaledwie w jednym lub dwu podręcznikach Zbrodnia Wołyńska była opisana w miarę wyczerpująco. Oczywiście to wymaga naprawy i jest to zadanie dla Ministerstwa Edukacji Narodowej. Generalnie absolwenci opuszczający szkoły nie mają prawidłowej wiedzy historycznej. Nie dotyczy to tylko Zbrodni Wołyńskiej, ale bardzo wielu zagadnień, głównie z najnowszej historii Polski.
Rozmawiała Weronika Tomaszewska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/388319-nasz-wywiad-ewa-siemaszko-torunska-inicjatywa-upamietnienia-ukraincow-ratujacych-polakow-na-kresach-to-cenne-swiadectwo-naszej-pamieci