Dominik Tarczyński przebojem wdarł się na krajową scenę polityczną. Dokumentalista szybko stał się jednym z największych medialnych pistoletów PiS-u. Jego cięte riposty przysporzyły mu tyle samo zwolenników, co wrogów, ale na pewno zapewniły mu spory rozgłos. Tak parlamentarzysta zapracował sobie na miano „kontrowersyjnego”. A to tylko jeden wymiar jego aktywności.
Ostre wymiany zdań, konfrontacyjny język, wdawanie się w spory z dziennikarzami. Poseł PiS na rodzimych salonach politycznych poczyna sobie jak Keyser Söze z napastnikami – strzela od razu, nie patyczkuje się, zupełnie tak jakby za chwilę- mówiąc klasykiem - „nie było niczego”. Prawicowa publika bije brawo, bo w końcu ktoś z ław parlamentarnych wyraził to, co sami myślą, przeciwnicy PiS-u załamują ręce i narzekają na łamanie podstawowych standardów. Taki wizerunek Tarczyńskiego dominuje na krajowym podwórku. Pitbull partii, gotowy zagryźć rywali.
Ale to tylko jedno oblicze polityka z krótkim stażem. Drugie jest znacznie bardziej stonowane i co ciekawe – spotyka się z bardzo pozytywnymi reakcjami. I to bynajmniej nie tylko wśród prawicowego elektoratu.
Gorący konflikt z Izraelem znów pokazał, że Polska nie potrafi ani mądrze atakować, ani skutecznie się bronić. Robią z nami co chcą, a nasz głos jest na świecie zupełnie niesłyszalny. Tak być nie musi. Dowód? Nazywa się Dominik Tarczyński
– pisze Patryk Osowski, dziennikarz… Wirtualnej Polski.
Tarczyński jako jedyny z posłów i senatorów regularnie pojawia się w programach publicystycznych największych stacji telewizyjnych na świecie i dociera do milionów widzów
– przypomina autor.
Jak podkreśla publicysta wp.pl:
Wiem, że po przeczytaniu tego tekstu niejeden polityk opozycji pomyśli sobie: „Może i tak, ale Tarczyński gada tam oprócz tego mnóstwo głupot”. Bądźcie mądrzejsi. Mówcie rozsądniej. Przygotowujcie się lepiej. Nie przyjmuję już jednak argumentu, że się nie da, że inni mają wielkie armie i tysiące dyplomatów. Da się i to za darmo, łącząc się ze światem z małego studia w Warszawie.
Chyba żaden polityk całego obozu „dobrej zmiany” nie dorobił się takiej laurki na „łamach” Wirtualnej Polski, którą trudno posądzać o jakiekolwiek propisowskie sympatie. I kto by pomyślał, że będzie adresowana do Dominika Tarczyńskiego, który przecież nie unika sporów.
Trudno jednak nie zgodzić się z opinią wyrażoną przez Osowskiego. Tarczyński dzięki swoim cechom „zwierzaka medialnego” i zdolnościom językowym robi dla polskiego rządu ogromną robotę objaśniając zachodniej opinii publicznej, na czym polegają zmiany dokonywane przez obóz „dobrej zmiany”. Nie wdaje się w konflikty, robi to spokojnie, z dużym luzem, w sposób bardzo klarowny.
W tym przypadku fighter ustępuje miejsca dydaktykowi. Zupełnie odmienne postawy - prawie jak u Lyncha. Choć pewnie sam zainteresowany ma na ten temat inne zdanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/385375-dwoch-dominikow-tarczynskich-jak-dobry-i-zly-agent-cooper-w-nowym-twin-peaks