W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” możemy zapoznać się z mało znanym obliczem szefa gabinetu politycznego premiera Marka Suskiego. Polityk w szczerej rozmowie z Dorotą Łosiewicz mówi m.in. o swoich artystycznych zainteresowania.
Od dawna marzyłem, żeby namalować fresk. Przez kilka lat szukałem odpowiedniej ściany i nie znajdowałem. Ale latem robiłem remont garażu i wpadłem na pomysł, aby świeżo otynkowaną ścianę pokryć freskiem. I tak powstał obraz inspirowany starożytnymi freskami pompejańskimi i tymi z Herkulanum. Zadbałem o detale, np. umieściłem wizerunek wazy tzw. portlandzkiej
– przyznaje polityk.
W sprawie sztuki jestem śmiertelnie poważny. No, chyba że akurat rysuję karykaturę. Malowanie bardzo mnie relaksuje. Odreagowuję w ten sposób polityczne stresy. To taka pędzloterapia. Niekiedy podczas długich obrad uciekam w karykaturę. Kiedyś w trakcie komisji usiadła na stole natrętna mucha, nie dawała się przegonić, to ją też narysowałem
– podkreśla.
Marek Suski zdradza również, kogo najchętniej uwiecznia w formie karykatury.
W karykaturze wdzięczny obiekt to: Stefan Niesiołowski jako truteń Gucio, który wysyła dzieci na szczaw i mirabelki. Także Myszka Agresorka, która z wałkiem rzuca się na kota prezesa.
Były polityk PO w „szale wstęgocięć”, gdy dwa razy otwierano tę samą drogę. Ofiarą mojej karykatury padł też Sławomir Nowak, meldujący na kolanach przed Tuskiem przed Euro 2012 o działających objazdach, bo przecież autostrad nie było
— mówi szef gabinetu politycznego premiera.
Okazuje się, że nie tylko malarstwo i rysowanie są konikami polityka PiS.
Mam na swoim koncie wykonanie: ozdobnych kluczyków, grawerowanego tasaka konfederatów barskich, pisanek, broszek, bombek, sporo portretów (również przodków)
– wymienia.
Na pytanie, czy zarabiał malowaniem, odpowiada:
Owszem, choć to było dawno. Sprzedawałem także obrazy na giełdzie staroci. W sumie namalowałem kilkaset obrazów. Dom, w którym teraz mieszkam z żoną, kupiłem częściowo za pieniądze z malowania. Jednak, żeby zarobić na sztuce, trzeba sporo pracować. Może przesada, że od świtu do nocy, ale wymaga to dużej samodyscypliny. Trzeba traktować to jak pracę i codziennie swoje odsiedzieć przy sztaludze. Odkąd zostałem posłem, czas mam głównie podczas wakacyjnej przerwy i wtedy staram się zawsze coś zrobić. Z braku czasu tylko niektóre pomysły udaje się zrealizować. Obawiam się, że teraz, gdy znalazłem się w KPRM, może już nie być chwili na malowanie. A w domu czeka sporo rozpoczętych obrazów, więc gdybym kiedyś miał dość polityki albo polityka mnie, będę miał co robić.
Nie brakuje też wspomnień z okresu dzieciństwa i młodości.
Od dziecka marzyłem, żeby mieć w domu obrazy, tęskniłem za piękną rzeczywistością, a ta w PRL była raczej smutna i szara. Nie było nas stać na kupowanie obrazów, komuniści pozbawili moją rodzinę całego majątku. Obiecałem sobie, że gdy będę duży, to sobie sam namaluję. Nauczyłem się malować i słowa dotrzymałem
– wspomina Marek Suski.
W PRL, gdy wszystkiego brakowało, na własne potrzeby robiłem farby, a nawet pastę do butów. Byłem samowystarczalnym zakładem rzemieślniczym, chemicznym, malarskim, krawieckim. Uszyłem ubrania: spodnie, kamizelkę, koszulę. Dziś mi się zdarza tylko incydentalnie przyszyć guzik. Niektórzy koledzy wstydzą się przyznać, że umieją szyć. Ale nie ma czego. Pochwalę się, że potrafię też szydełkować i haftować
– przyznaje polityk.
Szef gabinetu politycznego premiera mówi również, że gdyby zaistniała taka konieczność byłby w stanie… nałożyć makijaż szefowi rządu.
Oczywiście. Gdyby się okazało, że przed ważną konferencją nie dojechała pani od make-upu, umiałbym zrobić pełny makijaż. Tylko nie wiem, czy premier by się zgodził, słysząc, że lubię malować karykatury.
Zapytany o to, czy Grzegorz Schetyna przypomina mu Shreka, bo podobno takie przezwisko nosi szef PO, Marek Suski odpowiada:
Nie bardzo, bo Shrek był postacią pozytywną, obok brzydkiego wyglądu miał szlachetny charakter. To mi nie pasuje do szefa PO. Kiedy patrzę na Schetynę, przychodzi mi na myśl film „Maska”. Jest tam taka scena, w której zdegenerowany gangster zakłada maskę. Zawsze wtedy sobie myślę: o, jaki podobny do Grzesia.
Okazuje się, że polityk ma sporo dystansu do siebie.
Kiedyś zbierałem karykatury z sobą w roli głównej, podobnie jak te, które sam robię. Zwłaszcza że często te ze mną są po prostu bardzo zabawne, choć zjadliwe. Czasem padam też ofiarą własnej kreski. Kiedyś narysowałem się w dybach
– powiedział Suski.
gah
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/384649-top-10-fragmentow-niezwyklego-wywiadu-marka-suskiego-dla-sieci-od-dawna-marzylem-zeby-namalowac-fresk