Nie śledziłem dokładnie sprawy senatora Koguta, nie znam też materiałów zebranych przeciwko niemu przez prokuraturę. Jako obywatel dostałem jednak od Senatu niepokojący sygnał: oto ktoś, kogo ściga prokuratura, może skutecznie wymykać się wymiarowi sprawiedliwości.
Przypomnijmy, że Senat, w którym PiS ma 66 miejsc, nie zgodził się na zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie senatora Stanisława Koguta. Za wyrażeniem zgody głosowało 32 senatorów, przeciw było 37, a aż 19 wstrzymało się od głosu. Matematyka wyraźnie wskazuje zatem, że całkiem sporo senatorów PiS sprzeciwiło się zatrzymaniu swojego, do niedawna, kolegi z partii. Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek PiS w walce z patologiami, decyzja senatorów jest nie tylko niezrozumiała ale i szkodliwa, a jej konsekwencje mogą się poważnie odbić na wizerunku i notowaniach tej partii. I to w imię czego? W imię jakichś wyższych celów? Nie, w imię przedziwnej solidarności kilkudziesięciu – najczęściej nikomu nieznanych – senatorów ze swoim dość nieciekawym kolegą podejrzanym o łapownictwo.
Trudno pojąć, jak osoby głosujące dziś na korzyść senatora Koguta – i to pomimo rekomendacji Jarosława Kaczyńskiego – nie były w stanie zrozumieć, jak wiele można przegrać taką postawą. I jak te osoby znalazły się w polityce? Ale trudno, jeśli ma się takie kadry, to się potem przegrywa znacznie wyższe stawki.
Niektórzy biorący udział w głosowaniu senatorowie bronią się, że materiały prokuratury były mało przekonujące. Nie wiem, może i tak. Ale nie żyjemy w państwie totalitarnym, a senator Kogut nie jest ofiarą politycznej zemsty. Zatem obawa, że zarzuty są naciągane i są instrumentem jakichś represji niespecjalnie mnie nie przekonuje. Prędzej jako zwykły obywatel gotów jestem pomyśleć, że ta część senatorów (niekoniecznie tylko z PiS – głosowanie było tajne), która zagłosowała przeciw zatrzymaniu p. Koguta, albo sama ma coś za uszami i wykazuje się profilaktycznie solidarnością, albo jest tak zaprzyjaźniona z p. Kogutem, że nie pozwoli, aby mu włos spadł z głowy. Obie wersje – przyznacie Państwo – całkowicie kompromitujące.
Najgorsze jest, że cień rzucony przez p. Koguta objął wszystkich senatorów, bo przecież nie wiemy, kto i jak zagłosował. Jasne jest jednak, że w Senacie znalazły się osoby, które nie powinny się w nim znaleźć. Marszałek Karczewski wzywając senatorów do odejścia z polityki ma tu absolutną rację. Tyle, że jest to czysto retoryczne wezwanie, bo jak zmusić kogokolwiek do rezygnacji? Zwłaszcza, że nawet nie wiemy, kogo?
Zdaje się, że Senat popełnił właśnie polityczne harakiri. Należy się podczas kolejnych wyborów zastanowić, czy osoby będące dziś senatorami, powinny mieć szansę na reelekcję. I czy w ogóle Senat w obecnym kształcie jest do czegokolwiek komuś potrzebny. Bo jeśli niektórym senatorów służyć ma jako przykrywka do prowadzenia dziwnych interesów, a innym do udawania, że nic się nie stało, to może niekoniecznie powinno być to finansowane z publicznych pieniędzy.
A dziś, to co można zrobić od razu, to zmienić regulamin Senatu i usunąć z niego tajne głosowania. Mleko się wprawdzie rozlało, ale może zdołamy w ten sposób uniknąć kolejnej autokompromitacji senatorów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377432-rejtanem-za-kogutem-czyli-prosty-test-ile-dla-niektorych-senatorow-warte-sa-glosy-wyborcow