Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, z których wynika, że policjanci z komendy wojewódzkiej policji w Gdańsku prowadzili tajną operacji w związku z Marcinem P oraz jego żoną i piramidą finansową Amber Gold. Nie przekazywali jednak swoich informacji do Komendy Głównej Policji w Warszawie. Czy podobnie jak w przypadku Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, policja, prowadziła podwójna grę z Marcinem P.? Z naszych informacji wynika, że m.in. na to pytanie maja jutro odpowiedzieć policjanci z Gdańska, którzy będą przesłuchiwani przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Ich zeznania związane są tez właśnie z ujawnianiem dokumentów związanych z tym „tajnym” postępowaniem.
O tajnej operacji nikt nigdy nie miał się dowiedzieć. Rozpoczęła się ona w 2010 roku i nie miała nic wspólnego z oficjalnymi działaniami Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, która na polecenie prokuratury rejonowej, badała sprawę Amber Gold po doniesieniu Komisji Nadzoru Finansowego. Wtedy, pozbawiona jakiejkolwiek pomocy śledczych, policjantka Katarzyna Tomaszewska - Szyrajew, samotnie prowadziła dochodzenie, sabotowane przez prokurator Barbarę Kijanko. Bez doświadczenia i z podejrzaną biernością prokuratury, Tomaszewska, nie miała szans w starciu z chronionym parasolem ochronnym oszustem.
Policjantka z komendy miejskiej nie miała zapewne pojęcia, że w czasie, gdy ona zmagała się z Marcinem P., jego osobą „zajmują się” fachowcy od przestępczości gospodarczej w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Z nieznanych przyczyn, policjanci prowadzili czynności rozpoznawcze. „Wszczęto” nieformalne postępowanie w związku z Marcinem P., ale informacje zbierane przez policjantów z komendy wojewódzkiej nie przekazywano funkcjonariuszce Katarzynie Tomaszewskiej - Szyrajew. Nie przekazywano ich także Prokuraturze Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz, która prowadziła postępowanie w związku z doniesieniem KNF.
– mówi nasz informator, trójmiejski policjant.
To był rodzaj operacji rozpoznawczej. W systemie teleinformatycznym pozostały ślady działań konkretnych funkcjonariuszy z komendy wojewódzkiej, którzy zbierali informacje o Marcinie i Katarzynie P. „Wchodzono” w kartoteki, badano „działania operacyjne”.
– mówi nasz informator.
Okazuje się, że grupa policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku wiedziała o wszystkich działaniach innych komórek policyjnych, które mogły interesować się osobą Marcina P. oraz jego żony. Na pytanie, czy informacje trafiały „wyżej”, czyli do Komendy Głównej Policji, informator portalu wPolityce.pl, kręci przecząco głową.
Nie ma po tym śladu. Było to robione nieoficjalne. Nie było kwitu, ale ślady w systemie są. Wszystko zamykało się na poziomie gdańskim. KGP nie wiedziała o tym. Nie wykluczam, że było to w koordynacji z ludźmi ABW.
– twierdzi proszący o anonimowość policjant.
Operacja policjantów z wydziału przestępczości gospodarczej KWP w Gdańsku do złudzenia przypominają działania ABW. Mimo, że już w 2010 r. płynęły do agencji sygnały o Marcinie P., funkcjonariusze realnie zajęli się nim dopiero w 2012 roku. Czy oznacza to, że kolejna służba przygotowywała sobie miękkie lądowanie w razie wybuch afery? Czy rzeczywiście istniał związek między policjantami, a funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Na te pytania chcą znaleźć odpowiedź członkowie komisji śledczej. Wczoraj odmawiali komentarza w tej sprawie. Miejmy nadzieję, że jutro, w trakcie przesłuchań, opinia publiczna, uzyska odpowiedzi.
WB
-
Nie zapomnij kupić nowego numeru największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce - „Sieci”, w sprzedaży od 6 listopada br., także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
W NUMERZE: ŚPIEWNIK PATRIOTYCZNY NA 11 LISTOPADA!
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/365711-ujawniamy-tajna-operacja-gdanskiej-policji-ws-amber-gold-co-wiedzieli-funkcjonariusze-w-2010-roku-i-dlaczego-nie-przekazali-informacji-do-warszawy