Daszuta to dobry współpracownik pana Marcina, często razem wychodzili. Jeśli chodzi o pana Daszutę, to był częściej w pobliży zarządu niż pan Pastor
— kontynuował świadek.
Krzysztof Brejza (PO) pytał z kolei świadka, czy wie, kto mógł stać za Marcinem P.
Nie mam zielonego pojęcia
— odpowiedział świadek.
A kiedy pan się dowiedział, że cały ten proceder jest szwindlem, oszustwem?
— dopytywał polityk Platformy.
Jak miałem wylecieć do Wrocławia, bodajże to był piątek, jak upadły linie lotnicze (OLT). Wtedy dopiero zaczęły takie informacje medialne się pokazywać i zaczęły (się) otwierać oczy. Wcześniej to było, moim zdaniem, mydlenie. Jak były jakieś pytania, to wszystko było fajnie, pięknie (…)
— odparł Kuśmierczyk.
Świadek pytany, czy przed podjęciem pracy sprawdzał Amber Gold.
Nie. Dużo billboardów; firma, która się rozrasta, zaproponowała godziwe wynagrodzenie i pracę od 8 do 16 i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku
— stwierdził Kuśmierczyk, dodając, że w Amber Gold pracowało wiele osób, w tym b. pracowników banków.
Kuśmierczyk mówił też, że pewnego dnia otrzymał telefonicznie polecenie zarządu - według niego dzwoniła Katarzyna P. - aby sprzedać złoto w oddziale NBP. Zeznawał, że zgodnie z poleceniem, miał „podejść do okienka 4 lub 5, nie pamiętam”.
Tam pani zapytała mnie, czyje jest to złoto, skąd jest to złoto i czy ja je sprzedaję?
— opisywał.
Dodał, że zadzwonił do zarządu, domagając się jakiegoś dokumentu, że jest to złoto Amber Gold. Dodał, że pracownica NBP pytała go również o numer konta, na który należy przelać pieniądze ze sprzedaży.
Ja poprosiłem o pisemną zgodę zarządu na sprzedaż tego złota, które mi dowieziono z centrali
— podał, dodając, że dostał też na piśmie numer konta. Kuśmierczyk zeznał, że mówiono mu, iż pieniądze za złoto są potrzebne na wypłaty dla klientów i pracowników.
Pytany, czy po tych wszystkich wydarzeniach nie nabrał podejrzeń, co do charakteru działalności Amber Gold, Kuśmierczyk stwierdził, że „docierało wreszcie do mnie, że coś jest nie tak. Że jednak potwierdza się, że można powiedzieć to jest lipa, piramida finansowa. Tylko tyle”. Jak zaznaczył, nie zgłosił swoich podejrzeń policji ani żadnym innym służbom.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Daszuta to dobry współpracownik pana Marcina, często razem wychodzili. Jeśli chodzi o pana Daszutę, to był częściej w pobliży zarządu niż pan Pastor
— kontynuował świadek.
Krzysztof Brejza (PO) pytał z kolei świadka, czy wie, kto mógł stać za Marcinem P.
Nie mam zielonego pojęcia
— odpowiedział świadek.
A kiedy pan się dowiedział, że cały ten proceder jest szwindlem, oszustwem?
— dopytywał polityk Platformy.
Jak miałem wylecieć do Wrocławia, bodajże to był piątek, jak upadły linie lotnicze (OLT). Wtedy dopiero zaczęły takie informacje medialne się pokazywać i zaczęły (się) otwierać oczy. Wcześniej to było, moim zdaniem, mydlenie. Jak były jakieś pytania, to wszystko było fajnie, pięknie (…)
— odparł Kuśmierczyk.
Świadek pytany, czy przed podjęciem pracy sprawdzał Amber Gold.
Nie. Dużo billboardów; firma, która się rozrasta, zaproponowała godziwe wynagrodzenie i pracę od 8 do 16 i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku
— stwierdził Kuśmierczyk, dodając, że w Amber Gold pracowało wiele osób, w tym b. pracowników banków.
Kuśmierczyk mówił też, że pewnego dnia otrzymał telefonicznie polecenie zarządu - według niego dzwoniła Katarzyna P. - aby sprzedać złoto w oddziale NBP. Zeznawał, że zgodnie z poleceniem, miał „podejść do okienka 4 lub 5, nie pamiętam”.
Tam pani zapytała mnie, czyje jest to złoto, skąd jest to złoto i czy ja je sprzedaję?
— opisywał.
Dodał, że zadzwonił do zarządu, domagając się jakiegoś dokumentu, że jest to złoto Amber Gold. Dodał, że pracownica NBP pytała go również o numer konta, na który należy przelać pieniądze ze sprzedaży.
Ja poprosiłem o pisemną zgodę zarządu na sprzedaż tego złota, które mi dowieziono z centrali
— podał, dodając, że dostał też na piśmie numer konta. Kuśmierczyk zeznał, że mówiono mu, iż pieniądze za złoto są potrzebne na wypłaty dla klientów i pracowników.
Pytany, czy po tych wszystkich wydarzeniach nie nabrał podejrzeń, co do charakteru działalności Amber Gold, Kuśmierczyk stwierdził, że „docierało wreszcie do mnie, że coś jest nie tak. Że jednak potwierdza się, że można powiedzieć to jest lipa, piramida finansowa. Tylko tyle”. Jak zaznaczył, nie zgłosił swoich podejrzeń policji ani żadnym innym służbom.
wkt/PAP
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/359556-kulisy-piramidy-finansowej-w-amber-gold-lokowano-monstrualne-sumy-pieniedzy-a-placowki-w-ogole-nie-byly-zabezpieczone?strona=3