Nieczęsto mi się zdarza brać w obronę bohaterów moich wywiadów, ale czasem jednak muszę. I to nie dlatego, że dzieje im się krzywda – są dorośli, poradzą sobie - ale bezbrzeżne zdumienie mnie ogarnia, gdy widzę taką hucpę jak dziś. Oto gościem mojej porannej rozmowy w RMF FM był Witold Waszczykowski. Rozmawialiśmy o Rosji, administracji amerykańskiej, o tym, czy Unia Europejska przestraszona „nielegalnym uchwaleniem budżetu” zakręci nam kurek z pieniędzmi. Zacząłem jednak od pytania o gafę ministra, który pomylił San Cristobal (znane w Polsce szerzej pod angielską nazwą Saint Kitts and Nevis) z San Escobarem.

WIĘCEJ: Polska zabiega o poparcie San Escobar? Zabawna wpadka ministra Waszczykowskiego

Wyluzowany minister roześmiał się i zaczął kpić, że chce stworzyć grupę parlamentarną polsko – eskobarską i będzie się starał, byśmy mogli jeździć tam bez wiz, a do tego tramwajem. Przyznam, że nie spodziewałem się po Witoldzie Waszczykowskim aż takiego dystansu do siebie i zdolności do autoironii. Sprawa jest błaha, ot, w sam raz na 45 sekund przed rozmową na tematy jak najbardziej serio.

Tymczasem powiązana z „Wyborczą” gazeta.pl dostrzegła w tym coś zupełnie innego. Oto jej zdaniem minister Waszczykowski był… zirytowany.

Przyznam, że mowę mi odjęło. Waszczykowski należy do tego rzadkiego grona polityków, którzy się na mnie nie obrażają, choćbym nie szczędził im złośliwości w tygodniku „wSieci” i nie oszczędzał ich w rozmowach na antenie RMF. Dziś nie tylko się nie obraził i nie zdenerwował, ale sam inicjował żarty. Gdzie wy tu widzicie irytację, dalibóg nie wiem.

Aha, koledzy z Czerskiej, mam dla was jeszcze jedną wiadomość. Oto po rozmowie Witold Waszczykowski śmiał się z siebie jeszcze bardziej i zapowiedział, że choć nie może autorom twitterowego konta San Escobaru @rpdsanescobar zaproponować wręczenia listów uwierzytelniających, to zaprosi ich na kawę. Ale to pewnie też z irytacji tak gadał.