Ostro zaczął się rok 2017 pod względem innowacyjności i odkryć. Rywalizacja wzniosła się na wyżyny i to już od pierwszych minut nowego roku. Błyskawicznie zmienia się więc wizerunek Polski jako kraju mało innowacyjnego. I, co ciekawe, to nie wicepremierzy Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin odpowiadają za ten skok innowacyjności, lecz skromni przedstawiciele opozycji. Jest szansa, że to właśnie oni rozsławią imię Polski na całym świecie. Wybitnym wynalazkiem jest np. wymyślony przez Ryszarda Petru ekspresowy sposób kompromitowania tego, co nienowoczesne i niepostępowe. Ale można to rozszerzyć na kompromitowanie czegokolwiek. Uderza przede wszystkim prostota tego genialnego wynalazku. Wystarczy wsiąść z klubową koleżanką do samolotu na w miarę uczęszczanej trasie (tym razem do Portugalii), zająć miejsca obok siebie i pokazać swoje naturalne, sympatyczne oblicze, np. maślane oczy czy tak typowe w polskich partiach zauroczenie. I już nic więcej nie trzeba robić. Całą robotę wykonają bowiem przypadkowi ludzie i tzw. media społecznościowe.
Ryszard Petru był wyraźnie znudzony protestami, dyżurami, kolejnymi manifestacjami i deklaracjami. Ale przecież nie mógł otwarcie powiedzieć, że ma tego dość, że to wszystko jest głupie i bezsensowne. A pomysł lotu do Portugalii w miłym towarzystwie załatwił wszystko. Ryszard Petru pokazał, że protestując można sobie wyskoczyć w dowolne miejsce na świecie, uroczo spędzić czas, zadzierzgnąć przyjazne relacje i kompletnie zneutralizować negatywne strony rujnującego nerwy tradycyjnego protestu. Tylko głupcy urządzają polityczne manifestacje w siermiężnej formie. Ludzie nowocześni potrafią pogodzić przyjemne z pożytecznym, osobiste ze wspólnotowym, uczucia z obowiązkami. Nie trzeba robić strajku okupacyjnego, urządzać głodówek, cierpieć i się poświęcać. Wszystko może być lekkie łatwe i przyjemne. Nie jest prawdą, że Ryszard Petru zakpił ze swoich klubowych koleżanek i kolegów, że zakpił z okupujących salę sejmową parlamentarzystów PO. Nic podobnego. On tylko pokazał, że w 2017 r. stare formy należy wyrzucić do śmietnika i protestować ponowocześnie, postmodernistycznie, a nawet postpost. Protest będący czystą przyjemnością to ideał, a nudziarstwo i siermiężność to lamus. Gest Ryszarda Petru jest w tym względzie przełomem kopernikańskim. Nie są tym natomiast półśrodki w postaci mizantropijnego zawodzenia Joanny Muchy czy twórczości filmowej Agnieszki Pomaskiej i Sławomira Nitrasa.
Obecnie liczy się precyzja i idea: godzinny dyżur na proteście w Sejmie i potem dwie-trzy doby relaksu w ciepłych krajach, w uroczym towarzystwie. A przecież idea protestu na tym nie cierpi, bo będąc w tych ciepłych krajach ma się ją w sercu. A to o wiele ważniejsze niż fizyczne tkwienie w sejmowej sali. Owszem Ryszard Petru coś ośmiesza, ale to wyłącznie stare formy, nieprzystające do współczesności. I w tym sensie Petru jest wybitnym innowatorem. Nic dziwnego, że nie jest przez wielu rozumiany – jak liczni wynalazcy i rewolucjoniści przed nim. Nie jest rozumiany przez wsteczników. I przez zwykłych zazdrośników, którzy nie mogą mu wybaczyć lekkiego i genialnego połączenia przyjemnego z pożytecznym. Bezmyślnie siedzieć w Sejmie potrafią wyłącznie ludzie małego formatu, nie tknięci geniuszem pomysłowości i innowacyjności. Ryszard Petru pokazał, że można inaczej i wskazał drogę przyszłym protestom. Jeśli będą one tak miłe, sympatyczne i twórcze jak ten zainaugurowany przez Ryszarda Petru i Joannę Schmidt, można będzie liczyć na setki tysięcy, a nawet na miliony uczestników.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ostro zaczął się rok 2017 pod względem innowacyjności i odkryć. Rywalizacja wzniosła się na wyżyny i to już od pierwszych minut nowego roku. Błyskawicznie zmienia się więc wizerunek Polski jako kraju mało innowacyjnego. I, co ciekawe, to nie wicepremierzy Mateusz Morawiecki i Jarosław Gowin odpowiadają za ten skok innowacyjności, lecz skromni przedstawiciele opozycji. Jest szansa, że to właśnie oni rozsławią imię Polski na całym świecie. Wybitnym wynalazkiem jest np. wymyślony przez Ryszarda Petru ekspresowy sposób kompromitowania tego, co nienowoczesne i niepostępowe. Ale można to rozszerzyć na kompromitowanie czegokolwiek. Uderza przede wszystkim prostota tego genialnego wynalazku. Wystarczy wsiąść z klubową koleżanką do samolotu na w miarę uczęszczanej trasie (tym razem do Portugalii), zająć miejsca obok siebie i pokazać swoje naturalne, sympatyczne oblicze, np. maślane oczy czy tak typowe w polskich partiach zauroczenie. I już nic więcej nie trzeba robić. Całą robotę wykonają bowiem przypadkowi ludzie i tzw. media społecznościowe.
Ryszard Petru był wyraźnie znudzony protestami, dyżurami, kolejnymi manifestacjami i deklaracjami. Ale przecież nie mógł otwarcie powiedzieć, że ma tego dość, że to wszystko jest głupie i bezsensowne. A pomysł lotu do Portugalii w miłym towarzystwie załatwił wszystko. Ryszard Petru pokazał, że protestując można sobie wyskoczyć w dowolne miejsce na świecie, uroczo spędzić czas, zadzierzgnąć przyjazne relacje i kompletnie zneutralizować negatywne strony rujnującego nerwy tradycyjnego protestu. Tylko głupcy urządzają polityczne manifestacje w siermiężnej formie. Ludzie nowocześni potrafią pogodzić przyjemne z pożytecznym, osobiste ze wspólnotowym, uczucia z obowiązkami. Nie trzeba robić strajku okupacyjnego, urządzać głodówek, cierpieć i się poświęcać. Wszystko może być lekkie łatwe i przyjemne. Nie jest prawdą, że Ryszard Petru zakpił ze swoich klubowych koleżanek i kolegów, że zakpił z okupujących salę sejmową parlamentarzystów PO. Nic podobnego. On tylko pokazał, że w 2017 r. stare formy należy wyrzucić do śmietnika i protestować ponowocześnie, postmodernistycznie, a nawet postpost. Protest będący czystą przyjemnością to ideał, a nudziarstwo i siermiężność to lamus. Gest Ryszarda Petru jest w tym względzie przełomem kopernikańskim. Nie są tym natomiast półśrodki w postaci mizantropijnego zawodzenia Joanny Muchy czy twórczości filmowej Agnieszki Pomaskiej i Sławomira Nitrasa.
Obecnie liczy się precyzja i idea: godzinny dyżur na proteście w Sejmie i potem dwie-trzy doby relaksu w ciepłych krajach, w uroczym towarzystwie. A przecież idea protestu na tym nie cierpi, bo będąc w tych ciepłych krajach ma się ją w sercu. A to o wiele ważniejsze niż fizyczne tkwienie w sejmowej sali. Owszem Ryszard Petru coś ośmiesza, ale to wyłącznie stare formy, nieprzystające do współczesności. I w tym sensie Petru jest wybitnym innowatorem. Nic dziwnego, że nie jest przez wielu rozumiany – jak liczni wynalazcy i rewolucjoniści przed nim. Nie jest rozumiany przez wsteczników. I przez zwykłych zazdrośników, którzy nie mogą mu wybaczyć lekkiego i genialnego połączenia przyjemnego z pożytecznym. Bezmyślnie siedzieć w Sejmie potrafią wyłącznie ludzie małego formatu, nie tknięci geniuszem pomysłowości i innowacyjności. Ryszard Petru pokazał, że można inaczej i wskazał drogę przyszłym protestom. Jeśli będą one tak miłe, sympatyczne i twórcze jak ten zainaugurowany przez Ryszarda Petru i Joannę Schmidt, można będzie liczyć na setki tysięcy, a nawet na miliony uczestników.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/321941-petru-i-cielecka-sa-murowanymi-kandydatami-do-nagrody-nobla-za-2017-rok-i-to-we-wszystkich-kategoriach?strona=1