Jest jeszcze kwestia rzekomego blokowania przez PiS pracy mediów w Sejmie.
Dziennikarze nie łagodzą obyczajów, ich obecność powoduje zaostrzenie podziałów, pozycji i radykalizację wszystkich grup. Sam mam doświadczenia na tym polu z czasów komuny. Byliśmy w jawnej konfrontacji, w prawdzie na demonstracjach nie krzyczeliśmy: „Precz z komuną” ani „Żądamy niepodległości”, bo wiadomo, że to było docelowe, ale konfrontacja i sprzeczność interesów były oczywiste, czego obie strony nie kryły. Otóż pod kamerami i jedni i drudzy musieli demonstrować wierność swojej ideologii. Natomiast bez kamer i obecności dziennikarzy z bardzo wieloma absolutnymi komuchami, wyklinanymi nawet jako „straszny beton” dało się porozmawiać. Mogliśmy od nich dowiedzieć się wielu korzystnych dla nas rzeczy, jak również wytłumaczyć im czego nie powinni się bać.
Co to były za rozmowy?
Na przykład na poziomie członków Komitetu Centralnego, a także rządu, czyli ministrów. Gdyby wówczas korytarz był zapchany dziennikarzami niemożliwym byłoby, żebym do któregoś z nich uśmiechnął się czy wymienił uścisk dłoni. Bo to spowodowałoby uchwycenie nas na wspólnym zdjęciu i opatrzenie go kilkunastoma hipotezami, co to oznacza. Posłowie, którzy chcą pełnić swoje obowiązki uczciwie i rzetelnie nie mogą być poddani przez cały dzień presji dziennikarskiej. Ciąganie polityków za łokieć i pytanie się ich często o „duperele” nie pozwala im myśleć. Jeżeli trzeba cały czas odpowiadać na pytania, to robią z tych posłów bezmyślne kukły.
Nie ma Pan wrażenia, że opozycja umiejętnie gra na emocjach ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że uczestniczą w ich ponurym spektaklu?
Padły groźby zbrojnego ataku: „nasi funkcjonariusze nie zdali broni, będą strzelać”. Ludzie się tego boją, pamiętają bezpiekę sprzed 1989 roku, ze stanu wojennego, sprzed 1980 roku, te aresztowania, polewaczki, pałowania i szczególnie na prowincji zaczynają się bać. I tutaj mamy do czynienia z ewidentną próbą zastraszenia, groźbą karalną i działaniem przeciwko państwu. Nie wiem w czyim interesie działają, ale na pewno działają przeciwko Polsce.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jest jeszcze kwestia rzekomego blokowania przez PiS pracy mediów w Sejmie.
Dziennikarze nie łagodzą obyczajów, ich obecność powoduje zaostrzenie podziałów, pozycji i radykalizację wszystkich grup. Sam mam doświadczenia na tym polu z czasów komuny. Byliśmy w jawnej konfrontacji, w prawdzie na demonstracjach nie krzyczeliśmy: „Precz z komuną” ani „Żądamy niepodległości”, bo wiadomo, że to było docelowe, ale konfrontacja i sprzeczność interesów były oczywiste, czego obie strony nie kryły. Otóż pod kamerami i jedni i drudzy musieli demonstrować wierność swojej ideologii. Natomiast bez kamer i obecności dziennikarzy z bardzo wieloma absolutnymi komuchami, wyklinanymi nawet jako „straszny beton” dało się porozmawiać. Mogliśmy od nich dowiedzieć się wielu korzystnych dla nas rzeczy, jak również wytłumaczyć im czego nie powinni się bać.
Co to były za rozmowy?
Na przykład na poziomie członków Komitetu Centralnego, a także rządu, czyli ministrów. Gdyby wówczas korytarz był zapchany dziennikarzami niemożliwym byłoby, żebym do któregoś z nich uśmiechnął się czy wymienił uścisk dłoni. Bo to spowodowałoby uchwycenie nas na wspólnym zdjęciu i opatrzenie go kilkunastoma hipotezami, co to oznacza. Posłowie, którzy chcą pełnić swoje obowiązki uczciwie i rzetelnie nie mogą być poddani przez cały dzień presji dziennikarskiej. Ciąganie polityków za łokieć i pytanie się ich często o „duperele” nie pozwala im myśleć. Jeżeli trzeba cały czas odpowiadać na pytania, to robią z tych posłów bezmyślne kukły.
Nie ma Pan wrażenia, że opozycja umiejętnie gra na emocjach ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, że uczestniczą w ich ponurym spektaklu?
Padły groźby zbrojnego ataku: „nasi funkcjonariusze nie zdali broni, będą strzelać”. Ludzie się tego boją, pamiętają bezpiekę sprzed 1989 roku, ze stanu wojennego, sprzed 1980 roku, te aresztowania, polewaczki, pałowania i szczególnie na prowincji zaczynają się bać. I tutaj mamy do czynienia z ewidentną próbą zastraszenia, groźbą karalną i działaniem przeciwko państwu. Nie wiem w czyim interesie działają, ale na pewno działają przeciwko Polsce.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319846-nasz-wywiad-gwiazda-o-manifestacjach-w-warszawie-to-wielka-akcja-zwalczania-demokracji-przez-antydemokratyczna-a-wiec-totalitarna-opozycje?strona=2