Dyrektor Marcin Bajko pracował od roku 1999 w (nieistniejącym) Powiecie Warszawskim, którym rządzili wówczas ludzie tworzący później warszawską Platformę Obywatelską. Dotychczasowa linia obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz, że Marcin Bajko był człowiekiem prof. Lecha Kaczyńskiego nie jest prawdą
—napisał Artur Stelmasiak na Facebooku, uderzając w linię obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz, która odpowiedzialnością za nieprawidłowości reprywatyzacyjne obarcza urzędników, którzy mieli być zatrudnieni jeszcze przez Prawo i Sprawiedliwość.
Z tym, co mówi prezydent Warszawy nie zgadza się Stelmasiak, który naświetla faktyczną historię kariery zwolnionego dyscyplinarnie urzędnika.
Bajko przeszedł z całym biurem gospodarowania nieruchomościami, gdy zmieniano ustrój Warszawy w październiku 2002 roku. To wówczas skasowano Powiat Warszawski, którego kompetencje przejęło Miasto st. Warszawa. Podpisywanie nowych umów ratusza było tylko formalnością (oczywiście pewnie z jakimiś wyjątkami). (…) Marcin Bajko został wówczas przepisany do samorządu warszawskiego z powiatu, jako wicedyrektor. Stał się p.o. dyrektora dopiero po tym, gdy prezydent Warszawy prof. Lech Kaczyński zwolnił z pracy dyrektora Marka Kolarskiego. Przypomnę, że wywalił go za to, że bez wiedzy prezydenta Lecha Kaczyńskiego oddał działki przy alei Waszyngtona
—czytamy.
Przypomnijmy, że HGW wiele razy podkreślała, że administracja Lecha Kaczyńskiego również popełniała nieświadomie błędy podczas reprywatyzacji, z których miała się później wycofywać. Jednak skala nieścisłości w przypadku Ratusza jest tak duża, że linia obrony Gronkiewicz-Waltz, która twierdzi, że nic nie wiedziała, może jedynie budzić politowanie.
Ta informacja o sposobie pracy Lecha Kaczyńskiego powinna obalić całą linię obrony, którą Hanna Gronkiewicz-Waltz wykorzystuje w ostatnich dniach. Robiąc kozłem ofiarnym dyr. Bajkę, który de facto został zatrudniony przez ludzi Platformy… Ona oczywiście oskarża nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego
—pisze Stelmasiak.
Wypieranie się winy i odpowiedzialności jest obraną od początku wybuchu afery strategią reprezentowaną przez Gronkiewicz-Waltz. Prezydent Miasta st. Warszawy jednak zapomniała, że nieżyjący bronić się nie mogą… Czy uderzy się w pierś? Wątpliwe. Dziś kolejny raz powtórzyła, że nie zamierza podać się dymisji.
kk/Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/307056-gronkiewicz-waltz-zamiotla-juz-pod-dywan-zbyt-wiele-brudow-na-pewno-nie-zmiesci-sie-tam-juz-sprawa-marcina-bajki