Pokazuję, jak zorganizowana grupa przestępcza w togach, realizuje destrukcję kraju. W moim przypadku okazało się, że domaganie się prawdy podlega karze więzienia.
– mówi portalowi wPolityce.pl Zygmunt Miernik, który tuż po wywiadzie dla naszego portalu przekroczył bramę aresztu w Wojkowicach. Został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Trzy lata temu podczas rozprawy w sprawie zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka Zygmunt Miernik rzucił tortem w sędzię Annę Wielgolewską. W pierwszym procesie został za to skazany na dwa miesiące bezwzględnego więzienia. W kwietniu b. r. sąd kolejnej instancji podwyższył wyrok do 10 miesięcy bezwzględnego więzienia.
Zespół wPolityce.pl: Jak czuje się człowiek, który walcząc z niesprawiedliwością sądownictwa w Polsce, skazany został na 10 miesięcy więzienia. Czy czuje się pan więźniem politycznym?
Zygmunt Miernik: Właśnie udaję się do zakładu karnego w Wojkowicach, gdzie odbędę karę. Jeżeli rząd nie zrozumie, że sądy prowokują, by w kraju byli więźniowie polityczni, jeżeli rząd akceptuje standardy stalinowskie w polskim wymiarze sprawiedliwości, to proszę bardzo.
A jak pan ocenia fakt, że Gen. Czesław Kiszczak, odpowiedzialny za śmierć dziesiątków ludzi otrzymał niegdyś karę 2 lat więzienia w zawieszeniu, a pan za polityczny happening 10 miesięcy bezwzględnej kary pozbawienia wolności.
Happening nie powinien podlegać karze. Moja kara jest więc formą zastraszenia społeczeństwa. Zawiasy dostają ludzie odpowiedzialni za śmierć tysięcy ludzi. Przecież nie chodzi tylko o Jaruzelskiego, Kiszczaka i Kociołka. Są też inni, którzy powinni stanąć przed sądem. A może powinno się powołać specjalną komisję, która wyjaśni kto chroni zbrodniarzy komunistycznych i w jakim celu?
Czy pana decyzja, by jednak stawić się w areszcie jest swoistym aktem oskarżenia wobec polskiego wymiaru sprawiedliwości?
Zdecydowanie tak.Pokazuję, jak zorganizowana grupa przestępcza w togach, realizuje destrukcję kraju. W moim przypadku okazało się, że domaganie się prawdy podlega karze więzienia. Gdyby nie mój happening w sądzie, to Kiszczaka długo czekałby jeszcze na wyrok. Sprawę rozwiązała jego śmierć, ale pogrzeb tego człowieka odbywał się z honorami. My walczyliśmy o Polskę z orzełkiem w koronie, a dziś idziemy za to do więzień. Walczyliśmy o to, by zrzucić z pomników zdrajców, a potem słyszymy, że tym zdrajcom nadaje się honorowe obywatelstwa miast.To zwykła kpina. Domagamy się, by w końcu oddać cześć i chwałę bohaterom, a okazuje się, że jesteśmy traktowani przez państwo jak wrogowie.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pokazuję, jak zorganizowana grupa przestępcza w togach, realizuje destrukcję kraju. W moim przypadku okazało się, że domaganie się prawdy podlega karze więzienia.
– mówi portalowi wPolityce.pl Zygmunt Miernik, który tuż po wywiadzie dla naszego portalu przekroczył bramę aresztu w Wojkowicach. Został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Trzy lata temu podczas rozprawy w sprawie zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka Zygmunt Miernik rzucił tortem w sędzię Annę Wielgolewską. W pierwszym procesie został za to skazany na dwa miesiące bezwzględnego więzienia. W kwietniu b. r. sąd kolejnej instancji podwyższył wyrok do 10 miesięcy bezwzględnego więzienia.
Zespół wPolityce.pl: Jak czuje się człowiek, który walcząc z niesprawiedliwością sądownictwa w Polsce, skazany został na 10 miesięcy więzienia. Czy czuje się pan więźniem politycznym?
Zygmunt Miernik: Właśnie udaję się do zakładu karnego w Wojkowicach, gdzie odbędę karę. Jeżeli rząd nie zrozumie, że sądy prowokują, by w kraju byli więźniowie polityczni, jeżeli rząd akceptuje standardy stalinowskie w polskim wymiarze sprawiedliwości, to proszę bardzo.
A jak pan ocenia fakt, że Gen. Czesław Kiszczak, odpowiedzialny za śmierć dziesiątków ludzi otrzymał niegdyś karę 2 lat więzienia w zawieszeniu, a pan za polityczny happening 10 miesięcy bezwzględnej kary pozbawienia wolności.
Happening nie powinien podlegać karze. Moja kara jest więc formą zastraszenia społeczeństwa. Zawiasy dostają ludzie odpowiedzialni za śmierć tysięcy ludzi. Przecież nie chodzi tylko o Jaruzelskiego, Kiszczaka i Kociołka. Są też inni, którzy powinni stanąć przed sądem. A może powinno się powołać specjalną komisję, która wyjaśni kto chroni zbrodniarzy komunistycznych i w jakim celu?
Czy pana decyzja, by jednak stawić się w areszcie jest swoistym aktem oskarżenia wobec polskiego wymiaru sprawiedliwości?
Zdecydowanie tak.Pokazuję, jak zorganizowana grupa przestępcza w togach, realizuje destrukcję kraju. W moim przypadku okazało się, że domaganie się prawdy podlega karze więzienia. Gdyby nie mój happening w sądzie, to Kiszczaka długo czekałby jeszcze na wyrok. Sprawę rozwiązała jego śmierć, ale pogrzeb tego człowieka odbywał się z honorami. My walczyliśmy o Polskę z orzełkiem w koronie, a dziś idziemy za to do więzień. Walczyliśmy o to, by zrzucić z pomników zdrajców, a potem słyszymy, że tym zdrajcom nadaje się honorowe obywatelstwa miast.To zwykła kpina. Domagamy się, by w końcu oddać cześć i chwałę bohaterom, a okazuje się, że jesteśmy traktowani przez państwo jak wrogowie.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/303093-zygmunt-miernik-jestem-wiezniem-politycznym-moja-kara-jest-wiec-forma-zastraszenia-spoleczenstwa-nasz-wywiad?strona=1