Akademia Sztuk Pięknych piętnuje „lewe doktoraty”. Afera pozornie dotycząca tylko środowiska artystycznego, okazała się mieć drugie dno

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl /YouTube
Fot. wPolityce.pl /YouTube

Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie piętnuje skandaliczną formułę przyznawania doktoratów przez Janusza Foglera, kierującego przez lata Wydziałem Sztuki Mediów. Decydując o polskiej sztuce, Fogler okazał się prawdziwym sztukmistrzem. Wyciągając z rękawa stopnie doktorskie, przyznawał je – jak wskazują poszlaki – ludziom popierającym Bronisława Komorowskiego. Samego Foglera również nie zabrakło w kampanii prezydenckiej byłej głowy państwa.

CZYTAJ TAKŻE: UJAWNIAMY. Prokuratura bada doktoraty na ASP! Kłopotów dziekana Foglera ciąg dalszy

Dbając o wypracowaną przez lata renomę i dobre imię Uczelni Senat ASP w Warszawie oświadcza, że wszelkie uchybienia w zakresie nadawania stopni i tytułu w dziedzinie sztuk plastycznych w dyscyplinie sztuki piękne (stwierdzone przez Centralną Komisję do spraw Stopni i Tytułów), a także w zakresie uznaniowego traktowania indywidualnego toku studiów przez Radę Wydziału Sztuki Mediów (stwierdzone przez Polską Komisję Akredytacyjną), które miały miejsce w latach 2010-2014 na Wydziale Sztuki Mediów, kierowanym przez Dziekana prof. Janusza Foglera, traktuje jako praktyki niedopuszczalne w Uczelni i stanowczo je piętnuje

-– stwierdza ustawa Senatu ASP podpisana przez rektora uczelni.

Wokół warszawskiej ASP zrobiło się głośno w 2015 roku, kiedy Centralna Komisja do spraw Stopni i Tytułów cofnęła Wydziałowi Sztuki Mediów uprawnienia do nadawania stopni doktora habilitowanego i doktora sztuk plastycznych. Szczególne wątpliwości wzbudziły tytuły Krzysztofa Wodiczki i Andy Rottenberg – kuratorki galerii „Zachęta”.

Według Komisji tytuły naukowe zatwierdzane przez Janusza Foglera – wówczas dziekana wydziału a przy okazji szefa obracającego setkami milionów złotych stowarzyszenia ZAiKS – prominentnym i sprzyjającym poprzedniej władzy artystom - miały być tam przyznawane z naruszeniem prawa.

W przypadku Rottenberg stwierdzono, że „nie zostały zachowane warunki bezstronności oceny pracy doktorskiej”, zaś w przewodzie doktorskim Wodiczki wykryto „istotne braki formalne, które dyskwalifikowały go pod względem prawnym”. Wątpliwości Komisji wzbudziły również przewody doktorskie rysownika Andrzeja Dudzińskiego oraz fotografika Tomasza Tomaszewskiego. Tomaszewski miał w dwa lata zrobić licencjat, zdobyć tytuł magistra i otworzyć przewód doktorski.

Afera pozornie dotycząca tylko środowiska artystycznego, okazała się mieć także drugie dno. Anda Rottenberg oraz Andrzej Dudziński nie prowadzili wyłącznie działalności artystycznej, gdyż zasiadali w Komitecie Poparcia Bronisława Komorowskiego. Tomasz Tomaszewski był z kolei jednym z autorów słynnego albumu, gdzie Bronisława Komorowskiego tytułowano „doktorem nauk humanistycznych” (w rzeczywistości jest magistrem).

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych