Otwarcie Drzwi Gnieźnieńskich

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Tomasz Fedor/CC/Wikimedia Commons
Fot. Tomasz Fedor/CC/Wikimedia Commons

Skoro już opadł kurz obchodów 1050-lecia chrztu Polski, być może teraz łatwiej będzie dotrzeć do świadomości Rodaków. A więc Drzwi Gnieźnieńskie, oprócz Dagome iudex, są najbardziej wymownym symbolem Polski Piastowskiej. Drzwi Gnieźnieńskie, oczywiście w sposób symboliczny, zostały otwarte w 1945 r., i symptomatyczne, że oprócz prof. Zygmunta Wojciechowskiego i kilkunastu jego współpracowników, mało kto do tej pory tę okoliczność zauważył. I paradoks – w PRL-u, gdy granica zachodnia była gwarantowana przez ZSRS, mentalnie byliśmy bliżej ziem odzyskanych, niż obecnie, gdy mamy nimi władać jako suwerenne państwo.

Istota obchodów polegała na: 1. wydłużeniu polskiej perspektywy do 1000 lat, 2. przełamaniu bariery ograniczającej widzenie polskich spraw do PRL i postpeerelu, 3. zwróceniu uwagi na piastowskie położenie naszego państwa i związane z tym stosunki niemiecko-polskie, 4. odwołaniu się do korzeni chrześcijańskich, które nadal są europejskim „być albo nie być”, 5. własnej nobilitacji na europejskiej arenie międzynarodowej. I oczywiście, można przewrotnie zapytać, czy była to uzurpacja (bo i takie głosy zabrzmią)? Nie, bo za sobą mamy Jana Pawła II, najwybitniejszego Europejczyka uformowanego na najlepszych wzorach polskiej „prawie cywilizacji”, który każdemu z nas wyznaczył pewne minimum intelektualne i moralne.

Nasze problemy są specyficzne, ale czy nie należą do współcześnie równie istotnych w Europie? Polska ma znacznie bogatsze doświadczenie kulturowe niż Zachód, choć dużo mniejszą literaturę na ten temat, ale dla zachowania odpowiedniego balansu, postawmy jasno kilka kwestii: 1. decyzja o kształcie obchodów, w porównaniu z zachodnią laicyzacją, jest bardzo odpowiedzialna, ale staje przeciwko europejskiemu trendowi, 2. retoryka i myśl głoszonych haseł nawiązują do Jana Pawła II, który dziś staje się cichym wyrzutem sumienia UE, 3. obchody były wyraźnym „wyjściem przed szereg”, czy Kościół będzie z nami, skoro my jesteśmy z nim i, w sposób otwarty, poprze taką postawę? I to są prawdziwe problemy, przed którymi stanęli nie tylko Polacy i Polskie Państwo, ale również Europejczycy i cała Europa. Czy Polacy mogą inaczej? Ba, czy jesteśmy przygotowani do takich zadań? Odpowiedź jest brutalna: polska myśl i polskie ideały, jak dotąd wykuwały się w walce. Ale o sukcesie lub klęsce zawsze decydowało wcześniejsze przygotowanie i wzajemna solidarność.

Przemówienie Prezydenta Andrzeja Dudy

To przemówienie wskrzeszało dzieło wielu najwybitniejszych postaci polskiej kultury i podnosiło tych, którzy już zwątpili… Jest taka przenikająca polskie trzewia pieśń. Zaczyna się od słów: Gdy po trzech latach z wojny powracałem/ I o swej Polsce sobie przypomniałem/ I taki smutny, taki zadumany/ Aż raz stanąłem między grobowcami/ Wtem się odzywa jakiś głos spod ziemi/ Co ty tu robisz między umarłymi/ Co ty tu robisz i co się przechadzasz/ I nam umarłym w spoczynku przeszkadzasz… (dalej następuje rozmowa „rycerza okrytego ranami” z żołnierzem, który zdaje mu raport ze stanu Polski).

Przemówienie nie było raportem, ale przypomnieniem, że „Mamy obowiązek strzeżenia naszych fundamentów”, „obowiązek budowania silnego państwa”, „Nie jesteśmy tu bowiem na zawsze”. Prezydent przypomniał o trzech filarach, na których stoi europejska cywilizacja: 1. grecka filozofia, jako prymat obiektywnej prawdy, 2. rzymska myśl prawna, jako rządy prawa, 3. Stary i Nowy Testament, jako rdzeń myśli chrześcijańskiej i wizja rodzin, jako równych wobec Ojca. Niestety nie można pominąć bardzo niesmacznej sytuacji, gdy padały słowa o „państwie prawa” i o tym, że „władca podlega osądowi moralnemu” opozycja wykazała się kompletną ignorancją i zaczęła bić brawo zupełnie nie czując niestosowności swojego zachowania. To alienacja i zapomnienie o własnych grzechach.

Najważniejszym jednak momentem w przemówieniu było ogłoszenie nowego ośrodka w UE – Polski i wyznaczenie mu logicznego ciągu: oprócz Aten i Rzymu mamy Gniezno, Poznań, Kraków, Warszawę, Częstochowę. To próba konsolidacji symboliki cywilizacyjnej i narodowej oraz pokazanie Polakom właściwej drogi, jaką przebyli i jaką mają przed sobą. To było przemówienie na miarę niepodległej II RP.

Problem elit

Odwołajmy się tutaj do trzech zjawisk: 1. jak nie ma spraw bieżących, to nasze elity nie mają o czym rozmawiać, 2. jak rozmawiają, to nie dostrzegają, że polska perspektywa ma 1000 lat, 3. zapominają o komunistycznym nawisie i często nieadekwatnym do rzeczywistych potrzeb wykształceniu. Oczywiście nie piszę tego, aby komukolwiek coś wyrzucać, ale skoro mamy naprawiać państwo, musimy zdiagnozować bazę wyjściową. Jeszcze do niedawna słyszało się, że inteligencja, jako warstwa wiodąca pod względem intelektualnym i moralnym, jest zbędna, no bo przecież wszystko zatrzymało się w miejscu: historia, polityka, ideologia itd. Taka refleksja w kraju będącym pomiędzy Niemcami a Rosją, to nic innego, jak prowokowanie kolejnego rozbioru lub dokończenia dzieła z czasów II wojny światowej i PRL.

— Większość współczesnych sporów, kłótni i nieporozumień wynika z zawężenia polskiej perspektywy do okresu tzw. komuny i postkomuny. W powszechnej dyskusji nie wykorzystuje się doświadczenia II RP, nie bierze się pod uwagę skutków stuletnich zaborów, nie wspominając już o odwołaniach do okresu piastowskiego czy jagiellońskiego. Na takim gruncie nie zbuduje się państwa.

— Polski naród formalnie istnieje ponad 1000 lat, ale dla jednych są to nieuświadomieni proletariusze, dla drugich polski naród to kwestia XIX-wiecznych procesów narodotwórczych, a dla jeszcze innych, to kwestia, która nie powinna istnieć, bo „naród”, to narodowcy. Stan taki trzeba jak najszybciej zmienić. Ale jak zmienić, skoro nie ma dyskusji na temat całości dziejów Polski. Nie ma co ukrywać, to kulturowy analfabetyzm.

— Postkomunistyczny i skrajnie liberalny nawis ciąży jak kamień u naszej szyi. Zabrał on nam literaturę edukacyjną i nauczycielkę życia – historię. Najciekawsze z tego wszystkiego jest jednak kryterium szybkiej selekcji talentów i wybitnie twórczych jednostek, które ogranicza się do aktu profanacji. Nie sprofanujesz, nie wejdziesz na salony. I dlatego dziś matki rodzą magistrów, a w literaturze i kulturze najciekawsze są dewiacje, w historii - sensacje. Tylko ci spod budki z piwem skłonni są na krótko przyjmować jakieś argumenty, bo po drugim kuflu zapominają i zaczynają od początku. Nieadekwatność wykształcenia opiera się na prymacie ekonomii nad dziejową refleksją – a więc nie mądrość, lecz zysk za wszelką cenę (jak i kogo wyrolować). Obecny system ekonomiczny trzymający za gardło naszą cywilizację nie nadaje się do niczego. Dowodem na to jest nieusuwalność kolonialnej mentalności, która dziś przepoczwarzyła się w „wyścig szczurów”; chorą wizję pracodawców, którzy pracownika traktują nie jak kapitał, w który trzeba inwestować, lecz przedmiot eksploatacji. Poza ich refleksją jest fakt, że pracodawca (dziś mocniejszy) i pracownik (tłamszony) jadą „na tym samym wózku”, bo obydwaj, stosownie do swojej pozycji, prędzej czy później mogą wylądować na jednym śmietniku. Do tej samej kategorii należą umowy śmieciowe. Owszem, można powiedzieć, że to system generuje takie zachowania, ale czy nie lepiej dla wszystkich budować, niż niszczyć lub tworzyć wilczą cywilizację? To kwestia rozumu.

Wolny rynek to kolejny problem, który ma charakter wybitnie polityczny. Wykorzystały go Chiny i przy jego pomocy podporządkowały sobie Europę i Amerykę. Kończy się okres kolonializmu, barbarzyńca u bram, a nasza cywilizacja dalej opiera się na najniższych instynktach – seksie, sensacji i emocjach. Coś takiego można utrzymać tylko za pomocą siły militarnej. I to w naszym imieniu robią głównie Amerykanie. Stąd z jednej strony wojny w Azji i Afryce o ropę, gaz, wodę i panowanie, a z drugiej podwyższanie u siebie wieku emerytalnego, namawianie obywateli do akceptacji atmosfery zamachu – bo tak musi być, nadmierne bogacenie się jednostek kosztem wszystkich, itd. To symptomy słabości, których źródeł nie ma w Polsce. Nasza słabość polega na różnych wyobrażeniach rzeczywistości i stosunku do niej. W średniowieczu meczety nie mogłyby powstawać, jak grzyby po deszczu, a muzułmanie, chcący się osiedlać na terenie naszej cywilizacji, musieliby się podporządkować zasadom naszej kultury. Jeżeli dziś tak nie jest, szwankuje wykształcenie i króluje fałszywy obraz świata.

Tak więc najbardziej dolegliwym problemem na dzień dzisiejszy jest problem jakości elit – w pierwszej kolejności europejskich, ale również w pewnej części i polskich. To one bowiem zadecydują, czy w przyszłości nasze dzieci lub my sami będziemy zmuszeni przechodzić na islam. Opór może oznaczać ścinanie głów i osadzanie ich na płotach.

Zakończenie

Warto zdać sobie sprawę, że gdy wysprzedaje się majątek narodowy i wpuszcza obcy kapitał, to największym skarbem powinna być własna świadomość i poczucie tożsamości, bo tylko one gwarantują odwracalność procesów gospodarczych. Praca w obcych firmach w Polsce lub na Zachodzie dzieli wewnętrznie Polsków i osłabia państwo. Warto też pamiętać, że im więcej kapitału obcego w państwowej przestrzeni, tym większy chaos w gospodarce i świadomości. Najważniejsze są proporcje.

Przemówienie Prezydenta Andrzeja Dudy było próbą zjednoczenia Polaków i pokazaniem wspólnych korzeni i wspólnej perspektywy. Wskazanie piastowskiego położenia i adekwatnych do niego uwarunkowań, jest interpretacją polskiego oręża. I tak wygląda droga do suwerenności. Jeżeli przegra rząd, przegramy my wszyscy – bez wyjątku.

*

Pytanie, czy można inaczej? Nie można! W okresu zaborów część Polaków chciała widzieć w Europie jakiś wzorzec, szukano „okresu dziecięctwa”, mówiono o „polskiej anomalii”, „polskim zboczeniu” czy patologii. W. Smoleński pisał, że „od Niemców obroniła nas rasowość słowiańska, a od Rosjan kultura łacińska”. Dziś to wszystko jest niszczone z dziką premedytacją. Odmienność polskiej specyfiki, czy może nawet cywilizacji, zauważali niemal wszyscy dziejopisarze polscy. Dziś nie zauważa jej prawie nikt. Na tak odmiennym kulturowo obszarze, na którym testowano możliwość syntezy dwóch cywilizacji: łacińskiej i bizantyńskiej, nie może powstać ani kultura peryferyjna, ani anomalna. Musiała natomiast zrodzić się odrębność cywilizacyjna, która, choć była łacińska, kierowała się własną specyfiką. I w tym momencie warto przywołać słowa T. Kościuszki: „pierwszy krok do zrzucenia niewoli jest odważyć się być wolnym; pierwszy krok do zwycięstwa – poznać się na własnej sile”. Dlatego też powinnością polskiej inteligencji jest dokonanie syntezy piastowsko-jagiellońskiej na obszarze uwarunkowań piastowskich. Szerzej pisałem o tym wcześniej. To trudne, ale polskość nie jest łatwa.

Dziś, gdy czołgi wjechały na szachownicę, a do lamusa poszły deklaracje na temat solidarności czy pomocniczości, każde państwo naszej cywilizacji zaczęło szukać swojej siły. Amerykanie w opanowaniu i podporządkowaniu sobie świata, Niemcy w eksporcie za wszelką cenę, Francja we współpracy z Rosją, Rosja w podporządkowaniu sobie Europy. A Polska? Polska, nie ma dziś sojuszników, Polska musi szukać siły w sobie samej i w sojuszu na Wschodzie: z Chinami i chyba Turcją. To nie my wybieramy sojusze, lecz stosunek sojuszników do nas, wpycha Polskę na drogę tej współpracy. Dlaczego Chiny przez naszych polityków były i są traktowane po macoszemu, trudno pojąć. Warto jednak nawiązać ściślejszą współpracę i zdefiniować ją, zanim Chiny uznają, że hegemonię w określonych obszarach trzeba będzie wymusić.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych