Byłbym jednak nieobiektywny, gdybym pominął inne, poważniejsze różnicach odnośnie do Petru i Nowoczesnej, oraz Petry i Alternatywy. W razie biedy, Petru może skleić się z partią obywatelską z nazwy, jako że obywatele szybko zapominają o jej kantach, zaś Petry takiej możliwości nie ma. Jej Alternatywa uchodzi za ugrupowanie narodowców i prawicowych populistów, co budzi przykre skojarzenia. Niby zawiązała się tzw. „błękitnym aliansem” z Austriacką Partią Wolnościową (FPÖ) nieżyjącego już Jörga Haidera, kierowaną obecnie przez Heinza-Christiana Strache, jednak ta – jak nazwa wskazuje – działa w Austrii. W samych Niemczech politolodzy wytykają AfD, że jest przytuliskiem prawicowych ekstremistów, bazujących na „ludycznych nastrojach”, na domiar złego dla Polski, opcją „proputinowską”.
Brzmi niekomfortowo, zważywszy, że oficjalnie skupiskiem narodowców i spadkobierczynią hitlerowskiej partii NSDAP jest Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD), której grozi delegalizacja. Petry jest zatem zdana na siebie, ponieważ z NPD, przynajmniej otwarcie, bratać się jej nie wypada. Tymczasem cieszy się wśród rodaków kilkunastoprocentowym poparciem. Co z tego wyniknie? Czy i z jakim wynikiem uda jej się zdobyć Bundestag?:
AfD jest po części tym, czym była kiedyś CDU (kanclerz Merkel - dopisek mój), prawdziwie demokratyczną partią, i jeśli będziemy porządnie pracowali, a inne partie nadal będą popełniały swe błędy, zdobędziemy poparcie 20-30 proc.
— przepowiedziała Petry w wywiadzie dla „Spiegla”.
U nas jakby odwrotnie: ów niemiecki tygodnik przedstawia sytuację w naszym kraju jako „Warszawski bolszewizm”. Widać nie zagłębił się w wypowiedzi członków Platformy Obywatelskiej vel Nowoczesnej, wedle których rządzą u nas „faszyści”. A może „Spiegel” wyszedł z założenia, że niemiecki faszyzm i rosyjski komunizm to dwa bratnie systemy?, w czym akurat miałby rację. Mniejsza z tym. O ile w Niemczech „narodowcom” z NPD, ponoć przenikającym do AfD-Petry, grozi delegalizacja za działalność godzącą w ichniejszą konstytucję, gdyż nie uznają obecnego porządku w Europie i marzy im się odtworzenie potęgi Niemiec w granicach III Rzeszy, o tyle szef Nowoczesnej.pl - Petru straszy postawieniem przed Trybunałem Konstytucyjnym premier Beatę Szydło, a są i tacy, którzy chętniej dołączyliby do niej prezydenta Dudę. Za co? Za to, że marzy im się… silna i niezależna Polska.
W odróżnieniu od proputinowskiej Alternatywy dla Niemiec, partyjni „rukowoditiele” PO i Nowoczesnej walczą totalnie o wsparcie unijnej międzynarodówki. Na ten użytek wymyśli sobie nawet nową narodowość: europejską. Może są po trosze Polakami, jednak przede wszystkim są Europejczykami. I tu drogi tych politycznych, nieślubnych dzieci Frankensteina, Petru i Petry się rozjeżdżają. A tak dobrze żarło…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Byłbym jednak nieobiektywny, gdybym pominął inne, poważniejsze różnicach odnośnie do Petru i Nowoczesnej, oraz Petry i Alternatywy. W razie biedy, Petru może skleić się z partią obywatelską z nazwy, jako że obywatele szybko zapominają o jej kantach, zaś Petry takiej możliwości nie ma. Jej Alternatywa uchodzi za ugrupowanie narodowców i prawicowych populistów, co budzi przykre skojarzenia. Niby zawiązała się tzw. „błękitnym aliansem” z Austriacką Partią Wolnościową (FPÖ) nieżyjącego już Jörga Haidera, kierowaną obecnie przez Heinza-Christiana Strache, jednak ta – jak nazwa wskazuje – działa w Austrii. W samych Niemczech politolodzy wytykają AfD, że jest przytuliskiem prawicowych ekstremistów, bazujących na „ludycznych nastrojach”, na domiar złego dla Polski, opcją „proputinowską”.
Brzmi niekomfortowo, zważywszy, że oficjalnie skupiskiem narodowców i spadkobierczynią hitlerowskiej partii NSDAP jest Narodowodemokratyczna Partia Niemiec (NPD), której grozi delegalizacja. Petry jest zatem zdana na siebie, ponieważ z NPD, przynajmniej otwarcie, bratać się jej nie wypada. Tymczasem cieszy się wśród rodaków kilkunastoprocentowym poparciem. Co z tego wyniknie? Czy i z jakim wynikiem uda jej się zdobyć Bundestag?:
AfD jest po części tym, czym była kiedyś CDU (kanclerz Merkel - dopisek mój), prawdziwie demokratyczną partią, i jeśli będziemy porządnie pracowali, a inne partie nadal będą popełniały swe błędy, zdobędziemy poparcie 20-30 proc.
— przepowiedziała Petry w wywiadzie dla „Spiegla”.
U nas jakby odwrotnie: ów niemiecki tygodnik przedstawia sytuację w naszym kraju jako „Warszawski bolszewizm”. Widać nie zagłębił się w wypowiedzi członków Platformy Obywatelskiej vel Nowoczesnej, wedle których rządzą u nas „faszyści”. A może „Spiegel” wyszedł z założenia, że niemiecki faszyzm i rosyjski komunizm to dwa bratnie systemy?, w czym akurat miałby rację. Mniejsza z tym. O ile w Niemczech „narodowcom” z NPD, ponoć przenikającym do AfD-Petry, grozi delegalizacja za działalność godzącą w ichniejszą konstytucję, gdyż nie uznają obecnego porządku w Europie i marzy im się odtworzenie potęgi Niemiec w granicach III Rzeszy, o tyle szef Nowoczesnej.pl - Petru straszy postawieniem przed Trybunałem Konstytucyjnym premier Beatę Szydło, a są i tacy, którzy chętniej dołączyliby do niej prezydenta Dudę. Za co? Za to, że marzy im się… silna i niezależna Polska.
W odróżnieniu od proputinowskiej Alternatywy dla Niemiec, partyjni „rukowoditiele” PO i Nowoczesnej walczą totalnie o wsparcie unijnej międzynarodówki. Na ten użytek wymyśli sobie nawet nową narodowość: europejską. Może są po trosze Polakami, jednak przede wszystkim są Europejczykami. I tu drogi tych politycznych, nieślubnych dzieci Frankensteina, Petru i Petry się rozjeżdżają. A tak dobrze żarło…
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/286531-petru-i-petry-nieslubne-dzieci-frankensteina-czyli-co-laczy-i-dzieli-alternatywe-dla-niemiec-i-nowoczesna?strona=2