Sławomir Cenckiewicz: Gdyby w latach '90 Kiszczak oddał teczkę "Bolka" państwu, nie ujrzałaby światła dziennego

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Sławomir Cenckiewicz pisze na swoim profilu na Facebooku o potrzebie zastanowienia się nad powodami, dla których gen. Czesław Kiszczak nie przekazał dokumentów nt. TW Bolka do Archiwum Akt Nowych.

Wydaje mi się szczególnie ważne zwrócenie uwagi na fakt, że owa rezygnacja z wysłania akt Bolka do AAN mogła wynikać z pozyskania wiedzy przez Kiszczaka (od funkcjonariuszy SB w szeregach UOP. od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego lub ministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Siemiątkowskiego), że Wałęsa i jego ludzie ze służb w latach 1992-1995 ukradli większość istniejących wówczas materiałów kompromitujących Wałęsę

–- pisze Cenckiewicz

Historyk sugeruje, że Kiszczak nie miał zaufania do instytucji państwowych nowej Polski.

Jeśli przyjąć, że Kiszczakowi zależało na zachowaniu dla historii akt „Bolka”, mógł kierować się uzasadnionym brakiem zaufania do instytucji państwa (nie tylko UOP, ale i prokuratury - rejonowej w Gdyni, wojewódzkiej w Gdańsku i Warszawie), które użyły swoich wpływów i władzy, by zebrać materiały na temat Wałęsy i dostarczyć mu jemu bezpośrednio. Pytanie kiedy Kiszczak mógł się o tym wszystkim dowiedzieć?

-– pisze.

Cenckiewicz sugeruje, że ewentualne przekazanie dokumentów ówczesnym instytucjom państwowym, mogłoby skończyć się tym, że nie ujrzałyby one światła dziennego.

Paradoksalnie, gdyby Kiszczak te materiały przekazał wówczas do AAN (lub nie daj Bóg do UOP z czasów Milczanowskiego, Sienkiewicza, Miodowicza i Niemczyka) zapewne nigdy nie ujrzałyby one światła dziennego znając skalę i wagę tych dokumentów

–- pisze Cenkiewicz i dodaje:

Podobnie byłoby gdyby Kiszczakowa udała się z tymi aktami do… powiedzmy gazety X. Dostałaby nawet milion złotych, ale akta te nigdy nie zostałyby ujawnione. Tak Pan Bóg wyprowadza dobro ze strasznego zła…

mly

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych